prija czas przyzwyczaja nas do bolu...bedzie lepiej...ja pierwszy raz poroniła w 2008r.nie powiem byla to wpadka,ale po zestresowaniu sie,szoku itd cieszyłam sie...niestety nie bylo mi dane cieszyc sie dlugo,bo w 5 tyg wszystko sie skonczyło.poszlam do lekarza oczywiscie usłyszalam,ze jestem mlodziutka,ze czasem sie tak zdaza,ze natura robi selekcje itd.kazała czekac 3 miesiace i dzialac...moj wtedy obecny partner nie chcial dziecka.byl starszy ode mnie o 4 lata,ale za glupi jak sie pozniej okazało.2 miesiace pozniej znowu bylam w ciazy-oklamalam go,ze biore tabletki anty itd,a pozniej powiedzialam,ze nawet jak sie bierze tabletki to mozna zajsc.dobrze sie czulam w przeciwienstwie do 1 ciazy,nic mnie nie bolało,nie mialam nawet objawow,ale tlumaczylam sobie to tym,ze jest wczesnie.w tym samym czasie jego siostra tez byla w ciazy-2 tyg dalej niz ja...u niej wygladalo to calkiem inaczej-byla senna itd ogolnie miala objawy.w 6 tyg zaczelam plamic,pojechalam do szpitala bylo juz po wszystkim...w szpitalu lezalam sama moj partner wtedy mnie nie odwiedzil ani razu co mialo pozniej swoje konsekwencje bo zrozumialam co to za czlowiek byl...poszlam do lekarza znowu usłyszalam,ze jestem mloda itd...chcialam robic badania-bylam zielona nie wiedzialam jakie,gdzie itd...lekarka powiedziala mi,ze badania po poronieniach robi sie zwykle po 3 stracie
wkurzona i zrozpaczona wyszlam z tam tad odpuscialm sobie dziecko,badania itd,zerwałam z chlopakiem...pozniej poznalam Bartka-mojego meza obecnego,zaczelismy myslec o dzieciach,opowiedzialam mu swoja przeszlosc,bałam sie,ze nie bedzie chcial,albo,ze bedzie sie bał...ale nie okazał sie cudownym,wyrozumialym facetem ktory stwierdzil odrazu ze jak bedzie trzeba to on tez sie przebada,bo to nigdy nie wiadomo.pojechalismy do lodzi do instytutu tam lekarka pokierowala nas do genetyka i tam dopiero dowiedzialam sie o clexanie,acardzie,o krzepnieciu krwi itd...porobilisy badania,zaczelam brac leki i oto jestem w 10tyg...ale minelo az 4 lata zanim znowu zaczelam o tym myslec...i mnostwo kolezanek urodzilo dzieci tez bylam zazdrosna.jak wchodziałam na nk i widzialam zdjecia powstawiane takich malych kruszynek to łzy do oczu sie cisnely...jak bylismy w szpitalu i tam kobiety z wielkimi brzuszkami paradowaly patrzylam ze smutkiem i zazdroscia,moj maz to widzial,ale nic nie mowił,wiedzial,ze zadne slowa tu nie pomoga.trzeba dzialac.dlugo sie zastanawialismy czy damy rade itd,ja nie zarejestrowana,wynajmowane mieszkanie,ale Bartek zapytał jak nie teraz to kiedy????? zawsze bedzie stalo cos na przeszkodzie.wyszla sprawa z cytomegalia znowu sie załamałam,ale po 2 miesiacach pekła nam prezerwatywa i co???? ten szkrab na zdjeciu wlasnie rosnie sobie;-) dlatego prija wiem,ze jest ciezko.inaczej nie moze byc.ale ja wiem,ze i tobie sie uda...jak nie za miesiac,dwa to za pol roku,rok ale sie uda...mnie zajelo to az 4 lata,ale widocznie musialo tak byc...dlatego kochana bede trzymac && i czytac twoje posty i za kilka miesiecy pochwalisz sie nam tutaj dwoma kreskami...spojrz na kazda wreszcie przychodzi kolej....ja jestem po dwoch stratach,as po czterech...bedzie dobrze...jestem z toba...