Hej dziewczyny
Nie pisałam przez kilka dni bo byli u nas znajomi z PL więc tylko was podczytywałam.
Kurcze faktycznie robi się u nas już "poważnie" odkąd konkretnymi terminami rzucacie. ;-)
Ja byłam wczoraj u położnej iiiii.... potwierdziły się moje przypuszczenia, że mały nareszcie się obrócił!!! Byłam tego prawie pewna i wiem dokładnie kiedy bo w sobotę siedzieliśmy ze znajomymi dość długo i mały wiercił się tak okrutnie i boleśnie, że musiałam się położyć do łóżka. Nawet mówiłam do mojego K., że biedak ewidentnie chce się przekręcić a najwyraźniej nie może no ale kiedy już leżałam sobie w łóżku i bezskutecznie próbowałam zasnąć nagle się przekręcił... no nie było to najmilsze uczucie bo aż zawyłam z bólu
No ale nic tam moje odczucia najważniejsze, że leży już główkowo (dla pewności sprawdzały to aż dwie położne cisnąc mój brzuch do granic możliwości) więc nie grozi mi cesarka.
Tak oczywisty fakt dla wiekszości z was dla mnie jest mega powodem do szczęścia bo naprawde byłam tym już podłamana. Teraz cieszę się każdym wypchnięciem nóżki i kopniakiem w żebra.
A tak poza tym to w poniedziałek byliśmy na sesji brzuszkowej więc za jakiś tydzień będę mogła podzielić się z wami efektami. Mam nadzieje, że wyjdą z tego jakieś fajne fotki.
Hania, to jak świetnie dajesz sobie rade ze wszystkim jest warte podziwu a ty głuptasie jeszcze zastanawiasz się czy przypadkiem nie powinnaś dać z siebie więcej i masz wyrzuty sumienia, ehhh. Powinnaś w tym wszystkim pomyśleć czasem o sobie.
Amaliee, oby żadne blizny ci nie zostały, wystarczająco już jesteś biedna z tym chorowaniem więc byłoby miło, żeby cię blizny ominęły!! No i wyobrażam sobie, że masz doła przez to wszystko bo chyba każdy by miał.