Witam.
Co ja wczoraj przeżyłam. A właściwie ledwie wszyscy przeżyliśmy... Położyłam się spać z Antkiem, bo nie chciał sam zasnąć, no i zasnęłam. Mąż w tym czasie smażył sobie frytki. Nagle wpada spłoszony do pokoju, gdzie spaliśmy i drzwi były zamknięte. Ja sie pytam A TY CO? A on na to, że spalił te frytki. Tzn zostawił na gazie poszedł do pokoju i zasnął. Na szczęcie dym zaczął go dusić i się obudził. W pokoju, kuchni siwo, że nic nie było widać i nie było czym oddychać. Szybko pootwierał okna, zrobił przeciąg, garnek na balkon. Trochę trwało, zanim można było normalnie oddychać.. Ja szybko Antka zawinęłam w kołdrę, założyłam czapkę i do okna. Bałam się zatrucia. Mam nadzieję, że to w żaden sposób nie zaszkodziło Frankowi. Wcale nie wychodziłam do tego zadymionego pokoju, jedynie nawdychałam się tego, co się dostało, jak mąż latał zaczerpnąć trochę powietrza. Jeszcze teraz czuję ten smród. Do rana okna pouchylane, a i tak czuć.
dziewczyny pieczecie jakieś ciasto na święta???
jak tak to jakie??
macie może jakiś przepis na ciasto z orzechami??
Ja robię KRÓLOWA ŚNIEGU się nazywa. Ciasto jest takie lekkie, kokosowe, przełożony masą budyniową ugotowaną na soku brzoskwiniowym z brzoskwiniami. Jak dla mnie pyszny.
Pogoda u nas dzisiaj rewelacja, słonko pięknie świeci.
Antoś już lepiej. Nawet już tak bardzo nie kaszle, trochę ma katar jeszcze.
Obiad mam od wczoraj, więc luz dzisiaj. Jedynie trochę ogarniam chałupkę. Tak na raty, po trochu, bo pobolewa mnie w pachwinach...
Miłego dnia...