Witam serdecznie, nieśmiało pukam , chciałabym tu zagościć ;-) oby mi było dane.
Mam na imię Olka, 37 lat.
Dzisiaj potwierdziło się bijące serduszko

ale przeszłam już troszkę.... OM 3.12, teścik - piękne 2 kreseczki, radość w domu.... niestety na 2 dni, zrobiłam sobie TSH i wynik prawie 300 :/ to był piątek. Na poniedziałek umówiłam się prywatnie u ginekologa-endokrynologa, przed samym gabinetem zaczęłam krwawić. Leciało ze mnie że ojoj

kierunek szpital...
Że było już późno , szybkie badanie, usg, diagnoza w trakcie poronienia. Na drugi dzień przyszedł ordynator i powiedział że 2 dni poczekamy. Kolejne usg- inna pani doktor, skrzepy, puste jajo do zabiegu....Jednak pan ordynator powiedział że się tego nie podejmie,jajo się nie poroniło, kontrola za 2 tyg.
Po 2 tyg czyli w 7tc - zarodek lecz brak serducha.
No i dzisiaj po 10 dniach podobno serducho biło - nie widziałam , ale podobno bije ;-)
Tak się boję że nawet nie umiem się tak szczerze cieszyć żeby nie zapeszyć...
Troszkę się rozpisałam ... przepraszam