reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Styczeń 2009

Celinka83 co prawda to prawda, podobno wzrost ojca nie ma wpływu na wielkośc dziecka, ale przeraża mnie to troszkę bo on jest z rodziny wielkoludów, u nich średnia na kobiety to 180cm!!! Tam faceci to prawie dwumetrowcy!!! A ja 164!!!! Moja mama 154!!!
 
reklama
Kobietki, super że u Was wszystko tak dobrze się układa - cesarki omijają, łożysko się podnosi i generalnie Dzidzie bardzo dobrze się rozwijają:-D
Ja znikam do końca tygodnia - czeka nas długa podróż do Ustki, żeby wreszcie pozałatwiać do końca wszystkie sprawy urzędowe. No i jeszcze czeka nas niezbyt przyjemna wizyta w RODK to taki ośrodek psychologiczny (badania związane ze staraniem o zamieszkanie z nami córeczki mojego mężusia):-( Także nastroje u mnie różne, szczególnie przybija mnie wizja tej podróży, ale damy jakoś radę:tak:
Pozdrawiam Was cieplutko, pędzę do pakowania i do poczytania w przyszłym tygodniu;-) pa.
 
Co do masowania krocza to u nas położna podała nam konkretny przepis:
Robi się olejek z:
3/4 olejku z kiełków pszenicy
1/4 olejku ze słodkich migdałów
do tego wycisnąć dwie kapsułki wit. E
Masować codziennie, najlepiej sprawdza się mąż ;-) Najskuteczniej w pozycji kucznej, ok. 3-5 minut aż do wystąpienia pieczenia, tak jak w opisie Dagi. Najpierw jednym palcem, potem dwoma itd. Najlepiej wymasowane powinny po miesiącu lub dłużej dojść do etapu, że będą mogły włożyć całą dłoń (to mnie zabiło! :-D). Ale faktycznie, przy tak rozciągniętym kroczu przed porodem jestem sobie w stanie wyobrazić rodzenie bez nacinania :-)
Położna wspomniała, że może być problem ze zdobyciem olejków, ale ja np. znalazłam na takej stronie:
http://www.fitomed.pl/cgibin/shop?show=s01k04&sort=id&sid=44c3a152, wcale nie drogie.

Poza tym poza ćwiczeniem Kegla dobrze jest rozciągać mięśnie dna macicy. Ponoć świetnie robi siedzenie w tzw. pozycji krawca: tak jak po turecku, ale stopy złączone podeszwami przed sobą, nie skrzyżowane. W tej pozycji należy jak najmocniej rozciągać mięśnie krocza i podudzi dociskając kolana do ziemi, a w bardziej zaawansowanym etapie także przyciągając złączone stopy jak najbliżej krocza i wtedy dociskając kolana do ziemi. Tylko uważać z tym ćwiczeniem i nie robić bez rozgrzewki, żeby sobie nic nie ponaciągać.
 
Ostatnia edycja:
Kuleczka - trzymaj sie jutro dzielnie!

Ja to jestem tylko ciekawa, czy w Polsce da sie uniknac nacinania. Bo ponoc tna czy trzeba czy nie i moze taki masaz to i tak na darmo... ? A ciezko chyba znalezc polozna czy lekarza, ktory bedzie sie ,,bawil,, w ochrone krocza i na dodatek pozwoli rodzic inaczej niz na lozku...

No ja juz widze, jakby sie to masowanie skonczylo, gdybym zaangazowala do tego meza, hihi :-D

A ja chyba jestem nienormalna, bo boje sie, ze mi kaza rodzic SN, a nie przez cesarke :zawstydzona/y: Juz sie tak jakos nastwilam na te wszystkie cewniki i lezenie iles tam godzin bez ruchu po znieczuleniu. Nawet na to, ze bede swiadoma, ze wlasnie sobie leze z rozprutym brzucholem... No nic, zobaczymy za tydzien po wizycie u okulisty. Jak mnie zaliczy do rodzacych SN, to sie skusze na ten masaz...ale calej reki sobie na pewno nie bede wkladac :-D:-D:-D
 
o jeny, nie wyobrażam sobie, żeby moje kolana w tej pozycji o której piszesz Melulu było dociśnięte do ziemi... mi ogólnie po turecku jest ciężko siedzieć, a co dopiero tak jakoś, żeby stopy dotykały się wewnętrznie i jeszcze te kolana - ja to połamaniec jestem, a po tej mojej operacji to już w ogóle beznadzieja, wstyd się przyznać, ale nawet niektóre proste pozycje łóżkowe sprawiają mi trudność :/ nie no, mam nadzieję, że dam rade se tak rozszerzyć nogi, żeby dzidzia wyskoczyła... nie wiem, nie wyobrażam sobie jak to będzie - też tak jak Ty Natalie - przyzwyczaiłam się do myśli, że cesarka mnie nie ominie i chociaż wolę poród SN to jednak dopiero teraz zaczyna do mnie docierać co tak naprawdę mnie czeka i zaczynam wpadać w panikę :-(
 
Ja to jestem tylko ciekawa, czy w Polsce da sie uniknac nacinania. Bo ponoc tna czy trzeba czy nie i moze taki masaz to i tak na darmo... ? A ciezko chyba znalezc polozna czy lekarza, ktory bedzie sie ,,bawil,, w ochrone krocza i na dodatek pozwoli rodzic inaczej niz na lozku...
Natalie, wbrew pozorom jest nadzieja. Na konkurencyjnym forum wlazłam parę dni temu na taki wątek: Ciąża - Czy miałaś nacięcie krocza przy pierwszym porodzie sn?. Cuda się zdarzają! :-) ...choć niezbyt często ;-)
Poza tym osobiście spróbuję się masować, bo mam wrażenie, że czy natną, czy nie natną, rozciągnięte krocze będzie stawiało mniejszy opór i mniej bolało.
 
laeczki nacinanie nic nie boli
O ile położna lub lekarz zrobi to porządnie, to znaczy w szczycie skurczu. Bo są i takie przypadki, że nie trafią w moment i wtedy ponoć boli jak cholera...
Ale żeby nie siać defetyzmu - moja kumpela urodziła małe dziecko (2800g), miała przygotowane i krocze i położną, ale dzidzi podniosło łapkę do główki w kanale rodnym, więc i tak ją nacięli, żeby dziecku rączki nie złamać. Koleżanka podsumowała: "w takiej chwili myśli się o dziecku i jak położna powiedziała mi, że musimy ciąć, bo się małej stanie krzywda, to byłam gotowa dać się pociąć choćby do szyi. Wszystko przestało mieć znaczenie". Więc wychodzę z założenia, że będzie, co ma być.
 
ja wypychałąm Julkę na siłe bo jak przyszło do rodzenia to skurcze parte nagle się straciły (a były od samego początku niestety) ale i tak nie wiem kiedy mnie nacieli potem tylko troche szczypało i stad wiedziałam ze juz po cięciu
 
reklama
Jeśli przeszłyśmy już do takiego tematu (chociaż nie wiem, czy nie powinno się go rozwinąć w osobny wątek), to powiem Wam, że dla mnie najgorsza opcja to rodzić przez paręnaście-parędziesiąt godzin, a potem i tak mieć cesarkę. Wtedy kobieta załapuje się na najgorsze doznania z obu tych wersji porodu - boli ją krocze, bolą mięśnie od parca, wycierpiała się przy skurczach, a do tego ma ranę po cesarce i wszystkie minusy rekonwalescencji po operacji. I tej wersji najbardziej się boję. Bardzo, bardzo chciałabym urodzić własnymi siłami i bez oksytocyny (to też bardziej boli, niż naturalne skurcze). I nie zamierzam pchać się zbyt wcześnie na porodówkę. Oby mi tylko wody nie odeszły bez akcji skurczowej.
 
Do góry