Hej dziewczyny, chciałabym do was dołączyć. 4.12 poroniłam był to 14 tydzień ciąży. Bardzo to przeżywam, jest mi ciążko ale tylko myśl, że będę jeszcze mamą pozwala mi patrzeć optymistycznie na to co będzie...to była moja pierwsza ciąża, staraliśmy się 9 miesięcy, zaczęłam "bezpieczny" drugi trymestr, 4 miesiąc... Nie sądziłam, że coś takiego nas spotka.
We wtorek pojechałam w szpitala z krwawieniem, lekarz powiedział że z ciążą wszystko dobrze ale zostawią mnie wszpitalu i wypiszą za 3 dni jak będzie wszystko ok. Krwawienie ustało ale w nocy miałam straszne bóle brzucha, skurcze, nie widziałam co się dzieje i poprosiłam położne o nospę. W środę od południa znowu zaczęłam krwawić. Najpierw była to ciemna, brutnatna krew a po kilku godzinach jasna, żywa. Położne wezwał lekarza, później wszystko działo się tak szybko. Pamiętam tylko słowa lekarza, że mam rozwarcie, całkowicie skróconą szyjkę macicy, że poronienie już się zaczęło i nie mogą nic zrobić. Kazał mi się położyć, powiedział że mam sama nie chodzić siusiu żebym nie poroniła do toalety. Wezwała położne, bo chciałam zmienić podpaskę, lekarz jednak kazał mi przyjść do siebie. Powiedział, że odkleja się łożysko, jest zagrożenie mojego życia i muszą mnie łyżeczkować. Po około pół godziny było już po wszystkim. Położna zapytała czy mam wybrane imię, czy chce się pożegnać z synkiem...nadal nie docierały do mnie co się stało... pozniej lekarz pytał o sprawy pochówku, czy chcemy sami się tym zająć. Zdecydowaliśmy, że pochowamy nasze dziecko. Teraz jestem na 8 tygodniowym urlopie macierzynskim, mam nadzieję, że uda mi się dojść do siebie i wrócę do pracy. Chcociaż wiem, że będzie ciężko, bo pracuję z dzieciaczkami w żłobku...
Dziewczynki mam do Was pytanie. Jak długo po proroniu lekarz dał wam zielone światło na starania? Lekarz w szpitalu powiedział mi, że w ciągu 4-6 tygodni mam się zgłosić do swojego ginekologa i jak będzie wszystko dobrze to nie trzeba czekać... Zdziwiłam się. Nie wiem co na to moja ginekolog czy nie będzie kazała dłużej odczekać.