reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża Po Poronieniu

Juchu, pewna to ja jestem, ze moja owulacja zawsze jest pozniej, niz ustawa przewiduje ;) Z poczatku myslalam, ze takie przypadki sa zawarte w normach, te widelki sa dlatego, ze normy uwzgledniaja, iz nie kazda z nas ma owulacje w takim a nie innym terminie, teraz dochodze do wniosku, ze moze raczej widelki sa dlatego, ze roznie bywa z odlegloscia czasowa miedzy zaplodnieniem a zagniezdzeniem.
 
reklama
Cześć dziewczynki moje kochane cieszę się ,że na wizytach wszystko ok na takie wieści czekałam :)
ja dziś mam w planach spacerek bo pogoda piękna, a tym czasem robię kotlety sojowe i ziemniaczki z sosikiem ,ja oczywiście jem bez sosu , no i może porządki w szafce zrobię bo mam burdel taki ,że się w głowie nie mieści , dziś z rana sobie popłakałam czasem tak mam jak przypomnę sobie ,że moje dziecko miałoby 5 latek i np właśnie bym je prowadziła do przedszkola , i tak mi z tym czasem ciężko no i masz znowu się poryczałam :confused2:, chodzi o to ,że mnie to nadal boli mimo ,że to było dawno jak pójdę do psychologa to z nią o tym pogadam ,że czasem nie mogę po prostu takich myśli opanować ,ale to chyba normalne jak myślicie?
Czasem dopadają mnie myśli typu ,a co jeśli plan Boga wygląda tak ,że ja już mamą ziemską nie zostanę i znowu czeka mnie powtórka i wtedy jest mi ciężko ,a nikt mnie nie rozumie np M jak z nim rozmawiam o tym ,że w razie co to mógłby mi pomagać w domu gdyby ciąża była zagrożona to on ,że to nie możliwe ,że jesteśmy zdrowi 6 lat temu też byliśmy zdrowi i co się stało ? nie wiem Wy staraczki też macie takie myśli i obawy?Bo ,że ciężaróweczki nasze się boją o maleństwa to wiem doskonale sama żyłam w takim strachu kiedy coś się działo.
 
Kobietko po pierwsze podziwiam Cię za Twoją otwartość. Masz podobną chorobę jak moja siostra. Tylko że ona zaczęła chorować po samobójstwie mojego kolegi, który bardzo dziwnie odebrał sobie życie. I nie mogła sobie z tym poradzić. Ona też potrafi otwarcie rozmawiać o chorobie, ja pewnie bym nie potrafiła... Co do obaw... Też się okropnie bałam jak staraliśmy się o Oliwkę. Sama myślałam że wyląduje u psychologa bo miałam takie jazdy że masakra... Najlepiej jest o tym nie myśleć... Tylko jak to zrobić. Ja często myślę o moim aniołku, ale zaraz patrze na Oliwkę i przecież jej by nie było gdyby nie aniołek. I dziękuję mu za to że dał nam tak cudowną córeczkę.
 
edytka 3maj się kochana. Nim się nie obejrzysz mąż wroci i znowu bedziecie sie starac o malenstwo, albo Ty szybko skonczysz szkole, obronisz mgr i do niego dolaczysz:)

pleni gratulację udanej wizyty:) niech malutka zdrowo rosnie!!!

czarna &&&&&&&&&& za wizytę!!!

agnieszkaala super że z maluszkiem wszystko dobrze. Ja mam nadzieję ze w piatek tez uslysze pierwszy raz serducho, bo tydzien temu tylko widzialam jak bije.

katherine mi lekarz powiedzial zebym nie patrzyla na normy lab. tylko na to czy beta prawidlowo przyrasta. Prawidlowy przyrost to min 66 % w ciagu 48h.

nisiao ja takie nitki jasno rozowe w sluzie mialam w dniu spodziewanego @ i wtedy dzidzia sie zagniezdzala.

Moj m przeszedl wczoraj samego siebie. Jeszcze tak nerwowego go nie widzialam. Zbil mi wczoraj ( niby niechcacy) oliwy z oliwek smakowe( jedna mala ponad 20zl)de....l
a jak chcialam mu w nocy zabrac moja poduszke to zaczal kląć na mnie ze idzie jutro do pracy i potrzebuje sie wyspac, ubral sie i poszedl spac do samochodu. Oczywiscie du..a mu zmarla i przylazl za 2 h.
Powiedzialam mu ze chyba robi wszystko zebym znow po......nila;/ a on nic na to...............:( jestem zalamana nie wiem co sie z nim stalo..... nie poznaje go..............
po wizycie u gina zostaje u rodzicow.......;(
 
Hm, widze, ze wiekszosc z Was latami przezywa i wspomina. Ja jestem jakas inna. Chyba jestem jakas oschla i oziebla. W ogole juz nie przezywam straty. Strat, bo przeciez dwie byly, ale ta druga wydarzyla sie tak wczesnie, ze zapominam o niej. Bylo, minelo. Lapalam sie co najwyzej na tym, ze chwilami brala mnie zazdrosc wobec tych, co maja dzieci, ktorym udaje sie ot tak, bez staran, bez planowania, bez niczego, i wtedy mialam jakis taki zal, ze mi nie wyszlo. Ale domyslam sie, ze takie same uczucia targaja kazda kobieta, ktora stara sie kilka cykli, wiec pewnie nic wyjatkowego. A w tej chwili nawet tego nie czuje, bo wiem, ze przeciez ja teraz tez juz oczekuje, wiec nie mam czego zazdroscic. Dotychcasowe doswiadczenia jedynie sprowadzily mnie twardo na ziemie. Juz wiem, ze 'jestem w ciazy' wcale nie znaczy to samo, co 'bede miala dziecko'.

(Jeju, tu musze sobie pozwolic na dygresje i zlosliwosc jezykowa. Ostatnio mialam do czynienia z feministka, ktora miala fiola na punkcie odzwierciedlenia plci w jezyku i jak mowilo sie o 'kims' i w konwersacji okreslalo sie 'kogos' jako 'he', momentalnie przerywala i poprawiala, ze 'he or she'. I nie mozna bylo mowic, ze 'a guy', tylko 'a person'. I myslac o niej od razu zlosliwie ulozylo mi sie zdanie w glowie: 'If a person is pregnant, it doesn't necesarily mean that he or she will have a baby'.)

Ech, nie wiem, czy ja jestem wyprana z uczuc, czy to tylko kwestia mojego podejscia do calej sprawy. W koncu ja dalej czekam na moja 'Kijanke', te sama, a w glowie to ja stracilam ciaze, owszem, ale nie dziecko.

ja cos czuje, ze jak tak dalej pojdzie, to niezle przytyje. Caly czas mam takie niewygodne uczucie na zoladku. Przechodzi w momencie, gdy jem i chwile po jedzeniu. Chwile. A potem wraca. Wiec w zasadzie niewiele myslac - ciagle miedle geba. Omnomnomnomnom.
 
Hm, widze, ze wiekszosc z Was latami przezywa i wspomina. Ja jestem jakas inna. Chyba jestem jakas oschla i oziebla. W ogole juz nie przezywam straty. Strat, bo przeciez dwie byly, ale ta druga wydarzyla sie tak wczesnie, ze zapominam o niej. Bylo, minelo. Lapalam sie co najwyzej na tym, ze chwilami brala mnie zazdrosc wobec tych, co maja dzieci, ktorym udaje sie ot tak, bez staran, bez planowania, bez niczego, i wtedy mialam jakis taki zal, ze mi nie wyszlo. Ale domyslam sie, ze takie same uczucia targaja kazda kobieta, ktora stara sie kilka cykli, wiec pewnie nic wyjatkowego. A w tej chwili nawet tego nie czuje, bo wiem, ze przeciez ja teraz tez juz oczekuje, wiec nie mam czego zazdroscic. Dotychcasowe doswiadczenia jedynie sprowadzily mnie twardo na ziemie. Juz wiem, ze 'jestem w ciazy' wcale nie znaczy to samo, co 'bede miala dziecko'.

(Jeju, tu musze sobie pozwolic na dygresje i zlosliwosc jezykowa. Ostatnio mialam do czynienia z feministka, ktora miala fiola na punkcie odzwierciedlenia plci w jezyku i jak mowilo sie o 'kims' i w konwersacji okreslalo sie 'kogos' jako 'he', momentalnie przerywala i poprawiala, ze 'he or she'. I nie mozna bylo mowic, ze 'a guy', tylko 'a person'. I myslac o niej od razu zlosliwie ulozylo mi sie zdanie w glowie: 'If a person is pregnant, it doesn't necesarily mean that he or she will have a baby'.)

Ech, nie wiem, czy ja jestem wyprana z uczuc, czy to tylko kwestia mojego podejscia do calej sprawy. W koncu ja dalej czekam na moja 'Kijanke', te sama, a w glowie to ja stracilam ciaze, owszem, ale nie dziecko.

ja cos czuje, ze jak tak dalej pojdzie, to niezle przytyje. Caly czas mam takie niewygodne uczucie na zoladku. Przechodzi w momencie, gdy jem i chwile po jedzeniu. Chwile. A potem wraca. Wiec w zasadzie niewiele myslac - ciagle miedle geba. Omnomnomnomnom.
 
Kwiatuszek- bardzo mnie wzruszyłaś , dziękuję Ci :*, ja staram się myśleć o mojej chorobie jak o każdej innej stąd taka otwartość , ja ogólnie jestem otwarta na ludzi i czasem mnie to gubi ,ale są też dobre osoby na tym świecie , nazywam moją chorobę chorobą duszy , jedni chorują na wątrobę , inni na serce ,a ja na duszę:)
Moja pani dr jest cudowna i kiedy podzieliłam się nią moimi obawami to dała mi skierowanie do psychologa do pani psycholog, która mam nadzieję mi pomoże mam do niej chodzić przez cały okres ciąży tak dla bhp , co do naszych Aniołków to masz rację one powodują ,że walczymy o kolejny cud i jesteśmy w tym bardzo zdeterminowane , gdyby nie to co się stało może nie doceniałabym tak bardzo macierzyństwa tak na to patrzę i absolutnie nie chcę urazić żadnych mam które szczęśliwie urodziły od razu, jak już urodzę moje maleństwo to popatrzę na nie i powiem do mojego Aniołeczka ,że dziękuję mu za opiekę , tam na górze będę mamą dla niego i tam się z nim spotkam bardzo w to wierzę zresztą ja sobie to tłumaczę tak ,że jestem już mamą i jak poszłam w zastępstwie na dzień mamy do mojego chrześniaka to prawie płakałam ręce mi się trzęsły i pomyślałam popatrz Aniołeczku pewnie podobnie wyglądał by ten dzień gdybyśmy byli razem , moja siostra była wtedy za granicą ,a ja poszłam jako mama chrzestna i tak jej dziękuję do dziś ,że dała mi namiastkę tego dnia...przepraszam ,ale muszę teraz pobyć trochę sama ze sobą tak bardzo się wzruszyłam , potem wpadnę buziaki i dziękuję jeszcze raz :*
 
jestem po wizycie

a więc tak : maluch waga ok 2950kg , szyjka trzyma , usg ogólnie ok , wszystkie pomiary zgodne z tyg ciąży , pobrane mam wymazy na paciokowca GBS i zlecone badania morfologie,mocz,HBS. wizyta za tydzień 22.05 omówimy wtedy CC i umówimy się na termin do szpitala (będzie to ok 5-6.06) , obejrzał bliznę po cc i powinno być wszystko ok , tzn nie powinna się rozejść . Cięcie robią mniej więcej w tym samym miejscu .
W szpitalu oczywiscie dostanę propozycję porodu SN , ale jeśli nie czuje się na siłach , mam odmówić .
Dziękuję za kciuki :)

Na czerwcówkach doczytałam , że Anillek jest w szpitalu , ale to z pododu pęcherza a nie maleństwa , więc może niedługo się odezwie.
 
Czesc Dziewczyny,

Jestem tu nowa, szukam troche porad przed kolejna ciaza.
Staralismy sie ponad rok o dzidzie, ale przez moja stresujaca prace, nie bylo takiej mozliwosci.
Postanowlismy wziasc 3 tygodnie urlopu i pojechac do rodziny do Polski ( mieszkamy na stale w Belgii) zaszlam w piersza tak bardzo wyczekiwana ciaze, oczywiscie jak zapewnie wiekszosc z was kupilam juz malutkie buciki skarpetki, moj maz co wieczor opowiadal brzuszkowi jak mu mina dzien, poronilam w 10 tygodniu. W druga ciaze zaszlam dwa miesiace pozniej, tym razem rowniez bardzo sie cieszylam ale liczylam z tym zeby nie mowic hop poki nie bede pewna, mialam racje poronilam w 13 tygodniu...Lekarze tutaj sa... nie wiele lepsi jak w polsce, pani poswiecila mi moze 10 min na badanie usg dopochwowe byla bardzo brutalna, nie mila burknela tylko no i po wszystkim, serce juz nie bije... kazala sie ubrac wystawila rachunek i mnie za drzwi. Oznajmili mi w recepcji ze na badania macicy itd trzeba czekac do trzeciego poronienia a na leki dla potrzymania ciazy do 8!!! to absurd...
Dalismy sobie na chwile spokoj, zaczelam sie lepiej odzywiac calkowicie zrezygnowalam z alkoholu nawet okazjonalnie, staram sie wiecej ruszac ( basen spacery) wczoraj odebralam wyniki od lekarza rodzinnego, jestem zdrowa, i mozna sie w sumie znow starac.
Macie jakies rady ?

Z gory dziekuje
 
reklama
Witam wszystkie przyszłe mamusie i starające się i wystarane,
jestem mamą 2 dzieci, ale zawsze marzyłam o trójeczce, Hubert i Ulcia to dzieci bardzo zaplanowane, z testów owulacyjnych, z zasady "tu i teraz, bo moja komórka krótko żyje", i to głownie problem głowy a nie fizjologii, niedawno dowiedziałam się, że jestem w upragnionej trzeciej ciąży - tak po prostu, nie wiem jak, gdzie, kiedy, w 6 tygodniu piękne serduszko, wszystko ok, umawiam się z lekarzem że teraz też CC, w 8 tygodniu lekarz robi się podczas badania nerwowy, uciska z każdej strony mój brzuch, a ja wpatruję się w plamkę na monitorze i widzę, że nic nie puka, dzidzia zmarła 1,5 tygodnia wcześniej, praktycznie po ostatnim USG, wyprosiłam lekarza o telefon do szpitala, 4 h później już byłam po zabiegu w drodze do domu, 4 h a przepaść nie do opisania, wyrzucam sobie mój lęk, moje złe przeczucia, to że zawiozłam chorą mamę do lekarza,a potem sama miałam wirusówkę, że nie brałam wcześniej foliku

teraz żyje tylko nadzieją, że mąż będzie chciał jeszcze ten jeden raz spróbować, będzie to dla mnie 7 ciąża, mam za sobą jeszcze jedno poronienie, ciąże biochemiczną i poród martwej córeczki w 24 tc z letalną wadą serca, nie potrafię go otwarcie zapytać, bo boję się że powie nie, choć na każdym kroku sugeruję mu, że marzę by nasze dziecko do nas wróciło, teraz tylko tym żyję, odliczam dni cyklu i cierpię, bo do starań jeszcze tak daleko, a może nie mam no co czekać, i mimo że mam w domu dwójkę dzieci, to moje serce się rozpadło, i czuję, że nie są one w stanie wypełnić tego instynktu macierzyńskiego, który narodził się we mnie wraz z tą małą istotką
 
Do góry