angelstw ale widzę, ze twój mąż potrafi znaleźć kompromis:-) W niedzielę byliśmy w gościach, ponieważ przeważały kobiety gospodarz zaproponował, że przyniesie ajerkoniak, na szczęście dla mnie nie cierpię gada, więc bez większych poświęceń odmówiłam. Wszyscy oczywiście mocno zdziwieni, więc ajerkoniak przypadł mężowi, zebym miała wymówkę (ktoś przecież musi prowadzić;-)). Ale z moimi zachciankami jakby tak postawili piwo, albo kadarkę to nie wiem co bym zrobiła... Chyba by mi się zachciało. Co do słodyczy to różnie u nie bywa, zazwyczaj mogą leżeć cały miesiąc, ale jak podchodzi @ to już muszę coś mieć. Superaśne te zabawki, a jakie nazwy
Mijasz się z powołaniem... Chudzielec jesteś, zazdroszczę.
misia to masz dobrze, mój łasuch jakby mu pofolgować to pewnie samymi słodyczami by się żywił:-) I dla niego nie ma czegoś takiego, ze zjada się jedno czy dwa ciastka, a resztę odkłada. Paczka otwarta=trzeba zjeść do ostatniego
onemoretime dzięki za kciuki. A nie mozesz wysłać tych lekarstw w bąbelkowej kopercie priorytetem? Ja tak wysyłałam mojemu m jak był w Norwegii, albo mama mi przesyłała do NIemiec. Za dwa trzy dni będzie miał u siebie.
lumia nie możesz tak myśleć! Lekarz nie usunąłby ci przecież żywego płodu, szczątki są przesyłane do labo i wynik hist.-pat. by to wykazał. A wiesz dlaczego jestem taka "mądra"? Bo sama niemal oskarżyłam o to swojego gina... Niby rozumiałam to co gin do mnie mówi, że tam nic nie ma, że nie można dłużej tego zostawiać w macicy bo zakażenie itd., ale cały czas miałam poczucie, ze nie daję mojemu dziecku szansy, że skazuję go na śmierć... Na moje życzenie robił mi badanie co tydzień, w 9tc zapowiedział jednak, że to już naprawdę ostatnie. Zgłosiłam się na zabieg, z pierwszym skrzepem wypłynął ze mnie malutki pęknięty pęcherzyk, przyznałam mu wtedy rację. Ale już kolejny raz wypłynęła ze mnie kosmówka, tak się ułożyła, że byłam pewna, że tam leży malusieńkie dziecko... Wpadłam w rozpacz, nie pamiętam poczatku rozmowy z ginem, ale w pewnej chwili dotarło do mnie to, że on bardzo cierpliwie tłumaczy mi, że nie mógłby zabić zdrowego płodu. Nie wiem skąd wziął dla mnie tyle zrozumienia... A potem gdy już było po wszystkim uświadomiłam sobie, że przecież dziecko w tym wieku byłoby kilkumilimetrową miniaturką i na pewno nie miałoby koloru skóry dorosłego człowieka. Wynik hist.-pat. wykazał już cechy zakażenia... Przepraszam, że tak to obrazowo wszystko opisałam, ale sama wiem co to poczucie winy i nie chcę, żebyś się w to zapędzała. Życzę ci, abyś wkrótce miała dla nas super wieści!!!
anula cieszę się, dobry lekarz to podstawa. Ja przeżyłabym swoją stratę jeszcze o wiele gorzej, gdyby gin okazał się jakimś chamem bez krzty współczucia... trzymam &&&&&&&&&& za wtorkową wizytę