U mnie wszystko było porąbane szukałam wsparcia w przyjaciołach bo mój mąż chyba nie zdawał sobie od początku sprawy ,że jestem chora wywaliłam go z domu i szukałam wsparcia u jego kolegi mało tego twierdziłam ,że to tego kolegę kocham , fakt dawał mi oparcie zawsze kiedy miałam problem on był przy gg i ze mną rozmawiał , ja i M mieliśmy osobne światy , jak już zdał sobie z tego sprawę wrócił i był ze mną kolega też się pojawił wiem teraz ,że mam wokół siebie życzliwych ludzi ,teraz mam oparcie w mężu w końcu zrozumiał, najgorsze jest to ,że jak choroba dopada to człowiek sobie z niej sprawy nie zdaje i wszystko zależy od rodziny i otoczenia bo ja twierdziłam ,że jestem zdrowa na ciężki odzdział trafiłam podobno z braku miejsc jedno co utkwiło mi w pamięci jak już byłam chora i zostałam sama z mamą (mąż był u teściów bo go wygoniłam) to ona też chciała sie wyprowadzić i zostawić mnie z tym samą ja uklękłam przed nią i błagałam ,żeby mnie nie zostawiała a ona mnie odepchnęła tak ,że walnęłam głową o krzesło nigdy tego nie zapomnę:-(staram się przełamać opór do bliskości z nią ale jest ciężko czasem jak na nią spojrzę to sobie przypominam jej wściekłość,a potem jak mnie zostawia na tym oddziale coś okropnego ,ale tak jak mówisz to już za mną jestem twarda tam się nauczyłam mówić nie , wyrażać swoje zdanie robić tak jak ja uważam za stosowne zaprowadzam nowe porządki w domu , najgorsze jest to ,że znowu palę tam się nie dało nie palić i znowu przywykłam do fajek ,ale słabe popalam sobie, uff ale się rozpisałam idę kręcić naleśniki :-).Dziękuję za ciepłe słowa i trzymam kciuki za Twoją fasolkę.
W sprawie twojej bratowej nie zawsze należy usprawiedliwiać słów chorobą , bo może być tak ,że ona sobie zdaje sprawę ,ale uważa ,ze wstyd się przyznać jak mój tata poprawiło mu się poprzez moją chorobę wrócił do domu i jest z nami ,ale nie przyznał sie ,że też ma problem z oceną sytuacji ,ale to już głębszy temat do rozpisania.