Hania, wszystkiego dobrego i cieszę się, że z małymi co raz lepiej :-)
Amalie, trzymam kciuki, żeby jednak to był fałszywy alarm.
Jeśli chodzi i infekcję, to ja po prostu nie toleruję innej flory bakteryjnej niż moja i męża na całe szczęście....
bo wcześniej to żadna mi nie służyła
Zawsze mam przy sobie jakieś leki ale z tym tamponem i cl. muszę spróbować, bo lepiej zapobiec.
Ala, też bym się wściekła na faceta, bo on ma być szczęśliwy ale w drugą stronę już to nie działa.... wziął cię pod włos, nie ma co, czysto egoistyczne zagranie. Ty też mu powiedz co cię uszczęśliwi i niech też chociaż w połowie to spełni.
Hania, oj ja na swojego obraziłabym się na długo za "pamięć"... wiadomo, każdy jest inny i sobie nie potrafię tego wyobrazić, bo mój to o wszystkim pamięta i nie ma takich wyskoków, jak coś nie tak, to do kolegi... to trudniej mi to zrozumieć, ale pewnie pękłabym ze złości.
Wy tu dzisiaj narzekacie na popsucie planów przez pogodę, a ja spędziłam piękny dzionek na plaży w słoneczku i wiaterku... Od 4 się kręciłam i spać nie mogłam, aż męża obudziłam na dobre i tak mysleliśmy co będziemy robić. No i tak genialnie wpadliśmy na pomysł, żeby pojechać sobie nad morze jodem pooddychać i rybkę wszamać... szybka akcja ubierania i szukania parawanu i o 7 byliśmy już w drodze. Nad morze mamy 2 h autem. Na szczęście szybko minęło, Franek chyba ululany szumem morza cichutko sobie siedział i dał mi spokojnie poleżeć na plaży. Mieliśmy farta, bo pogoda wymarzona. Ale powiem, że ze spacerowaniem już gorzej, bo mi strasznie ciśnie na pęcherz i macica kłuje, nie mogę za długo chodzić i ciągle muszę przystanki robić.
Wróciliśmy niedawno muśnięci nadmorskim słońcem i z piaskiem między palcami. Uwielbiam takie spontany :-)
Mogę powiedzieć, że wakacje zaliczone i wracamy do przygotowań na przyjście malucha;-)