Witam was z rana, przede wszystkim wielkie dzięki za ciepłe przyjęcie

Jestem faktycznie w podobnej sytuacji jak Wy. Na szczęście mam córeczkę, dzięki niej się trzymam, bo też nie wyobrażam sobie jak bym to przezyła, gdyby jej nie było. Wczoraj miałam chyba najgorszy dzień (1 dzien po łyzeczkowaniu) jesli chodzi o psychike... no i brzuch tez mocno mnie bolał...
Moje dzieciątko obumarło w 10 tyg.c. i tak też bylam na wizycie u gin, a więc tyle co, też nie miałam zadnych objawów- zero krwawienia,plamienia,nic.
W szpitalu podali mi 4 tabletki Cytotec dopochwowo, po 2h zaczał mnie strasznie boleć brzuch, dostałam ketonal dożylnie i pomógł, ale oprócz lekkiego krwawienia i kilku skrzepów to kompletnie się u mnie nie posunęła akcja do przodu- po prostu nie poroniłam, mój organizm bronił się od tego jak tylko mógł. W koncu po całej dobie czekania wzięli mnie na zabieg, lekarz pow. ''jajo płodowe jest juz w ujściu, czuje je, zaraz na zabieg'' poszłam spokojna,bez nerwów, szybko zasnełam i nic nie pamietam, ale gdy sie obudziłam na korytarzu (bo tak sie tam lezy po narkozie) i zaczęłam płakać to naprawde nie mogłam sie uspokoić, nie przeszkadzały mi nawet wzroki innych ludzi (akurat było dużo przyjęć).
Mam do was pytanko- 2 dni po zabieg- dalej bolesne podbrzusze, ale da się znieść, jak dlugo Was bolało? Miałyscie bardzo obfite krwawienia? Bo ja nie mam aż tak bardzo, ot po prostu lekkie plamienia.
Powiem Wam, że nie mogę się doczekać tego, żeby znowu zacząć staranka o dzieciątko, ale nie chce też zeby to sie stało moją obsesją, wiem że wtedy nic nie z tego nie wychodzi. Chciałabym podejść do sprawy racjonalnie, ale czy mi sie uda? Z mężem i o pierwszą ciąże i o drugą nie staraliśmy się długo. Mam ogromną nadzieję, ale boje się wypowiadać na głos, że tak bardzo pragne ciąży. Czy też tak miałyscie po poronieniu, że mówiłyście sobie, że gdy zajdziecie w ciąże to nikomu nic juz nie bedziecie mówić? chwalić się? Oczywiście oprócz męża no i mamy...
Nie mogę się też doczekać, aż mój organizm dojdzie do siebie po łyżeczkowaniu i od razu chcę iść na zabieg laparoskopii, żeby usunac kamienie z woreczka żółciowego. Pomiedzy pierwsza ciaża, a druga długo nie mogłam sie zebrać w sobie, zeby to załatwić. Ale teraz- mozna powiedzieć, że gin. nakazał mi iść na zabieg, bo pow. że gdybym chciała być kiedyś w ciąży, to mogłabym dostać cholestazy ciążowej, a to jest niebezpieczne.
Ten lekarz na którego teraz trafiłam, przywraca mi wiarę w człowieczeństwo! Przychodził, pytał jak sie czuje, wszystko tlumaczył, dawał nadzieję, powiedział, ze razem przez to przejdziemy. Naprawde, przynajmniej w takich sytuacjach kazdy lekarz powinien mieć takie podejście.
U was jak długo trwało ''oczyszczanie'' się organizmu? Jak długo plamiłyscie po zabiegu?
Jest tu może jakas kobitka z podkarpacia?