reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Zdrowie naszych maleństw- wizyty u lekarzy,szczepienia i wszystko z tym związane:)

Never, wiesz to jest tak: jeśli czytasz, ze do powikłań dochodzi w 0,1% przypadków, myslisz sobie...eeeeeeeeeeeeeee, to spoko. Jesli Twoje dziecko jest tym 0,1% ...pytasz...dlaczego??? dlaczego byłam taka głupia i szczepiłam?
Gdy u mojej Naty doszło do powikłań, to lekarz powiedział mi, że nie informują, bo do powikłań dochodzi w 0,ileśtam% przypadków. Teraz sie informuje.
Poznałam na ubiegłym turnusie 2 dzieci z powikłaniami poszczepiennymi. Uwierz mi, zdarzaja się. I czesto zmieniaja zdrowe dziecko w dziecko wymagajace 24godzinnej opieki..
Magda, nie wiem po którym szczepieniu. jedna dziewczynka była baaaardzo opóźniona. 2,5 roku, nie chodzi, wiotka, baardzo wolno odpowiadająca na pytania, przecudna, słodziutka, ale robiąca wszystko i myśląca jakby w zwolnionym tempie. Druga dziewczynka, starsza (nie wiem dokładnie ile lat), żyjaca zupełnie w swoim swiecie - nie mówi tylko stale krzyczy albo bełkocze trzymając palec w buzi, chodzi na sztywnych nogach. To sa właśnie powikłania neurologiczne najgrubszego kalibru.
Bliżej tak tylko rozmawiałam tylko z mama tej pierwszej dziewczynki. W każdej rozmowie własciwie mówiła: gdybybym mogła cofnąc czas...gdybym wiedziała..
U mojej Naty były powikłania neurologiczne ale z tych najsłabszych - zatrzymała sie w rozwoju i płakała non stop przez 6 tyg. Jest to okreslane jako "reakcja alergiczna".
Nie chcę siac paniki, ale uważam, ze trzeba miec świadomość jaka podaje sie szczepionę, czy zawiera thiomesal, w jakiej ilosci, że jesli dziecko ma problemy to zadnych skojarzonych szczepionek itd. Żeby potem nie mówić..gdybym była wiedziała..
 
reklama
Właśnie Aga...trzeba mieć świadomość tego co się robi i tyle. Nie wiedza nas nie ustrzeże, choć jakby świat był piękny jakbyśmy wielu rzeczy nie wiedzieli prawda?
 
Właśnie nie Franiowa - nie myślę tak. Sama jestem z tych 5% co się nie cofnęło poszerzenie UKM jeszcze w okresie płodowych, to rozumiem.
Chodzi mi o to, że teraz wciąż toczy się walka o to czy są powikłania czy nie. Jak tak to jakie, jak nie, to z czego to wynika itd...
I każdy reaguje na to jak ja i boi się, że do czegoś może dojść w każdym momencie. Że dziecko upadnie i już coś z nim będzie nie tak. Na zawsze.
Najmniejsze, najdrobniejsze "podburzenie" powszechnie panującej opinii, że szczepienia są beee, budzą strach każdego i każdy wówczas staje się wyczulony.
Ja przyznam,że się boję cały czas, ale mąż jest taki "że temu nie wierzy" i już...
 
Wiecie co dziewczyny, już nie raz sobie myślałam, że nie powinnam sie w ogóle wypowiadać na tym wątku.. Zbyt często schizuję, ale wynika to tylko i wyłącznie z tego, co widziałam, słyszałam, poznałam w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy..
Dobrze, że kolejny raz nie będe w ciąży, bo chyba bym zwariowała..
Dzis podczas kolacji rozmowy mam przystole, obok mama z którą jeszcze nie rozmawiałam, rozmowa jak zawsze na początek: co dziecku, jakie rokowania itd. Mama mówi, że cytomegalia wrodzona, ja acha i że w ostatnim trymestrze się zaraziła? Nie..w 4 miesiącu.. Do dziś żyłam w swiadomości, że CMV jest niebezpieczny tylko ,jeśli do zakażenia dochodzi w ost trymestrze,, Jeśli do tego doda się, że połowa populacji jest nosicielami CMV, to...wszystkie miałyśmy kosmiczne szczęście..
 
Aga nie można tak myśleć. Myśląc co może sie nam przytrafić na prawdę nie powinniśmy wychodzić z domu tylko leżeć ciągle w łóżku. Ja myślę inaczej. Nie ja miałam kosmiczne szczęście że nic się nie stało tylko ktoś miał kosmicznego pecha że akurat mu się przytrafiło.
Ja będąc w ciąży też bardzo się o wszystko martwiłam. Pracowałam jakiś czas z dziećmi niepełnosprawnymi i wiem o co w tym chodzi. Ale nie tędy droga... nie można się martwić na zapas.
Mam nadzieję że jak będę w drugiej ciąży to mnie taki pech nadal będzie omijał szerokim łukiem.

Buziaki dla Ciebie i Franka :)
 
Ja też pracowałąm z niepełnosprawnymi, sama się do nich zaliczam przez chorą nerkę i kolano. Ale moja mama od 11 lat pracuje jako terapeuta, tata od 6 jako kierowca i jest jeszcze po ciężkim wypadku. Byłam w ciąży, jak postawiono nas w takiej sytuacji, że tata może z tego nie wyjdzie:( I tu się przyznam, że tak długo mnie tu nie było, bo po porodzie jeszcze tata był tym drugim do opieki:) Choć bardzo pomagał też mi przy malutkiej:) Na szczęście wszystko się udało i trzeba myśleć o plusach takich sytuacji. Trzeba czerpać te pozytywne elementy, nieważne, że są małe. W odniesieniu do całkoształtu są wieeeelkie:) Franiowa, ja wiem, że wciąż się obawiasz, spotykasz tyle przypadków różnych losów i zawirowań czy to medycznych, czy po prostu genetycznych, losowych. Ja miałam koleżankę w liceum, którą włożyli do złego inkubatora i dostała niedowładu nóg. Przeszła ponad 10 operacji. W pracy spotykałam noworodki z ciężkimi upośledzeniami z błędów lekarskich, powikłań po antybiotykach, no masę. Ludzie cierpią, matki oddają dzieci albo traktują je jak rzeczy. To straszne, ale w naszym świecie tak jest. Nie obowiązuje prawo rzymskie, gdzie chore dzieci zrzucało się z przepaści. I Chwała Bogu, bo i medycyna i człowiek sam w sobie rozwinął taką etykę postępowania, że i współuczuje i pomaga i KOCHA. To ostatnie jest najważniejsze. Pisz nam tu wszystko., bo każda z nas dzieli Twój ból. I każda z nas gratuluje Ci bycia taką matką. Aż mi się przypomina jak moja mama walczyła o moje zdrowie, jak tułaliśmy się po szpitalach i lekarzach. Może moja wada umywa się do Twoich problemów, ale rozumiem Cię i w ciąży modliłam się o zdrowie mojego dziecka. Każda matka się boi, nawet jak maluch ma katar....ale się rozpisałam...
 
reklama
Dzięki dziewczyny.
Pisząc tu o powikłaniach poszczepiennych czy CMV chciałam tylko pokazać, że nie sa to przypadki tylko teoretyczne, które nas na pewno nigdy nie będą dotyczyć.
Co do Franka, to oczywiście wierzę w niego nieustannie. Mały rośnie i coraz bardziej widać w jakim kierunku zmierza. W ostatnich dniach znowu usłyszałam 2 niezbyt napawające optymizmem wiadomości, już nawet o tym nie piszę, zeby nie usłyszec, że przesadzam lub że nie wierze we Frania.W sumie jestem wdzięczna za owe niezbyt optymistyczne prognozy, bo wiem ze trzeba walczyc, zeby wyrwac ile się da. Tylko czasem strach czy zmęczenie zwyczajnie, po ludzku biorą górę.
 
Do góry