reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

🌞🌻🌼 W ciepłym sierpniu testujemy, dwóch kresek ⏸️ na teście wypatrujemy 🐞🐝

reklama
Uwaga, będzie bardzo długo. Z góry przepraszam… chyba musiałam się 🤮

Długo się zbierałam do tego wpisu. W ostatnim czasie pojawiałam się tu raczej z doskoku, mało się udzielając. Jesteśmy tydzień po wizycie w klinice, chyba musiałam to sobie jakoś poukładać w głowie, ale nadal mam wrażenie, że nie posunęliśmy się nawet o krok dalej. Spróbuję jakoś po kolei, ale czuję że nawet ciężko odpowiednie słowa mi dobrać i pewnie wyjdzie chaotycznie.

Zacznę od tego, że jestem w cyklu bezowulacyjnym (49dc dzisiaj), piąty dzień na luteinie i czuję się ch… trzonowo. Jestem na zmianę albo wkur*iona, albo obojętna. Mam już dość tego cyklu, naprawdę. Więc zdaję sobie sprawę, że nie do końca jestem sobą i że emocje mają teraz duży wpływ na to, jak się czuję. I na to, co tu piszę.

Byliśmy w tej klinice w piątek 9.08 (InviMed, Warszawa). Niby spoko, wizyta trwała jakąś godzinę, byliśmy ostatni i recepcja już nawet poganiała panią doktor, że zamykają, ale poświęciła nam dużo czasu. Zdawało się, że bardzo dokładnie zapoznała się z całą teczką wyników, zrobiła dokładny wywiad, ale już po powrocie do domu zaczęłam mieć wątpliwości.
Ogólnie uznała, że wcale nie jest źle 🤷🏻‍♀️ Odpowiedziałam, że nie jestem tego taka pewna i są dwie kwestie, które mnie niepokoją i chyba dobrze by było im się przyjrzeć, bo z tego co wiem, to mają duży wpływ na płodność. Miałam na myśli PCOS i IO. Dodam, że żadnego nie mam jednoznacznie stwierdzonego, jestem tak pośrodku - prawie 3 lata temu miałam krzywą, która wskazała na hiperinsulinemię (glukoza urosła po 1h i spadła trochę po 2h ale nie do poziomu na czczo, a insulina rosła jak głupia; będę powtarzać niedługo), a jajniki mam PCO (budowa drobnopęcherzykowa). Ginka zapytała się jakie to według mnie ma znaczenie, no to jej powiedziałam że nawet przy hiperinsulinemii warto przejść na dietę z niskim IG (a przy IO już w ogóle), a przy PCO(S) zadbać o prawidłowe owulacje i jakość komórek (zwłaszcza, że już drugi raz w ciągu pół roku mam cykl bezowulacyjny, a wcześniej zdarzał się raz na rok). To zgodziła się co do diety, ale powiedziała że na jakość komórek jajowych nie mamy żadnego wpływu - z jakimi się rodzimy, takie już mamy do menopauzy. No i mnie wbiło w krzesło, bo przecież i ja sama, i wiele z Was dostało dedykowane suple na „poprawę jakości” (jak Q10 czy inozytol) - to jak to jest?
Miałam też nadzieję, że z marszu wyśle męża na powtórkę badania nasienia, bo na samym początku wspomnieliśmy, że właśnie wypada czas na powtórkę po suplementacji i chcemy też sprawdzić czy to coś dało, czy trzeba coś zmienić (u męża oligospermia). Usłyszeliśmy tylko „to proszę sobie powtórzyć”…

Wyciągnęła sobie z teczki ileś tam badań do skserowania. Myślałam, że mamy je zanieść do recepcji, żeby tam to pokopiowali i dołożyli do naszej teczki, to powiedziała że sami to mamy skserować i przynieść na kolejną wizytę 🤡
Anyway, nawet nie spojrzała na wyniki na trombofilię. MTHFR to luz (zwłaszcza, że obie hetero), ale w PAI-1 mam mutację w homozygocie i ile Was tu jest z tym, tyle dostało wskazanie choćby do Acardu albo pogłębienia diagnostyki w kierunku zespołu antyfosfolipidowego. ANI SŁOWEM się do tego nie odniosła. A co do KIR AA powiedziała, że pewnie immunolog zalecił tylko drogie badania i że „nikt jeszcze od immunologa nie wyszedł zdrowy”… zero wskazań.

@anela92, widziałam że wspominałaś o badaniu allo-MLR, że Tobie immunolog zasugerowała że już mogłaś być w ciąży 3 razy i że te przeciwciała by to pokazały. Tutaj też mam mieszane uczucia, bo swego czasu dość mocno się wgryzłam w wątek „Poronienia nawykowe - immunologia” i było tam trochę dziewczyn, które pisały że są po poronieniach, a i tak allo wyszło im 0%. Więc wcale nie jestem pewna czy to badanie rzeczywiście pokaże czy u nas w ogóle dochodzi do zapłodnienia 😣 Że chyba tylko próba IVF mogłaby tu dać odpowiedź…

Do tego wszystkiego ciężko mi ostatnio dogadać się z mężem. On jest bez pracy już bardzo długo, a ja straciłam poczucie bezpieczeństwa, mam wrażenie że wszystko jest na mojej głowie. Mieszkamy w 20m2 kawalerce („moje” komunalne), której mam już dość, a nie mamy na razie żadnych perspektyw, żeby się stąd wynieść w najbliższym czasie (chyba, że do teściów). Myśleliśmy, żeby się budować gdzieś pod Warszawą, a nawet żadne z nas nie ma prawa jazdy, żeby było jak oglądać działki. Czuję się jak nieudacznik i życiowy przegryw. Kłócimy się często, nie bzykamy w ogóle. Mąż nie ma ochoty za bardzo, bo jest przygnębiony brakiem pracy i tego, że go wszędzie odrzucają (próbuje w nowej branży). I ogólnie ma dużo niższe libido. Ale ja już też straciłam ochotę. Myślę nad wysłaniem nas na terapię małżeńską, tyle że obecnie to ja bym musiała za nią płacić. Sama swoją musiałam przerwać, bo moja terapeutka przyjmuje tylko w ciągu dnia, w godzinach pracy (chodziłam do niej będąc na bezrobociu). Wypadałoby poszukać kogoś nowego, żeby to z pracą pogodzić, ale obecnie osłabia mnie zaczynanie wszystkiego od początku. Czuję się zrezygnowana wobec tego wszystkiego… momentami mam ochotę rzucić te wszystkie suple w cholerę, przestać mierzyć temperaturę, robić owulaki, badania, łazić po lekarzach i w ogóle zapomnieć o tym, że chciałabym być mamą. Może nie jest mi to dane… a może to nie jest nasz czas 😮‍💨
 
Przepraszam, że u Was piszę, mimo, że nie jestem wpisana na testowanie (chyba, że mogę zostać wpisana na ławkę rezerwową). Wykonałam dzisiaj badania z krwi na 3 dc. I niestety przeraził mnie poziom tsh… jeszcze w październiku miałam 0,89..
 

Załączniki

  • IMG_5848.jpeg
    IMG_5848.jpeg
    61,6 KB · Wyświetleń: 117
  • IMG_5850.jpeg
    IMG_5850.jpeg
    50,2 KB · Wyświetleń: 117
Przepraszam, że u Was piszę, mimo, że nie jestem wpisana na testowanie (chyba, że mogę zostać wpisana na ławkę rezerwową). Wykonałam dzisiaj badania z krwi na 3 dc. I niestety przeraził mnie poziom tsh… jeszcze w październiku miałam 0,89..
No, niedoczynnosc masz i to mocna, jesteś na lekach?
 
Naprawdę potrzebuję z kimś pogadać… kumpela do jutra wieczór jest niestety nieosiągalna 😣
A jak długo się staracie i kiedy ostatni raz robiliście sobie przerwę od tematów "staraczkowych"? Nie wiem, na ile Ci to pomoże, ale myślę, że w podobnej sytuacji zrobiłabym tak, jak piszesz, olała testy, jedne, drugie, a skupiła się na czymś innym, co sprawia przyjemność. Spróbowała porobić coś z mężem, zrobić sobie jakąś wycieczkę pociągiem za miasto na jeden dzień. Temat starań potrafi w pewnym momencie zabić romantyzm i zdaje sobie sprawę, że parę naszych miesięcy starań to też było zmuszanie się do seksu (bo trzeba), i wszystko to było mechaniczne i bez żadnej przyjemności.
Nie musisz od razu rezygnować z planów bycia mamą, ale przerwa może dobrze zrobić. Odciąć się od forum, odinstalować premom.
 
No, niedoczynnosc masz i to mocna, jesteś na lekach?
właśnie jestem po konsultacji z lekarzem. Przepisał mi eutyrox i USG tarczycy. Nigdy nie miałam takiego wyniku tsh. Zawsze miałam tak poniżej 2/2,5. W pierwszej ciąży tsh wzrosło i całą ciążę miałam eutyrox. Po ciąży wyniki ładnie się utrzymywały bez leków, a dzisiaj taka „niespodzianka”..
 
reklama
Uwaga, będzie bardzo długo. Z góry przepraszam… chyba musiałam się 🤮

Długo się zbierałam do tego wpisu. W ostatnim czasie pojawiałam się tu raczej z doskoku, mało się udzielając. Jesteśmy tydzień po wizycie w klinice, chyba musiałam to sobie jakoś poukładać w głowie, ale nadal mam wrażenie, że nie posunęliśmy się nawet o krok dalej. Spróbuję jakoś po kolei, ale czuję że nawet ciężko odpowiednie słowa mi dobrać i pewnie wyjdzie chaotycznie.

Zacznę od tego, że jestem w cyklu bezowulacyjnym (49dc dzisiaj), piąty dzień na luteinie i czuję się ch… trzonowo. Jestem na zmianę albo wkur*iona, albo obojętna. Mam już dość tego cyklu, naprawdę. Więc zdaję sobie sprawę, że nie do końca jestem sobą i że emocje mają teraz duży wpływ na to, jak się czuję. I na to, co tu piszę.

Byliśmy w tej klinice w piątek 9.08 (InviMed, Warszawa). Niby spoko, wizyta trwała jakąś godzinę, byliśmy ostatni i recepcja już nawet poganiała panią doktor, że zamykają, ale poświęciła nam dużo czasu. Zdawało się, że bardzo dokładnie zapoznała się z całą teczką wyników, zrobiła dokładny wywiad, ale już po powrocie do domu zaczęłam mieć wątpliwości.
Ogólnie uznała, że wcale nie jest źle 🤷🏻‍♀️ Odpowiedziałam, że nie jestem tego taka pewna i są dwie kwestie, które mnie niepokoją i chyba dobrze by było im się przyjrzeć, bo z tego co wiem, to mają duży wpływ na płodność. Miałam na myśli PCOS i IO. Dodam, że żadnego nie mam jednoznacznie stwierdzonego, jestem tak pośrodku - prawie 3 lata temu miałam krzywą, która wskazała na hiperinsulinemię (glukoza urosła po 1h i spadła trochę po 2h ale nie do poziomu na czczo, a insulina rosła jak głupia; będę powtarzać niedługo), a jajniki mam PCO (budowa drobnopęcherzykowa). Ginka zapytała się jakie to według mnie ma znaczenie, no to jej powiedziałam że nawet przy hiperinsulinemii warto przejść na dietę z niskim IG (a przy IO już w ogóle), a przy PCO(S) zadbać o prawidłowe owulacje i jakość komórek (zwłaszcza, że już drugi raz w ciągu pół roku mam cykl bezowulacyjny, a wcześniej zdarzał się raz na rok). To zgodziła się co do diety, ale powiedziała że na jakość komórek jajowych nie mamy żadnego wpływu - z jakimi się rodzimy, takie już mamy do menopauzy. No i mnie wbiło w krzesło, bo przecież i ja sama, i wiele z Was dostało dedykowane suple na „poprawę jakości” (jak Q10 czy inozytol) - to jak to jest?
Miałam też nadzieję, że z marszu wyśle męża na powtórkę badania nasienia, bo na samym początku wspomnieliśmy, że właśnie wypada czas na powtórkę po suplementacji i chcemy też sprawdzić czy to coś dało, czy trzeba coś zmienić (u męża oligospermia). Usłyszeliśmy tylko „to proszę sobie powtórzyć”…

Wyciągnęła sobie z teczki ileś tam badań do skserowania. Myślałam, że mamy je zanieść do recepcji, żeby tam to pokopiowali i dołożyli do naszej teczki, to powiedziała że sami to mamy skserować i przynieść na kolejną wizytę 🤡
Anyway, nawet nie spojrzała na wyniki na trombofilię. MTHFR to luz (zwłaszcza, że obie hetero), ale w PAI-1 mam mutację w homozygocie i ile Was tu jest z tym, tyle dostało wskazanie choćby do Acardu albo pogłębienia diagnostyki w kierunku zespołu antyfosfolipidowego. ANI SŁOWEM się do tego nie odniosła. A co do KIR AA powiedziała, że pewnie immunolog zalecił tylko drogie badania i że „nikt jeszcze od immunologa nie wyszedł zdrowy”… zero wskazań.

@anela92, widziałam że wspominałaś o badaniu allo-MLR, że Tobie immunolog zasugerowała że już mogłaś być w ciąży 3 razy i że te przeciwciała by to pokazały. Tutaj też mam mieszane uczucia, bo swego czasu dość mocno się wgryzłam w wątek „Poronienia nawykowe - immunologia” i było tam trochę dziewczyn, które pisały że są po poronieniach, a i tak allo wyszło im 0%. Więc wcale nie jestem pewna czy to badanie rzeczywiście pokaże czy u nas w ogóle dochodzi do zapłodnienia 😣 Że chyba tylko próba IVF mogłaby tu dać odpowiedź…

Do tego wszystkiego ciężko mi ostatnio dogadać się z mężem. On jest bez pracy już bardzo długo, a ja straciłam poczucie bezpieczeństwa, mam wrażenie że wszystko jest na mojej głowie. Mieszkamy w 20m2 kawalerce („moje” komunalne), której mam już dość, a nie mamy na razie żadnych perspektyw, żeby się stąd wynieść w najbliższym czasie (chyba, że do teściów). Myśleliśmy, żeby się budować gdzieś pod Warszawą, a nawet żadne z nas nie ma prawa jazdy, żeby było jak oglądać działki. Czuję się jak nieudacznik i życiowy przegryw. Kłócimy się często, nie bzykamy w ogóle. Mąż nie ma ochoty za bardzo, bo jest przygnębiony brakiem pracy i tego, że go wszędzie odrzucają (próbuje w nowej branży). I ogólnie ma dużo niższe libido. Ale ja już też straciłam ochotę. Myślę nad wysłaniem nas na terapię małżeńską, tyle że obecnie to ja bym musiała za nią płacić. Sama swoją musiałam przerwać, bo moja terapeutka przyjmuje tylko w ciągu dnia, w godzinach pracy (chodziłam do niej będąc na bezrobociu). Wypadałoby poszukać kogoś nowego, żeby to z pracą pogodzić, ale obecnie osłabia mnie zaczynanie wszystkiego od początku. Czuję się zrezygnowana wobec tego wszystkiego… momentami mam ochotę rzucić te wszystkie suple w cholerę, przestać mierzyć temperaturę, robić owulaki, badania, łazić po lekarzach i w ogóle zapomnieć o tym, że chciałabym być mamą. Może nie jest mi to dane… a może to nie jest nasz czas 😮‍💨

Heej, ściskam mocno ☺️ w dobre rady i pocieszanie nie umiem, ale może krótka przerwa od starań i skupienie myśli na czymś innym by pomogła?

Ze swojego doświadczenia z kliniki co jedynie mogę powiedzieć, to może ewentualnie warto jeszcze pójść na konsultację do innego lekarza i poznać jego zdanie oraz podejście? Ja przy pierwszym lekarzu miałam straszne zbicie, ale dziewczyny mi doradziły zmianę lekarza i jego podejście do tematu okazało się całkiem inne i dające nadzieję, aż mąż się pyta czy jak teraz idziemy, to do tego nowego.

Szukanie pracy to niestety bardzo stresujący moment, bo można wysyłać setki CV, a brak odzewu potrafi dobić psychicznie. Ale mam nadzieję że w końcu ktoś się odezwie i wyjdzie ten promyk słońca ☺️
 
Do góry