wzajemnie!
U nas aż za piękna pogoda, bo sąsiad z domu obok od 8:20 zaczął jakieś głośne prace, głośnym sprzętem, więc obudził mnie i moją migrenę po tym, jak przez dwie godziny próbowałam nie porzygać się po lekach i zasnąć. Myślałam, że pójdę mu wypierdolić. Ludzie nie mają litości, 8:20 nosz kurde, to nie jest moment na odpalanie w ogrodzie wiertarek czy innych karszerow i nawalanie nimi przez godzinę! Zaczęłam więc dzień od wycia i modlitw, by nie przerzygac całego dnia jak wczoraj, ttm bardziej, że ta poranna tabletka to była ostatnia. Na szczęście udało mi się ogarnąć receptę i dojechałam do apteki i stan migrenowy już wygląda optymistycznie. Ludzie nie mają litości, 8:20 w sobotę, no *****!
Edit: a tylko dodam, że to nie są biedni zapracowani ludzie, którzy tylko w sobotę mają czas na prace ogrodowe i należy ich zrozumieć. To jest emeryt, który wczoraj przez 4h nawalał karszerem po podjeździe i wszystkim dookoła, ale wczoraj mimo swojego stanu nie rzucałam mięsem, bo no ma prawo pracować w swoim ogrodzie i dbać o porządek, a to, że ja mam migrenę, to raz że o tym nie wie, a dwa, że go to nie musi obchodzić. Ale ta 8:20 w sobotę już mnie wkurzyła. Jakby nie mógł zacząć chociaż o tej 10.