Jeju, ja dziś się zestresowałam :/
Biegałam co chwilę do łazienki na siku czy mi się chciało czy nie. No i w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać czy wody mi się nie sączą, bo ileż można sikać. No ale cały dzień jakoś się uspokajałam, że to niemożliwe a potem przypomniało mi się jak położna mówiła, że czasem tak może być. No i wtedy jakaś totalna panika mnie ogarnęła, więc mąż mówi, że do szpitala jedziemy sprawdzić, żeby być spokojnym. No i pojechaliśmy o 20. Zrobili mi ktg, usg na dwóch aparatach, lekarka zbadała no i to nie wody na pewno. No to ja się już uspokoiłam, a ona że zostawia mnie w szpitalu!
Niby pojechałam z walizką w razie czego, ale nie chciałam zostawać. Pytam jakie wskazanie, a ona, że po pierwsze jestem 6 dni po terminie a po drugie to dzidzia jest malutka (3 kg) i lepiej kontrolować. No tylko, że o tym, że ona malutka to ja od początku wiem, bo całą ciążę ona taka malutka była. W 36 tc miała niecałe 2200. I teraz jak na ktg chodziłam to też mówili, że malutka, ale że taka jej uroda, nikt nie wspominał o hospitalizacji.
No i nie zostałam. Musiałam podpisać, że na własne życzenie wychodzę do domu. No ale jutro jadę tam znowu do poradni na ktg, więc chyba bez sensu byłoby zostawać, a jutro i tak już na pewno mi skierowanie wypiszą, żeby zgłosić się do szpitala w przyszłym tygodniu. A zawsze to jeszcze kilka dni w domku i szansa, że może jednak malutka będzie sama chciała wyjść na świat...