Ja nic nie obstawiam.
Moim.dzieciom jest wybitnie dobrze u mnie w brzuchu i trzeba zawsze interweniować żeby je wykurzyć na tą stronę brzucha.
Więc nawet nie strzelam kiedy.
W szpitalu nie ma u nas "zwiedzania", nie znam lekarzy ani położnych.
Lekarza dwa razy widziałam przy poprzednich porodach. Przy pierwszym mnie szył po nacięciu a przy drugim przyszedł się oprzeć o parapet i popatrzeć jak mi idzie. Także ten.....
A położne to zaliczam po dwie trzy zmiany więc też nie ma co się przywiązywać
Więc dopiero jak pojadę to się dowiem co mi w udziale przypadło.
Hihi.
Jedną tylko kojarzę, bo jest brzydka, niemiła i ma zawsze tak sklejone tuszem rzęsy że wyglądają jakby je trzy tylko miała. Jak żaba Monika z tej bajki! Jak słowo daje.
I wszyscy byle nie ta franca