Martavel już myślałam o takiej spokojnej rozmowie, przedstawieniu swoich argumentów, ale z nią to nie ma gadki. Moja mama zna ją dosyć dobrze i pytałam, co myśli o takiej pogadance. Powiedziała, żebym lepiej tego nie robiła, bo znając Krystynę (teściową) to okręci kota ogonem, zrobi z siebie ofiarę, napuści wszystkich na mnie i tyle będzie z ugodowego załatwiania sprawy. Ja nie jestem z tych, co lubią się kłócić, zawsze staram się zażegnać konflikt zanim się dobrze rozkręci. Ale z teściową się nie dojdzie... Męczy mnie to strasznie 
A co do włosów to wiem, że po ciąży tak się dzieje, ale to co ze mnie leci, to jest o wieeele, wieeeele za dużo. Już kiedyś miałam problem z wypadaniem włosów na podłożu stresowym (jak zaczęłam studia), wiem jak to wygląda. Poza tym mam rzadsze włosy niż wtedy. Udało mi się je wtedy odratować roczną kuracją suplementacyjną. No i trochę się otrzaskałam i stres na studiach był mi mniej straszny. Teraz chyba nie pozostaje mi nic innego jak znowu zrobić analizę pierwiastkową włosów i suplementować się, suplementować i suplementować... Czytałam jeszcze, że mezoterapia pomaga, ale gdzie ja pójdę do dermatologa przy Olku... Mogę sobie pomarzyć :-(
U nas problem ciągle wisi w powietrzu. Moja mama zapraszała nas na dzisiaj na obiad ale wspólnie z mężem ustaliliśmy, że Olek nie wyzdrowiał jeszcze do końca, nie ma co ryzykować, w poniedziałek w końcu szczepienie, więc jej odmówiłam. A tutaj proszę, do teściowej to już możemy jechać, mąż nawet nie zapytał mnie o zdanie. Matczyna intuicja podpowiada mi, że należy dzisiaj siedzieć na tyłku w domu i nigdzie nie chodzić. Ale mąż już czuje wiatr w tyłku (chyba ma to po mamusi) i jest niezadowolony, że niby wymyślam. Tak sobie przypominam wiele rzeczy po tym, jak wróciliśmy ze szpitala i za każdym razem, jak intuicja podpowiadała mi co innego, niż mąż twierdził, a robiliśmy to, co on chciał, to wychodziło zawsze źle. Jak teściowa przylatywała do nas na miotle 100 razy dziennie i mówiłam z niezadowoleniem "znowu ona..." to oburzał się, że powinnam być wdzięczna, że chce do nas przyjeżdżać. A trzeba było na samym początku ustalić zasady, byłoby łatwiej. Teraz Krystyna jest rozpuszczona jak dziadowski bicz i nie ma w planach odpuścić. Jak przychodziła zasmarana i zaglutowana to powinnam jej do domu nie wpuścić, tak jak mi do głowy przyszło w pierwszym momencie, ale no przecież to teściowa, nie można tak. I co? Olek jest chory. Teraz uważam, że powinniśmy zostać w domu, ale mąż twierdzi, że ja po prostu nie chcę iść do jego rodziców. No i zawsze tak wychodzi, że moja troska o dziecko jest odbierana odwrotnie, z zupełnie niewłaściwej strony.

MisiaMonisia wspieram Cię myślami, mam nadzieję, że z mamą będzie wszystko dobrze. Daj znać po wizycie <przytulam>

A co do włosów to wiem, że po ciąży tak się dzieje, ale to co ze mnie leci, to jest o wieeele, wieeeele za dużo. Już kiedyś miałam problem z wypadaniem włosów na podłożu stresowym (jak zaczęłam studia), wiem jak to wygląda. Poza tym mam rzadsze włosy niż wtedy. Udało mi się je wtedy odratować roczną kuracją suplementacyjną. No i trochę się otrzaskałam i stres na studiach był mi mniej straszny. Teraz chyba nie pozostaje mi nic innego jak znowu zrobić analizę pierwiastkową włosów i suplementować się, suplementować i suplementować... Czytałam jeszcze, że mezoterapia pomaga, ale gdzie ja pójdę do dermatologa przy Olku... Mogę sobie pomarzyć :-(
U nas problem ciągle wisi w powietrzu. Moja mama zapraszała nas na dzisiaj na obiad ale wspólnie z mężem ustaliliśmy, że Olek nie wyzdrowiał jeszcze do końca, nie ma co ryzykować, w poniedziałek w końcu szczepienie, więc jej odmówiłam. A tutaj proszę, do teściowej to już możemy jechać, mąż nawet nie zapytał mnie o zdanie. Matczyna intuicja podpowiada mi, że należy dzisiaj siedzieć na tyłku w domu i nigdzie nie chodzić. Ale mąż już czuje wiatr w tyłku (chyba ma to po mamusi) i jest niezadowolony, że niby wymyślam. Tak sobie przypominam wiele rzeczy po tym, jak wróciliśmy ze szpitala i za każdym razem, jak intuicja podpowiadała mi co innego, niż mąż twierdził, a robiliśmy to, co on chciał, to wychodziło zawsze źle. Jak teściowa przylatywała do nas na miotle 100 razy dziennie i mówiłam z niezadowoleniem "znowu ona..." to oburzał się, że powinnam być wdzięczna, że chce do nas przyjeżdżać. A trzeba było na samym początku ustalić zasady, byłoby łatwiej. Teraz Krystyna jest rozpuszczona jak dziadowski bicz i nie ma w planach odpuścić. Jak przychodziła zasmarana i zaglutowana to powinnam jej do domu nie wpuścić, tak jak mi do głowy przyszło w pierwszym momencie, ale no przecież to teściowa, nie można tak. I co? Olek jest chory. Teraz uważam, że powinniśmy zostać w domu, ale mąż twierdzi, że ja po prostu nie chcę iść do jego rodziców. No i zawsze tak wychodzi, że moja troska o dziecko jest odbierana odwrotnie, z zupełnie niewłaściwej strony.


MisiaMonisia wspieram Cię myślami, mam nadzieję, że z mamą będzie wszystko dobrze. Daj znać po wizycie <przytulam>