Ja mam wlasnie problem, po 10 latach niejezdzenia od ponad roku staram sie prowadzic ale z mezem, ktory mi podpowiada a raczej zirytowany prawie krzyczy obok. Jest ciezko, za kazdym razem popelnie jakis mniejszy lub wiekszy blad, nie wiem czy to kwestia za malej koncentracji, zbyt duzego stresu czy mojej odpornosci na sukces w tej kwestii.
Moj maz powiedzial, ze dorobi sie zawalu serca widzac jak jezdze i on wymieka. Z racji, ze mieszkamy w Krakowie to boje sie sama tu wyjechac bez niego, auto mamy wspolne ale on dojezdza nim codziennie do pracy wiec dochodzi stres, ze jak cos mi pojdzie nie tak to przeze mnie bedzie bez auta. Drugiego samochodu nie ma sensu kupowac bo ja mam prace w 90% zdalna i to auto by tylko stalo na parkingu.
Ile czasu Ci zajal powrot do jazdy, mialas jakas metode?