reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Wrześniowe mamy 2018

A ja nie wiem ile dni mi zostało [emoji14] termin na 1 września, mam cichą nadzieję drugą połowę sierpnia, teraz się boje, żeby nie urodzić już, a w sierpniu będę błagać, żeby nie przenosić [emoji14] starszą urodzilam dokładnie w terminie z om ;)
 
reklama
Moj z kolei kocha status quo, najlepiej zeby nawet szklanek w szafce nie przestawiac ;). Troche sie boje, ze dla niego dziecko to bedzie mega rewolucja. Bylismy u kolezanki, ktora ma 4-latke i wiadomo w salonie kacik z zabawkami, ale b. uporzadkowany, a ten po powrocie do domu mi mowi, ze taki balagan z powodu dziecka maja ;). Myslalam, ze padne :(.
To ja mam tak jak Twój mąż tylko u mnie to jest na tle natręctw....
Ale wk..iam się na maksa jak np. kubek wyląduje na półce ze szklankami albo jak coś nie jest ułożone od najmniejszego do największego lub odwrotnie.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak przy dzieciach to jest uciążliwe...
Po pierwsze dzieci nie rozumieją systemu porządku wg. mamy po drugie dla nich bałagan to pojęcie abstrakcyjne... ja pod kątem wyluzowania z tym choćby tylko u nich w pokoju przebrnęłam kilka sesji tetapeutycznych...
 
Świadomość wzrasta, standardy się zmieniają ale jak położna warczy "nie zginać, nie pić, położyć się" to nie zawsze da się współpracować tak jak by się chciało.
 
Przede wszystkim na stole rodzimy tak jakby "pod górkę". Zwróć uwagę jak jest zbudowana ludzka kość ogonowa. Podwija się na końcu. Więc jak przemy na leżąco musimy duuuuzo więcej siły w to włożyć i walczymy z grawitacja. Jak kucamy, kleczymy, whatever, grawitacja nam pomaga i czasem w ogóle nie jest konieczne parcie. Dziecko wychodzi pod wpływem skurczów, a nie naszego wysilku. Na dodatek jak leżymy, uciskana jest żyła główna, możemy mieć problemy z oddychaniem, a dziecko wahania tętna. Takie leżące porody to te, w których najczęściej konieczne są interwencje medyczne lub wręcz kończą się cc. Nie mówiąc już o tym, że pozycja leżąca nawet trzykrotnie przedłuża drugą fazę porodu.
No. Wygadała się Anka [emoji14]
Zgadzam się... ja K. rodziłam do 10cm w wodzie i luzik a jak mnie położyli na stół to 2.5h męki. Spadki tętna u dziecka. Mi tlen do nosa. Koniec końców rozcinanie, Vacum, wyciskanie młodego przez 3 osoby i niedotlenienie jego. Bartka większość czasu rodziłam w domu trochę na toalecie. Trochę na klęczkach i kuckach... spacer po schodach do karetki i z karetki potem siedzenie na wózku położyłam się na łóżko ale na bok zwijając w pozycję embrionalną z jedną nogą zadartą do góry. Dwa parcia i po wszystkim.
 
W tym tygodniu bede zajmowac sie swoja wyprawka: koszule, majtasy do porodu itp.poza tym potrzebuje troche kosmetykow i kilku ciuchow na teraz. Moze umowie nam sesje foto?
Poza tym musze zdecydowac czy ide na wesele przyjaciela. Na slub na pewno sie wybierzemy, ale rozwazam jeszcze, czy pojsc na wesele. Nie wiem czy wytrzymam i chcialabym sie ładnie prezentowac, a to moze byc trudne :(. Musze zdobyc sukienke, sprawdzic czy dam rade zalozyc buty na obcasie (na plaskich nie pojde ;)).
Ja.też w tym tygodniu będę zamawiać te klamoty wszystkie.

Co do imprezy to zawsze alternatywą są sandały na koturnie. Niby obcas ale ten ciężar inaczej się rozkłada.
My idziemy na koniec czerwca na osiemnastkę i sandały na koturnie czekają.
Słomkowy obcas i dwa paseczki błękitne. Lubię je bardzo.
A do tego sukienka prosta taka dresówka, obcisła za kolano ciut, z tym panelem marszczonym na brzuszku.
Za 55 zł kupiłam na allegro
 
To ja mam tak jak Twój mąż tylko u mnie to jest na tle natręctw....
Ale wk..iam się na maksa jak np. kubek wyląduje na półce ze szklankami albo jak coś nie jest ułożone od najmniejszego do największego lub odwrotnie.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak przy dzieciach to jest uciążliwe...
Po pierwsze dzieci nie rozumieją systemu porządku wg. mamy po drugie dla nich bałagan to pojęcie abstrakcyjne... ja pod kątem wyluzowania z tym choćby tylko u nich w pokoju przebrnęłam kilka sesji tetapeutycznych...
Ooo ja tez uwielbiam porzadek, wiec pod tym wzgledem jestesmy dobrani, ale on ma troche obsesje porzadkowania ;). Ja jednak rozumiem, ze dziecko potrzebuje przestrzeni, spontanicznosci, tworzenia w zabawie. Zobaczymy jak to bedzie :).
 
Moj z kolei kocha status quo, najlepiej zeby nawet szklanek w szafce nie przestawiac ;). Troche sie boje, ze dla niego dziecko to bedzie mega rewolucja. Bylismy u kolezanki, ktora ma 4-latke i wiadomo w salonie kacik z zabawkami, ale b. uporzadkowany, a ten po powrocie do domu mi mowi, ze taki balagan z powodu dziecka maja ;). Myslalam, ze padne :(.

Faceci maja inaczej ... ja na początku jak robiłam te przemeblowania to mówił ze nie może nic znaleźć itd a jak przestałam to mu tego brakowało :) nie utrafi ... mam osoby w rodzinie które przy jednym dziecku całe mieszkanie maja w misiach, zabawkach ,naklejkach na ścianach włącznie z ich sypialnia ... jak stamtąd wychodzę to mi lepiej psychicznie aż. Ale tez nie można dać się zwariować żeby dziecku nic nie wolno było mieć. Poprostu z czasem wyposrodkujecie to, zobaczysz ile znosi Twój. Jakie Ty odczuwasz potrzeby ... mi się np zawsze marzył kącik w kuchni żeby mogły się bawić , Niestety nie miałam miejsca . Ale sypialnie czy salon starałam się chronić od zabawek. Jeżeli coś zniosłam do zabawy bo chciałam coś spokojnie zrobić to potem wracało do pokojów dzieci. Jak były większe to odnosiły same. Napewno facet już musi się oswoić z nowym członkiem rodziny zwłaszcza jeżeli dzieci widzi tyle co u znajomych
 
Dziecko będzie "powoli" zabierać coraz więcej przestrzeni. Przyzwyczaicie się.
Kwestia ogarnięcia. Ja nigdy nie miałam bałaganu w całym domu. Jak był bajzel zabawkowy to organiczny do jednego pomieszczenia. Jak się wysypywało do kuchni to nogą przesuwałam.do pokoiku.
A po zabawie sprzątanie dopiero :blink:
 
To ja mam tak jak Twój mąż tylko u mnie to jest na tle natręctw....
Ale wk..iam się na maksa jak np. kubek wyląduje na półce ze szklankami albo jak coś nie jest ułożone od najmniejszego do największego lub odwrotnie.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak przy dzieciach to jest uciążliwe...
Po pierwsze dzieci nie rozumieją systemu porządku wg. mamy po drugie dla nich bałagan to pojęcie abstrakcyjne... ja pod kątem wyluzowania z tym choćby tylko u nich w pokoju przebrnęłam kilka sesji tetapeutycznych...

Mi się wyciszyło bo ile można razy się kłócić lub pakować do wyprowadzki z powodu złe odłożonej rzeczy ... ale to dlatego ze w domu rodzinnym nie miałam własnego kata, wszystko było wspólne i nikt nie szanował ani rzeczy innych ani porządku. Jak poszłam na swoje to miałam fiksa na tym punkcie.
 
reklama
Ooo ja tez uwielbiam porzadek, wiec pod tym wzgledem jestesmy dobrani, ale on ma troche obsesje porzadkowania ;). Ja jednak rozumiem, ze dziecko potrzebuje przestrzeni, spontanicznosci, tworzenia w zabawie. Zobaczymy jak to bedzie :).
No ja swoich początkowo przyznaję się bez bicia upośledziłam pid tym względem bo do szału doprowadzał mnie syf podczas malowania, wycinania i klejenia mimo że sama jestem bardziej artystyczna dusza.



Wiecie mi też powoli włącza się syndrom wicia ale... gdybym miała kasy jak nie mam to nie byłoby o czym mówić. Zamówiłabym ekipę żeby mi te tynki u chłopaków ogarneli i meble z IKEA z montażem... a potem to już tylko szał zakupów ale zależy mi by chłopcy choc na tydzień wyjechali nad morze i na to każdy grosik idzie...
 
Do góry