Jutro idę na wizytę do gina a później do szpitala na ściągnięcie szwu. Boję się jak jasna cholera. Bardziej boję się ściągnięcia tego szwu niż samego porodu (coś sobie ubzdurałam w tej mojej głowie). Mam nadzieję że za kilka dni przytulę mój MAŁY WIELKI CUD
Dzisiaj zaczął się kwiecień a ja nadal jestem w ciąży, jeszcze niedawno marzylismy o końcówce kwietnia (28tc). Zaczynam wyobrażać sobie jak to będzie jak pierwszy raz przytulę Antka, jak przyjedziemy do domu
i tak bardzo żal mi że nie ma z nami Zosi. Płacze każdego dnia z tęsknoty za Nią...nigdy o Niej nie zapomnę ale chciałabym zapomnieć ten pobyt w szpitalu, powrót do domu po tym wszystkim...
Siedzę w pokoiku Antosia i tak bardzo cieszę się że ten pokój już niedługo będzie zapelniony radością i miłością...
Ale cześć mnie jest tam gdzie jest Zosia...tak bardzo Ją Kocham...kazdego dnia dziękuję Jej za Antka bo wierzę że Zosia nam pomogła w tej ciężkiej drodze...
Dziewczyny trzeba wierzyć, nie wolno Nam wątpić, każda z nas zostanie mamą, ale nie wolno nam się poddawać!!! I pamiętajcie że nasze Aniołki cały czas są przy nas i to też dla Nich musimy być silne...
No i siedzę i ryczę jak ten wół. Pewnie też już stres daje się we znaki...
Ale pochwalę Wam się na koniec Królestwem Naszego Małego Księcia