reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

@kb.karola90 To u ciebie byl na prawdę fajny powrót do pracy.. u mnie koleżanki w pracy nic nie mówiły na ten temat, nie pytały (jedynie z szefowa rozmawiałam) Może właśnie dlatego ze nie wiadomo jak się zachować. Bardzo bałam się powrotu do pracy, ale było to nie uniknione. Mąż mi wtedy powiedział, ze one będą się zachowywać tak ja ja. Jeżeli pokaze ze jestem przybita, smutna i płacząca, to one nie będą wiedziały jak się zachować i będzie nieswojo, ale jak pokaże ze wróciłam do żywych i ze nawet się trzymam, jeśli będę sobą, to one tez będą do mnie podchodzić tak jak przed ciąża. Noi rzeczywiście tak było... A to ze pewnie gadały za plecami, to już swoją droga.. baby takie są i tyle.. A to ze mieszkam w małym mieście i wszyscy się praktycznie znają, nie ułatwia tego. Wczoraj spotkałam w sklepie dawna znajoma z pracy, i staje za mna w kolejce i dotyka mnie po brzuchu mówiąc „słyszałam, słyszałam, do mnie wieści szybko przychodzą”. Uśmiech od ucha do ucha, także słyszała o ciąży, ale już raczej nie o tym ze ja straciłam. I ja stałam jak wryta, szybko zmieniłam temat bo stali inni ludzie wiec nie chciałam się rozgadywać. I właśnie o takie sytuacje mi chodzi. Od zabiegu już ponad 2 miesiące, a będzie się to ciągnęło za mna długo...ale niestety nic z tym nie zrobię...
 
reklama
Dziewczyny tyle naskrobałyście, że nie będę się odnosić do osób tylko napisze ogólnie ;)
1. POWRÓT DO PRACY PO STRACIE - dla mnie to był koszmar. Coś nie do przeskoczenia. Najpierw byłam 8 tyg na "urlopie macierzyńskim" a później pół roku L4 od psychiatry np i kilka dni urlopu ale to wynikało z tego święta które przypada w sierpniu. Pracuje w klinice weterynaryjnej gdzie pracuje ponad 50 osób. Każdy wiedział co mnie spotkało. A ja powrót widziałam w swój sposób...spuszczanie wzroku, albo litosciwe spojrzenia. W ogóle ja po stracie unikałam ludzi, wstydziłam się. Koszmar. I mimo że robiłam wszystko by do tej pracy nie wrócić to jednak musiałam to zrobić. I nie licząc jednego incydentu gdzie znajomy zapytał mnie jak tam Dzidzia (koniec końców przeżył to chyba gorzej niż ja) zostałam tak przyjęta ze w głowie mi się to nie mieści. Boshe jak oni sie cieszyli ze ja wróciłam, to było tak cholernie widać, i przede wszystkim nikt o nic nie pytał!!! Czułam się wspaniale. W swoim zywiole, ale nie trwało to długo...całe 4 dni bo dowiedziałam się że jestem w ciąży :)
No i dla mnie najważniejsze było to ze jestem w ciąży i dlatego odrazu poinformowałam o tym kierownictwo, oczywiście stres na maksa bo jak to tak przecież mówiłam ze się staramy ale ze to pewnie potrwa kilka miesięcy a tu tak odrazu. Wiec ja tam rycze jak bobr i mowie ze wiem ze tak nie mało byc ale Dzidzia najważniejsza :) no i na drugi dzień mi powiedzieli ze mam spadać na urlop, a po wizycie u lekarza na L4 :) kamień z serca :) nie interesowało mnie kto co powie. Nie zastanawiałam się co będzie jak stracę ciążę (mimo że od samego początku plamiłam) bo w ogóle takiej myśli nie dopuszczalam do siebie.

I jeszcze opowiem Wam historie NASZEGO BOCIANA bo może to się Wam wydać śmieszne ale dzięki niemu wiedziałam że się uda :)
Zaczęło się kilka dni przed testem (dokładnie nie pamiętam), wieszam sobie pranie a tu mi nade mną bociek lata, to wołam mojego M i mówię że może to ten nasz bocian (wiem wiem szalona jestem).
No i jak jeździłam do tej pracy to (oczywiście nie wiem czy to ten sam bocian) codziennie przy drodze stał bocian :) nawet raz zatrzymałam się samochodem i zrobiłam mu zdjęcie :)
Ale to jeszcze nie koniec :)
W 5+2 tc zaczęłam dość mocno plamic, bałam się że to już koniec. To była niedziela. Wiec szybko w samochód i do szpitala. No to jedziemy i ten Bocian który zawsze stał przy drodze wyszedł nam przed samochód spojrzał na nas i podszedł dalej. Ja wiem ze to głupie ale ja się tego uczepiłam i wiedziałam że będzie dobrze. Bociany wracają zawsze w to samo miejsce :) latem pójdziemy z Antosiem mu podziękować :)
Na potwierdzenie ze nie kłamie pokaże Wam zdjęcie NASZEGO BOCIANA :)
Też bym chciała takiego bociana
A tak apropo wracania do pracy. Po zabiegu wzięłam poszputalnego L4 tylko tydzień. Myślałam, że szybki powrót do pracy jest wskazany. Ale po radzie pewnej osoby stwierdziłam, że nie ma co się spieszyć. Bez sensu wcześniejszy powrót jak nie będę w stanie nic sensownego zrobić. Więc od poniedziałku mam urlop i planuje ten i pewnie następny tydzień. Powrót będzie ciężki strasznie. Zastanawiam się czy nie zmienić pracy?
 
Ja wróciłam do pracy po około tygodniu. Nie chciałam dłużej siedzieć w domu bo bym zwariowala. Jedna koleżanka w pracy zapytała jak się czuje a ja od razu w płacz. Potem już żadna nie pytała. Jedynie poszłam na długą rozmowę z szefowa. I w sumie siedzialysmy we dwie i ryczalysmy. Z innymi ludźmi długo nie miałam ochoty ani się spotykać ani dzwonić ani nic. Nawet rozmowa z własna mama była wyzwaniem
 
Też bym chciała takiego bociana
A tak apropo wracania do pracy. Po zabiegu wzięłam poszputalnego L4 tylko tydzień. Myślałam, że szybki powrót do pracy jest wskazany. Ale po radzie pewnej osoby stwierdziłam, że nie ma co się spieszyć. Bez sensu wcześniejszy powrót jak nie będę w stanie nic sensownego zrobić. Więc od poniedziałku mam urlop i planuje ten i pewnie następny tydzień. Powrót będzie ciężki strasznie. Zastanawiam się czy nie zmienić pracy?
Ja myślę że nie ma sensu zmiana pracy jeśli ją lubisz. Pewnie czujesz coś w rodzaju wstydu, niechęci patrzenia na te spojrzenia? Ja też tak czułam chociaż później w domu myślę sobie kobieto, czego ty się wstydzisz, przecież nic złego nie zrobiłaś. I jakoś poszło. Tyle że ja w pracy szefowej powiedziałam że wróciłam ale niech się spodziewa że może niedługo znów uda mi się i pójdę na L4 i ona to zaakceptowała. Więc nie wiem jak u Ciebie sytuacja.
Ja byłam też już dosyć wysoko bo 13 tydzień i sporo osób już wiedziało, ostatnio miałam kilka sytuacji gdzie spotkałam znajome i one do mnie "jak się czujesz, nic tego brzuszka u Ciebie jeszcze nie widać" a ja na to musiałam odpowiedziec, że nie będzie widać. Później ryczałam w domu. Przykre to wszystko jest bardzo.
 
Hej kochana miło, że ktoś mnie pamięta [emoji17] w zasadzie to nic ciekawego, jakoś tak dni mijają, w piątek mam wizytę u psychologa, czuję się coraz gorzej [emoji17]
To pierwsza wizyta ? Masz kogos z polecenia?
Jakbys chciala pogadac to pisz priv, przeszlam to co Ty...
Ja tez mam wizyta z psychologiem bo sama juz wariuje w tej ciazy, bo zbliza sie ten nieszczesny termin... :(
 
Ja myślę że nie ma sensu zmiana pracy jeśli ją lubisz. Pewnie czujesz coś w rodzaju wstydu, niechęci patrzenia na te spojrzenia? Ja też tak czułam chociaż później w domu myślę sobie kobieto, czego ty się wstydzisz, przecież nic złego nie zrobiłaś. I jakoś poszło. Tyle że ja w pracy szefowej powiedziałam że wróciłam ale niech się spodziewa że może niedługo znów uda mi się i pójdę na L4 i ona to zaakceptowała. Więc nie wiem jak u Ciebie sytuacja.
Ja byłam też już dosyć wysoko bo 13 tydzień i sporo osób już wiedziało, ostatnio miałam kilka sytuacji gdzie spotkałam znajome i one do mnie "jak się czujesz, nic tego brzuszka u Ciebie jeszcze nie widać" a ja na to musiałam odpowiedziec, że nie będzie widać. Później ryczałam w domu. Przykre to wszystko jest bardzo.
No właśnie nie wiem czy lubię. Lubię bardzo to co robię.... No ale... Szefowa wiedząc, że jestem w ciąży zrobiła mi straszna awanturę o bzdurę praktycznie. Przez cały tydzień do pracy chodziłam strasznie zestresowana, po czym na kolejnym USG zupełnie przypadkowym (wcześniej byłam w czwartek, było wszystko w porządku, następne w środę) okazało się, że serduszko już nie bije. Nie wiem czy stres ma tutaj znaczenie, czy nie ale czuję żal, że to może przez nerwy, stres..
 
To pierwsza wizyta ? Masz kogos z polecenia?
Jakbys chciala pogadac to pisz priv, przeszlam to co Ty...
Ja tez mam wizyta z psychologiem bo sama juz wariuje w tej ciazy, bo zbliza sie ten nieszczesny termin... :(
Tak pierwsza, mam z polecenia. Idę do centrum psychoterapii. Na razie mam kontakt telefoniczny. Jak na razie podobno mam depresję ze stanami lękowymi. Ale zobaczymy co powie mi w piątek [emoji17]
Dziękuję rybko [emoji17]
Ja bardzo potrzebuję z kimś porozmawiać, dlatego zdecydowałam się na psychologa
 
Tak pierwsza, mam z polecenia. Idę do centrum psychoterapii. Na razie mam kontakt telefoniczny. Jak na razie podobno mam depresję ze stanami lękowymi. Ale zobaczymy co powie mi w piątek [emoji17]
Dziękuję rybko [emoji17]
Ja bardzo potrzebuję z kimś porozmawiać, dlatego zdecydowałam się na psychologa
Rozumiem, ja sama polecalam Ci wizyte u psychologa bo jednak specjalista to inaczej na to spojrzy. U mnie ponoc nie bylo depresji, ani nic co wychodzi poza zalobe... ale może tez patrzano na mnoe inaczej bo pracowala ze mna juz od dnia porodu... no i sama przezyla strate dziecka wiec wiedziala co jest ok a co nie jak ja myslalam ze osiaglam dno i potrzebuje lekow bo na 100procent mam depresje to ona rozmowami wyciagnela mnie z dolka tlumaczac ze to normalne...

Ja proponuje rozmowe , bo sama wiem , ze oprocz psychologa znalazlam super osobe ktora przezyla strate dziecka na podobnym etapie. Kontakt mamy do dzis i bardzo sobie wzjaemnie pomagalysmy - ona jiz byla w drugiej ciazy, ja przezywalam zalobe po pierwszym dziecku, ona urodzila ja zaszlam w ciaze... wiem , ze wlasnie dlugie rozmowy z nia wylewanie zali... pomoglo mi... i do dzis umacniamy nasza relacje.
Forum tez mi pomoglo. To takie mniej profesjonalne podejscie, spojrzenie, ale z doświadczenia wiele mozna wyciagnac. Wierze, ze pomoga Ci w tym centrum.psychoterapii i trafisz na swietnego specjaliste ale tez czlowieka.
Trzymaj sie ;*
 
reklama
No właśnie nie wiem czy lubię. Lubię bardzo to co robię.... No ale... Szefowa wiedząc, że jestem w ciąży zrobiła mi straszna awanturę o bzdurę praktycznie. Przez cały tydzień do pracy chodziłam strasznie zestresowana, po czym na kolejnym USG zupełnie przypadkowym (wcześniej byłam w czwartek, było wszystko w porządku, następne w środę) okazało się, że serduszko już nie bije. Nie wiem czy stres ma tutaj znaczenie, czy nie ale czuję żal, że to może przez nerwy, stres..

Ja właśnie chcąc uniknąć takiego rozmyślania, czy coś w pracy czasem nie zaszkodziło, poszłam od razu na l4.. bo bym sobie tego nie wybaczyła i na pewno tak szybko nie doszłabym do siebie. A tak to sobie ciagle powtarzałam, ze na prawdę zrobiłam wszystko co w mojej mocy aby ciąża była szczęśliwa. To ze nie była, to już Ktoś z góry o tym zadecydował...

Dziewczyny, dzisiaj miałam pierwsza w życiu taka sytuacje, ze jak sobie kichnęłam, to trochę popuściłam :eek: nie dużo, bo od razu zmieniłam bieliznę i to było pare kropel ale jednak czułam takie ciepło. Czy któraś z was tak miała? Ogólnie martwię się, czy takie symptomy nie świadczą o tym, ze mam coś nie tak z szyjka np. po zabiegu i ze mogę mieć problem z donoszeniem ciąży? :oops:
 
Ostatnia edycja:
Do góry