Oxy czyli oksytocynę, jak to Celinka napisała, podaje się w celu wzmocnienia akcji skurczowej, jak skurcze są zbyt słabe albo w ogóle w celu wywołania porodu, jeśli jest już dużo po terminie. Z wypowiedzi dziewczyn czytałam, że niestety na oksytocynie skurcze bardziej bolą, bo są nienaturalne dla organizmu i nie zawsze dawka oxy zgadza się np. z możliwościami szyjki w kwestii rozwarcia (jak podadzą za dużo, to wszystko idzie zbyt szybko i bardziej boli). Ale to nie jest coś, na co można się nie zgodzić - podaje się ją wtedy, gdy poród sam nie idzie dobrze i pojawia się zagrożenie dla dziecka.To skoro już się zaczął taki temat... Czy ktoś może mi przystępnie wyjaśnić po co jest oxy i czy trzeba się decydować na jakieś znieczulenie? A jeśli tak to jakie? Nie chcę być po porodzie otępiała, a wiem że tak może być. Jak najlepiej to rozegrać?
Znieczulenie to zupełnie inna sprawa, można je mieć lub nie mieć, niezależnie od oksytocyny. Dwie moje kumpele, które rodziły w ostatnim miesiącu, bardzo polecają ZZO czyli zewnątrzoponowe. Anestezjolog znieczula kręgosłup po czym wbija wielką igłę z podłączonym środkiem znieczulającym. Z tą igłą się już zostaje i w razie potrzeby dolewają Ci znieczulenia (standardowo dawka powinna starczyć na dwie godziny). Inne metody znieczulenia to jeszcze Dolargan (ponoć świństwo, które ogłupia matkę i niestety też dziecko) oraz podpajęczynówkowe, podawane rzadziej. Podpajęczynówkowe ma tę zaletę, że działa od razu, podczas gdy ZZO po paru minutach, co czasem jest kwestią krytyczną. Za to po podpajęczynówce trzeba leżeć parę godzin i nie podnosić głowy, bo potem ma się straszne migreny, więc to jest minus. Po ZZO takie objawy ma się tylko wtedy, kiedy anestezjolog zawali sprawę i nie trafi obok, tylko w sam worek oponowy przy rdzeniu kręgowym - ZZO powinno być podawane obok rdzenia kręgowego, a podpajęczynówka bezpośrednio do worka.