Ritta - to widzę, że wczoraj identycznie spędzałyśmy czas, też byłam w zoo
Alicja- mi też się marzy grzybobranie w lesie praktycznie co roku chodzę na grzyby, no ale w tym roku to już sobie chyba odpuszczę
alpine- mam nadzieję, że nie wymęczyli Cię tam w tym szpitalu już i że tulisz maluszka, a o bólu zapominasz
ania//- może teściowa jakichś ziółek doda do obiadu i Cię pogoni do szpitala hehe
Ja wczoraj miałam wizytę i ktg, na wizycie wszystko ok, szyjka miękka, ale nic poza tym. Wystraszyli mnie na ktg... kazali po 3 godzinach wrócić i powtórzyć badanie bo były jakieś zaniki tętna płodu ale na szczęście okazało się po powtórce, że jest wszystko dobrze i może te peloty (czy jak to się nazywa) nie wychwytywały czasem dzidziusia. Ale już miałam czarne myśli o szpitalu itp Byłam wczoraj także na długim spacerze w zoo, później na naszym "słynnym molo" i ogólnie dzień bardzo udany, ale wieczór znów ze stresem. Mój narzeczony przedwczoraj zapomniał kluczy z pracy i mieliśmy tylko moje więc umówiliśmy się, że zostawi je w skrzynce na listy i ja wzięłam tylko kluczyk od skrzynki. Przychodzę wieczorem do domu, chcę wziąć klucze, a okazuje się, że ich nie ma... Dzwonię do Daniela, a on mówi, że zostawił, ale na klatce był chłopczyk (syn sąsiadki) z zespołem Downa no i może on wziął. Więc poszłam do tej sąsiadki, ale ona mówi, że niczego nie przynosił do domu... Na szczęście niedługo później narzeczony wrócił do domu ze swoimi kluczami i weszliśmy do domu. Dziś mieliśmy w zamiarze wymienić wkładkę, ale rano przyszła sąsiadka i przyniosła te klucze, jednak znalazła je, chłopczyk je wyciągnął ze skrzynki. Bardzo nas przepraszała, ale to w sumie nie jej wina tylko nasza, bo nie należało to do najodpowiedzialniejszych zostawiać klucze w skrzynce na listy...
Alicja- mi też się marzy grzybobranie w lesie praktycznie co roku chodzę na grzyby, no ale w tym roku to już sobie chyba odpuszczę
alpine- mam nadzieję, że nie wymęczyli Cię tam w tym szpitalu już i że tulisz maluszka, a o bólu zapominasz
ania//- może teściowa jakichś ziółek doda do obiadu i Cię pogoni do szpitala hehe
Ja wczoraj miałam wizytę i ktg, na wizycie wszystko ok, szyjka miękka, ale nic poza tym. Wystraszyli mnie na ktg... kazali po 3 godzinach wrócić i powtórzyć badanie bo były jakieś zaniki tętna płodu ale na szczęście okazało się po powtórce, że jest wszystko dobrze i może te peloty (czy jak to się nazywa) nie wychwytywały czasem dzidziusia. Ale już miałam czarne myśli o szpitalu itp Byłam wczoraj także na długim spacerze w zoo, później na naszym "słynnym molo" i ogólnie dzień bardzo udany, ale wieczór znów ze stresem. Mój narzeczony przedwczoraj zapomniał kluczy z pracy i mieliśmy tylko moje więc umówiliśmy się, że zostawi je w skrzynce na listy i ja wzięłam tylko kluczyk od skrzynki. Przychodzę wieczorem do domu, chcę wziąć klucze, a okazuje się, że ich nie ma... Dzwonię do Daniela, a on mówi, że zostawił, ale na klatce był chłopczyk (syn sąsiadki) z zespołem Downa no i może on wziął. Więc poszłam do tej sąsiadki, ale ona mówi, że niczego nie przynosił do domu... Na szczęście niedługo później narzeczony wrócił do domu ze swoimi kluczami i weszliśmy do domu. Dziś mieliśmy w zamiarze wymienić wkładkę, ale rano przyszła sąsiadka i przyniosła te klucze, jednak znalazła je, chłopczyk je wyciągnął ze skrzynki. Bardzo nas przepraszała, ale to w sumie nie jej wina tylko nasza, bo nie należało to do najodpowiedzialniejszych zostawiać klucze w skrzynce na listy...