reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

Witam się poświątecznie!!!

Jak Dziewczynki po obżarstwie? Padnięte? Bo ja przyznam szczerze, że jestem wykończona tymi świętami ;P
U nas to wiesz jak bylo
smutno. ..
Wikus pierwsze miał katar, w piątek wymiotowal i miał biegunkę a we wigilijna północ zagoraczkowal 38.8. Dalam mu na zbicie i utrzymywala sie 37.2-37.5 :/ wczoraj wydawało się że już przechodzi no to znowu zwymiotowal wieczorem. Zaraz zbieramy się do lekarza choć nie widzę szczególnych klinicznych objawów ehhh...
 
reklama
U mnie też słabo. W wigilię u moich rodziców Ala ładnie spała, na 19 pojechaliśmy na kolację do rodziny P gdzie nic nie zjadłam bo Alę tak bolał brzuszek, że aż się zanosiła. Jakoś udało mi się ją uspokoić i wróciliśmy do domu. W pierwszy dzień świąt byliśmy u moich rodziców ale po powrocie Ala znów tak płakała, że usnęła dopiero w płaczu ze zmęczenia. W drugi dzień świąt postanowiliśmy zostać w domu. Ala wieczorem marudziła i spinała się ale nie płakała, więc chyba kolkę spotęgował nadmiar wrażeń. Do tego ciągle mamy katar.

Nafoczka zdrówka dla Wikusia, daj znać po wizycie.
 
Witam się po świętach :-)
U nas było bardzo słabo... Pojechaliśmy do moich rodziców na wigilię. Jak tam dotarliśmy (przed południem) to moja mama dopiero wtedy powiedziała, że oni jadą do babci, bo babcia jest bardzo chora (przyjmuje lekką chemię i miała biegunkę i wymiotowała). W ten sposób siedzieliśmy u nich sami do wieczora. Nie mogliśmy nawet zjeść wigilijnej kolacji, bo musieliśmy na nich czekać. Później szybko szybko trzeba było napychać, bo dzieci musieliśmy wykąpać i położyć spać. Po tych wszystkich akcjach jeszcze moja mama wzięła się za nocne sprzątanie domu... Szkoda gadać. W pierwszy dzień świąt zostaliśmy u nich na obiedzie. Oczywiście znowu było nie bardzo, bo my z dwójką małych dzieci wyszykowaliśmy się na 9:30 do kościoła, ale moi rodzice jakoś nie zdążyli... Efekt był taki, że znowu siedzieliśmy sami w domu, bo rodzice poszli do kościoła zaraz jak my wróciliśmy. Do tego zmarzliśmy w tym kościele, ale tata nie pozwolił nam napalić w kominku, bo on sam napali, jak wróci. W ten sposób leżeliśmy pod kocami, musiałam Stasia wziąć do siebie, bo zmarzł w wózku pod kocykiem! Masakra...
Po obiedzie pojechaliśmy do rodziców męża. Tam było o wiele fajniej, Oluś się wyszalał.
W drugi dzień świąt mieliśmy pojechać do teściów na obiad a wieczorem miała nas odwiedzić moja ciocia. Wszystko zaplanowaliśmy pod jej przyjazd. Staszek tak spał, że do kościoła mogliśmy iść albo na 16 albo na 18. Oczywiście poszliśmy na 16, bo ciocia miała przyjechać. Odwołaliśmy przez to obiad u teściów. Wychodzimy z kościoła, dzwonię do cioci, czy już jedzie a ona mi mówi, że jednak się rozmyśliła i do nas nie przyjedzie. No szlag mnie trafił!
Jak by tego było mało, to mamy z mężem sraczkę od pierwszego dnia świąt! Chociaż tutaj akurat jest plus, bo saldo wagowe mam -1 :-D

Jak tam u lekarza Nafoczka?
 
Witam się po świętach :-)
U nas było bardzo słabo... Pojechaliśmy do moich rodziców na wigilię. Jak tam dotarliśmy (przed południem) to moja mama dopiero wtedy powiedziała, że oni jadą do babci, bo babcia jest bardzo chora (przyjmuje lekką chemię i miała biegunkę i wymiotowała). W ten sposób siedzieliśmy u nich sami do wieczora. Nie mogliśmy nawet zjeść wigilijnej kolacji, bo musieliśmy na nich czekać. Później szybko szybko trzeba było napychać, bo dzieci musieliśmy wykąpać i położyć spać. Po tych wszystkich akcjach jeszcze moja mama wzięła się za nocne sprzątanie domu... Szkoda gadać. W pierwszy dzień świąt zostaliśmy u nich na obiedzie. Oczywiście znowu było nie bardzo, bo my z dwójką małych dzieci wyszykowaliśmy się na 9:30 do kościoła, ale moi rodzice jakoś nie zdążyli... Efekt był taki, że znowu siedzieliśmy sami w domu, bo rodzice poszli do kościoła zaraz jak my wróciliśmy. Do tego zmarzliśmy w tym kościele, ale tata nie pozwolił nam napalić w kominku, bo on sam napali, jak wróci. W ten sposób leżeliśmy pod kocami, musiałam Stasia wziąć do siebie, bo zmarzł w wózku pod kocykiem! Masakra...
Po obiedzie pojechaliśmy do rodziców męża. Tam było o wiele fajniej, Oluś się wyszalał.
W drugi dzień świąt mieliśmy pojechać do teściów na obiad a wieczorem miała nas odwiedzić moja ciocia. Wszystko zaplanowaliśmy pod jej przyjazd. Staszek tak spał, że do kościoła mogliśmy iść albo na 16 albo na 18. Oczywiście poszliśmy na 16, bo ciocia miała przyjechać. Odwołaliśmy przez to obiad u teściów. Wychodzimy z kościoła, dzwonię do cioci, czy już jedzie a ona mi mówi, że jednak się rozmyśliła i do nas nie przyjedzie. No szlag mnie trafił!
Jak by tego było mało, to mamy z mężem sraczkę od pierwszego dnia świąt! Chociaż tutaj akurat jest plus, bo saldo wagowe mam -1 :-D

Jak tam u lekarza Nafoczka?
Alza smutno samemu w święta. Wiem bo byłam tylko z Wikusiem a M. gdzieś po rodzinie jeździł. Nawet łezka mi przy kolędach poleciała ale spoko...
Lekarz u Wikusia nic się nie dopatrzyl tak jak myślałam bo i nic szczególnie nie widać. Kazał póki co podać dicoflor jako bakterie po wymiotach. Kataru i temp. juz nie ma, nie kaszle, gardlo i pluca ok i tylko marudny jest tylko okropnie i obserwować. ..?!

A tego -1 po Świętach to zazdroszczę ;)
 
Nafoczka nie powinno tak być w święta. Powinien być pełny dom, tłum przepychający się w kuchni, głośne śmiechy i piski dzieci. Niestety u nas tylko my mamy dzieci, rodzeństwo moje i męża nie ma nawet drugiej połówki, nie wspominając o dzieciach. Robi się z nas starzejąca się rodzina, której się nawet nie chce kłócić o polityce.
Spadek nastroju może być też spowodowany fazą księżyca. Wiem, jak to kosmicznie brzmi, ale ja tak mam. Jak zbliża się pełnia, to mam masakrę.
 
Olasec współczuję przyjmij moje kondolencje:(

U nas było nie ciekawie w Wigilje rano młody dostał wysokiej gorączki pojechaliśmy na świąteczną pomoc medyczną do szpitala tam był tłum ludzi naczekalismy się młody ma chore gardło pod wieczór przyjechali teście na galop robiłam kolacje Wigilijna zostali na pierwszy dzień świąt ja latalamod małego do kuchni gorączkę mu zbijalam dostał też antybiotyk dopiero dziś obyło się bez gorączki i odetchnelam bo martwilam się, że za długo ma ta gorączkę.
Tesciowa mi pomagała zajmowala się młodym jak ja nie moglam no ogólnie święta w domu spedzilismy kiedyś tak chciałam ale oczywiście nie w takich okolicznościach bo zwykle w swieta stale gdzies kursujemy no ,ale najwazniejsze, że już mlody ma się lepiej.
 
reklama
Do góry