Wiem o czym mówisz bo w sobotę zrobiło mi się ot tak z niczego tak szalenie smutno, przypomnial mi się pobyt w szpitalu, kroplowki, ból, płacz... Zaraz minie 5 mscy od tamtego czasu.
Tego jest ogrom i to są tak różne przypadki, że aż strach myśleć co więcej może się w życiu wydarzyć. Kochana, trzymam ogromnie kciuki. Podczytywalam Twoja historie i mam nadzieję że tym razem się uda! [emoji3590]
@enej, żal w sercu na zawsze pozostanie, nigdy nie minie. Czas jedynie zlagodzi ból. Później da się z tym żyć i da się mniej płakać. Ale tak jak pisałam wyżej... Prawie 5 mscy po mojej stracie i w trakcie kolejnej ciąży zdarzyło mi się płakać i wspominać....
Płacz jeśli tego potrzebujesz, ale też straj się żyć normalnie. Zajmiesz się czymś i trochę głowa zacznie inaczej pracować.
Ja ze szpitala wyszłam w wielka sobotę, święta spędziłam w domu krwawic i płacząc po kątach a we wtorek po świętach poszlam normalnie do pracy. I to było moje wybawienie. Wstawalam rano, bo miałam po co wstać.. Jechałam do pracy i zajmowałam głowę na 8-9h.
Któraś z Was pytała o przerwę w staraniach po poronieniu... Mi ginekolog kazał odczekać miesiąc po stracie, tzn mieliśmy całkowity zakaz wspolzycia. A potem ze dwa jeszcze cykle.
W pierwszym cyklu kiedy mogliśmy zacząć starania tak bardzo się bałam że może to jest jeszcze za wcześnie, że mimo prób jak zobaczyłam @ to byłam szalenie szczęśliwa. Dopiero jak upewnilam się że minęły 3 cykle plus jeden na zaś mogłam że spokojna głowa działać.