Hej, u mnie weekend minął na imprezie rodzinnej, ciocia mojego męża obchodziła 50siątkę. Dziś były poprawiny
wszystko fajne, pięknie, ale już na samym końcu wujek mojego męża sprawił mi przykrość i mnie obraził, nieważne. Wracając do domu w aucie płakałam. Mąż się zatrzymał i ciągnął mnie za język, bo ja mam skłonność do zamykania się w sobie. Od słowa do słowa zeszliśmy do tematu starań, do moich lęków, wyszło na to, że jestem z tym sama, ponieważ nie rozmawiamy aż tak otwarcie o tym. Zdiagnozowany problem leży po mojej stronie, toteż mnie gdzieś obciąża. Mąż stwierdził, że żyje ciągle w stresie biorąc na siebie swoje myśli, fiksacje, plany i analizy, i że musimy to zmienić, bo jestesmy w tym razem. Że on może za mało się mną w tym interesował, co myślę i czuję.
A dzisiejsza niemiła sytuacja z wujkiem dołożyła do pieca. Siedziałam i ryczalam długo - w końcu mam się czym martwić to jeszcze jakiś wujek mi dokłada..
Po naszej rozmowie doszłam do wniosku, że muszę ograniczyć wszystko to, co buduje moje fiksacje - wszystkie social media i forum. Czytając o problemach niepłodności ciągle się zamartwiam, czy nam się uda?
Muszę posprzątać głowę, wziąć oddech. Na pewno to zrozumiecie, jeśli na jakiś czas się stąd "wyloguję". Choć bardzo mi szkoda ze względu na Was i Wasze powodzenia kreskowe, które mnie ominą
Bardzo Wam kibicuję