No tak do zdjęć, a u mnie nawet w 9 miesiącu będę wyglądać jakbym była w 5-6. Nikt mi nie chciał w tamtej ciąży uwierzyć, że ja zaraz rodze.
A szpital dlatego, że... Długa historia
ale może ktoś będzie chętny przeczytać. W sierpniu, jakieś 9 miesięcy po ciąży stresowalam się, bo jeszcze nie miałam sukni ślubnej, a ślub we wrześniu, i coś o tym rozmawialiśmy w rodzinie i mnie moja mama zdenerwowała. Wtedy pierwszy raz siedząc na krześle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Jak wróciłam z wakacji to poszłam do lekarza rodzinnego. On mnie wtedy osluchal i usłyszał głośny szmer serca (zrobił EKG i badania krwi) i powiedział, że ma Pani mało czasu, bo to chyba zastawka. Dał mi wtedy skierowanie do szpitala i tam 5 dni przed ślubem dowiedziałam się, że mam w sercu wadę genetyczną, której miałam nie mieć, o nazwie kardiomiopatia przerostowa. U mojego brata wyszła, gdy on miał jakieś 13 lat, mnie też wtedy badano i nic nie było. Radość rodziców, że przynajmniej ja tego nie mam, a po 10 latach okazuje się, że też mam i to gorsze niż mój tata i brat. Kardiolog w grudniu mi powiedział, że jak chce drugie dziecko to teraz, bo potem będzie większe zagrożenie. No i udało nam się, ale raz mialam już prawie omdlenie bez zdenerwowania czy wysiłku. I to takie omdlenia jak mi się zaczynają to trwają nawet do wieczora do nocy, że leżę i czuję, że odplywam.
No i tak przez to i rozmowę z kardiologiem, trafiłam do szpitala i w poniedziałek jadę karetka do kliniki do Szczecina i będą mi robić zabieg wczepienia defibrylatora, który w razie tych omdleń będzie prądem ratował moje życie.
Koniec (tak trochę w skrócie to wszystko)
PS. Jeszcze w czerwcu byłam w Karpaczu i w chuscie niosłam córkę na Śnieżkę. Czemu wtedy nie miałam tych omdleń? Nie wiem.