Dziewczyny tyle naskrobałyście, że nie będę się odnosić do osób tylko napisze ogólnie
1. POWRÓT DO PRACY PO STRACIE - dla mnie to był koszmar. Coś nie do przeskoczenia. Najpierw byłam 8 tyg na "urlopie macierzyńskim" a później pół roku L4 od psychiatry np i kilka dni urlopu ale to wynikało z tego święta które przypada w sierpniu. Pracuje w klinice weterynaryjnej gdzie pracuje ponad 50 osób. Każdy wiedział co mnie spotkało. A ja powrót widziałam w swój sposób...spuszczanie wzroku, albo litosciwe spojrzenia. W ogóle ja po stracie unikałam ludzi, wstydziłam się. Koszmar. I mimo że robiłam wszystko by do tej pracy nie wrócić to jednak musiałam to zrobić. I nie licząc jednego incydentu gdzie znajomy zapytał mnie jak tam Dzidzia (koniec końców przeżył to chyba gorzej niż ja) zostałam tak przyjęta ze w głowie mi się to nie mieści. Boshe jak oni sie cieszyli ze ja wróciłam, to było tak cholernie widać, i przede wszystkim nikt o nic nie pytał!!! Czułam się wspaniale. W swoim zywiole, ale nie trwało to długo...całe 4 dni bo dowiedziałam się że jestem w ciąży
No i dla mnie najważniejsze było to ze jestem w ciąży i dlatego odrazu poinformowałam o tym kierownictwo, oczywiście stres na maksa bo jak to tak przecież mówiłam ze się staramy ale ze to pewnie potrwa kilka miesięcy a tu tak odrazu. Wiec ja tam rycze jak bobr i mowie ze wiem ze tak nie mało byc ale Dzidzia najważniejsza
no i na drugi dzień mi powiedzieli ze mam spadać na urlop, a po wizycie u lekarza na L4
kamień z serca
nie interesowało mnie kto co powie. Nie zastanawiałam się co będzie jak stracę ciążę (mimo że od samego początku plamiłam) bo w ogóle takiej myśli nie dopuszczalam do siebie.
I jeszcze opowiem Wam historie NASZEGO BOCIANA bo może to się Wam wydać śmieszne ale dzięki niemu wiedziałam że się uda
Zaczęło się kilka dni przed testem (dokładnie nie pamiętam), wieszam sobie pranie a tu mi nade mną bociek lata, to wołam mojego M i mówię że może to ten nasz bocian (wiem wiem szalona jestem).
No i jak jeździłam do tej pracy to (oczywiście nie wiem czy to ten sam bocian) codziennie przy drodze stał bocian
nawet raz zatrzymałam się samochodem i zrobiłam mu zdjęcie
Ale to jeszcze nie koniec
W 5+2 tc zaczęłam dość mocno plamic, bałam się że to już koniec. To była niedziela. Wiec szybko w samochód i do szpitala. No to jedziemy i ten Bocian który zawsze stał przy drodze wyszedł nam przed samochód spojrzał na nas i podszedł dalej. Ja wiem ze to głupie ale ja się tego uczepiłam i wiedziałam że będzie dobrze. Bociany wracają zawsze w to samo miejsce
latem pójdziemy z Antosiem mu podziękować
Na potwierdzenie ze nie kłamie pokaże Wam zdjęcie NASZEGO BOCIANA