reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Staraczki 2018-2020! :)

Ile masz dzieci?

  • 0

    Głosów: 253 49,5%
  • 1

    Głosów: 158 30,9%
  • 2

    Głosów: 72 14,1%
  • 3

    Głosów: 20 3,9%
  • 3+

    Głosów: 8 1,6%

  • Wszystkich głosujących
    511
Dobrze że pessar zdaje egzamin i jesteś już w domu :) dobrze pamiętam że do niedawna jeszcze byłaś normalnie w pracy?

Tak, chodziłam normalnie do pracy i dobrze się czułam. Tak z dnia na dzień się posypało, a lekarz namawiał na zwolnienie, zeby odpocząć. Ja głupia chciałam teraz wrocic 14.11 do pracy, ale moja Mała mnie uziemiła. Mam nadziej, ze pessar pomoże mi wytrzymac do tego 36-37 tygodnia.
 
reklama
Tzn powiem wam, że jeden wielki koszmar. Od niedzieli nie zrobili mi żadnych badań nawet usg nic po prostu. Wczoraj ordynator na obchodzie rano, że no tutaj się nic nie dzieje. Dostałam wypis i byłam oburzona i pytałam a gdzie badania, usg cokolwiek nie wiedziałam nic. I mnie zbywali. Pokazałam lekarzowi plamienie to jak szłam do niego już to z tekstem " Ja nie chce nic słyszeć " Tak się patrzę, lekarza pierwszy raz na oczy widziałam i z takim tekstem. To mówię jak wygląda sytuacja. Poszłam z nim do sali badań pokazałam plamienie zbadał TYLKO szyjkę. I że no jest wydzielina gęsta... I tyle wiedziałam. Nic dalej co się dzieje, co z dzieckiem. Jedyne co wiedziałam od bodajże piątku tylko to tego się trzymałam cały czas. No i pytam chwilę po tym "niby badaniu" gdzie jest mój wypis bo był podpisałam i miałam wyjść a pielęgniarka która mi go sama dawała do mnie " Ale jaki wypis, nic takiego nie było " Ja się tak patrzę, że jak to przecież dostałam do podpisania już i miałam wychodzić a ona, że ona nic nie wie i że do lekarzy. Poszłam pytam, że dostałam wypis a on " Ale opcji nie ma, obserwacja trwa 4 doby "... No moje wkur nie miało granic w tamtym momencie. Ale no mówię dobra zostanę jak trzeba. Ale dalej zero badań niczego. Dzisiaj na obchodzie nagle wchodzi ordynator i z tekstem no tu zagrożenie poronieniem... Tak się patrzę i zamarłam... Wyszli zaczęłam tak płakać i myślę, kur mać nie zrobili mi ani jednego badania, usg nic w kierunku tym dlaczego plamie i co się dzieje z ciążą i bezpodstawnie bez żadnego uzasadnienia nie opierając się na niczym - bo nie mieli na czym stwierdzili, że poronienie zagrażające... Wkur się już bo nie wiedziałam już sama na czym stoję. Przyszła pielęgniarka i ja do niej co ze mną, badania wychodzę czy co a ona " a ja nie wiem pytać lekarzy " . Poszłam do lekarzy i pytam cała zapłakana a oni, że w moczu wyszły liczne bakterie i ogólnie mocz słaby, że włączyli antybiotyk i luteine doustnie. Patrzę się na nich i mówię, ale przepraszam bardzo, ja nie dostaje żadnego antybiotyku, ani doustnie nic, cały czas nospa i luteina dopochwowo. A oni no tak bo my dopiero włączymy to ja to włączymy czy włączyliśmy. To nagle odezwał się drugi lekarz i to samo powiedział co tamten i próbował się jakoś wymigać tak się patrzę i myślę sobie, że wariaci jacyś... Jakbym była niezdolna umysłowo i trzeba powtarzać... o_O powiedziałam, że nie zrobili nic odkąd jestem, ani jednego badania a mieli "zapobiegać i szukać przyczyny " I mówię, że wypisuje się na własne żądanie. Że zbada mnie specjalista to wtedy się osrali za przeproszeniem, że się wypisuje. Wtedy od razu na badania mnie zabrali już cała pełna diagnoza co się dzieje z ciążą, antybiotyk bo zakażenie i musiało długo być już... A nic nie czułam.
I wzięli mnie na patologię ciąży na badania szczegółowe.



Okazało się, że zagrożenia NIE MA.
Łożysko się nie odkleja w żadnym miejscu, szyjka wysoko, zamknięta, nie skraca się ani nie skróciła, mam nawet napisane na ile jest, na jakiej wysokości. Łożysko ponad spojeniem łonowym. Serduszko bije prawidłowo, ruchy dziecka są, płyn owodniowy w normie. I łożysko nie nachodzi na ujście więc się podnosi i nie jest zagrażająco nisko. Dostałam antybiotyk bo dość chyba często jest taka wydzielina przy zakażeniu/infekcji, chyba dość mocny będzie więc liczę, że mnie wyleczy dodatkowo bóle właśnie od tego mam miałam tak samo wcześniej jak miałam złe wyniki moczu i bóle kosmiczne... Plamienie jest, tzn taka wydzielina, gęsta, ze śluzem i blokuję się przez luteine bo nie ma ujścia stąd też bóle bo nie ma jak to wylecieć i leci po trochu. Mam antybiotyk, zmiana na luteine doustną na ten czas brania leku plus plamień. Także jak łatwo załatwić wszystko od razu...

Powiem wam jeszcze coś. Byłam na zabiegowym... Tam gdzie robią zabiegi kobietą, usunięcie ciąży, łyżeczkowanie... I tak mi zmieniali pokoje, co chwile leżałam z inną panią do zabiegu, po lub roniącą na moich oczach... Leżałam od wczoraj z taką babeczką, której beta rosła bardzo, ale było puste jajo płodowe. Wczoraj jej powiedzieli, że no coś widzą na usg ale nie wiedzą co to, może zarodek może nie może ciałko żółte. Nie wiedziała na czym stoi. Co chwile jej mówili " Pani jeść nie może, pani może " Bo do zabiegu nie powinno się jeść. No i leżałam z nią od wczoraj, bardzo się zżyłam z nią, super kobietą, 30 letnia, mamy kontakt po szpitalu, wzięłyśmy od siebie numery.
I dziś właśnie wzięli ją na badania i że nie ma nic, będzie zabieg.
Na początku starała się trzymać, nie chciała płakać ze względu na mnie, bo ja w ciąży. No i podano jej lek dopochwowo. Po około chyba 20 minutach miała już bóle, nie wytrzymywała z bólu, byłam przerażona, miała drgawki cała się trzęsła... Podali jej w końcu coś przeciwbólowego. I zaczęła mi tak płakać. Nie mogłam patrzeć na to wszystko, nie dawała rady już. Wzięłam ją za rękę, zaczęła bardziej płakać i mi dziękować, przytuliłam ją i obie płakałyśmy jak dziecko... Nie mogłam tego przeżyć byłam tak załamana nie mogę dojść do siebie do teraz jak jestem już w domu. Tak płakałam. Starałam się być wsparciem mimo, że tak naprawdę poznałam ją wczoraj i jej nie znałam.


Najlepsze chyba nie wspominałam. Dziś chcieli mnie przenieść i pielęgniarka do mnie no pani to powinna leżeć z kobietami w ciąży w podobnym tygodniu co pani... Dopiero teraz na to wpadli a tak leżałam z tymi wszystkimi kobietami, ja w ciąży... A one roniące, po zabiegach, do zabiegu... Nie wierzyłam po prostu.

Koszmar jeden wielki koszmar. Nie mogę dojść do siebie po tym wszystkim. Jestem tak załamana jak to pisze to rycze...

O rany. Ty to się masz. Dziwne, ze położyli Cię razem z roniącymi i ze tak szybko wypuścili. Musisz się uspokoić przede wszystkim bo stres naprawę zle wpływa i na Ciebie i na maleństwo.
 
Tak, chodziłam normalnie do pracy i dobrze się czułam. Tak z dnia na dzień się posypało, a lekarz namawiał na zwolnienie, zeby odpocząć. Ja głupia chciałam teraz wrocic 14.11 do pracy, ale moja Mała mnie uziemiła. Mam nadziej, ze pessar pomoże mi wytrzymac do tego 36-37 tygodnia.
Najważniejsze że na ten moment Mała bezpieczna i dała Ci znać że czas odpocząć :) mam właśnie dylemat co do l4 - wczoraj się dowiedziałam że moja podwyżka nie jest wzięta pod uwagę bo po niej nie przepracowałam 3 pełnych miesięcy bez l4 (w październiku byłam jeden dzień na zwolnieniu...). I szczerze mówiąc jestem oburzona bo kadry mi napisały że żeby mieć uwzględnioną podwyżkę muszę być bez ani jednego dnia l4 aż do lutego. Także mocno rozważam żeby ich popierdzielić i w czwartek na wizycie powiedzieć że mam dość i chcę zwolnienie. Właśnie skończyłam 14tc. I serio, jestem oburzona, bo uczciwie pracowałam cały czas a z powodu jednego dnia zwolnienia jestem stratna o kilkaset złotych przez czas ciąży na l4 i na macierzyńskim :/ i co kogo pytam, to nikt nie wiedział że do przeliczenia podstawy do chorobowego musi być pełne 3 miesiące bez zwolnienia. Promowanie nieróbstwa przez to nasze państwo... A pińcetplusy i inne zasiłki chętnie rozdają na prawo i lewo...
 
Dziewczyny ogólnie, może czuję się słabiej psychicznie ale tylko przez to wszystko przez co przechodzę. Przez lekarzy który dla mnie są imbecylami. Nie wszyscy ale jednak. Może tak jest w szpitalu nie wiem. Ale jak dla mnie tak chyba nie powinno być, że kobieta w ciąży leży przy roniącej kobiecie o_O dobrze rozumiem, że przy kobiecie po zabiegu, ale do zabiegu też jest strasznie przykre. [emoji17] Nie wiem potrzebuje się po prostu wypłakać, porozmawiam z partnerem bo mówiłam mu o tym jak się przez to wszystko czuję
 
Poza tym to nie wina personelu, że leżałaś razem z dziewczynami ktore czekaja na zabieg. Niestety szpitale są nie przygotowane i brakuje sal.
Znam troszke to od drugiej strony. Pracuje w branży medycznej. I fakt czesto brakuje im empatii, ale niestety czesto też wina pacjentów. Każdy chce być traktowany wyjątkowo, każdy ma roszczenia i do pielegniarek i do lekarzy. Tak są jak dupa od srania od tego żeby pomagać, ale to też ludzie. Pacjentow mają mnóstwo. Różnych od histeryków po nigdy nie narzekających.
Zrób jak uważasz, ale po twoich wpisach wynika, że bardzo cierpisz czesto płaczesz, nie czujesz sie rozumiana przez otoczenie, nie dostrzegasz pozytywów i tylko myślisz o najgorszym. Przemyśl to

To prawda, ze szpitale są przeładowane. Ja pierwsze dwie noce byłam na sali przedporodowej. Dziewczyny z noworodkami na korytarzach. Potem mnie przenieśli na patologie ciąży, ale jesi chodzi o sama opiekę to nie ma się o co przyczepić. I fakt pacjenci są naprawę różni, i personel musi mieć naprawdę dużo cierpliwości. U mnie w tym szpitalu to dziewczyny roniące kładą na ginekologii, nie na patologii ciąży.
Jak leżałam na porodówce w tej sali przedporodowej to przynajmniej miałam okazje poznać położne, normalnie kobiety anioły. Na patologii tez były ok, ale jednak trochę inne [emoji846] położnymi z porodowki byłam zachwycona
 
To prawda, ze szpitale są przeładowane. Ja pierwsze dwie noce byłam na sali przedporodowej. Dziewczyny z noworodkami na korytarzach. Potem mnie przenieśli na patologie ciąży, ale jesi chodzi o sama opiekę to nie ma się o co przyczepić. I fakt pacjenci są naprawę różni, i personel musi mieć naprawdę dużo cierpliwości. U mnie w tym szpitalu to dziewczyny roniące kładą na ginekologii, nie na patologii ciąży.
Jak leżałam na porodówce w tej sali przedporodowej to przynajmniej miałam okazje poznać położne, normalnie kobiety anioły. Na patologii tez były ok, ale jednak trochę inne [emoji846] położnymi z porodowki byłam zachwycona

Zazdroszcze. Mnie wizja powrotu do szpitala, porodu tam przeraza. A inny jest 1,5h drogi dalej.
 
Najważniejsze że na ten moment Mała bezpieczna i dała Ci znać że czas odpocząć :) mam właśnie dylemat co do l4 - wczoraj się dowiedziałam że moja podwyżka nie jest wzięta pod uwagę bo po niej nie przepracowałam 3 pełnych miesięcy bez l4 (w październiku byłam jeden dzień na zwolnieniu...). I szczerze mówiąc jestem oburzona bo kadry mi napisały że żeby mieć uwzględnioną podwyżkę muszę być bez ani jednego dnia l4 aż do lutego. Także mocno rozważam żeby ich popierdzielić i w czwartek na wizycie powiedzieć że mam dość i chcę zwolnienie. Właśnie skończyłam 14tc. I serio, jestem oburzona, bo uczciwie pracowałam cały czas a z powodu jednego dnia zwolnienia jestem stratna o kilkaset złotych przez czas ciąży na l4 i na macierzyńskim :/ i co kogo pytam, to nikt nie wiedział że do przeliczenia podstawy do chorobowego musi być pełne 3 miesiące bez zwolnienia. Promowanie nieróbstwa przez to nasze państwo... A pińcetplusy i inne zasiłki chętnie rozdają na prawo i lewo...

Rozumiem Twoje wkurzenie, niestety wymiar chorobowego zmienia się dopiero po upływie pełnych 3 miesięcy bez zwolnienia. Tez przez tez durny przepis jestem trochę w plecy ale niestety nie mamy na to wpływu. Ja pracowałam do 6 miesiąca tak naprawdę. Właśnie zaczęłam 27 tydzień, a wiec wchodzę w III trymestr.
Jak sie średnio czujesz i wiesz, ze będziesz się męczyć do złapania tej wyższej podstawy wymiaru chorobowego to nie wiem czy to jest warte. No chyba, ze czujesz się super i masz sile pracować. Zależy tez ile Ci jeszcze brakuje i o jaka kasę walczysz [emoji846] Pomyśl na spokojnie [emoji846]
 
Rozumiem Twoje wkurzenie, niestety wymiar chorobowego zmienia się dopiero po upływie pełnych 3 miesięcy bez zwolnienia. Tez przez tez durny przepis jestem trochę w plecy ale niestety nie mamy na to wpływu. Ja pracowałam do 6 miesiąca tak naprawdę. Właśnie zaczęłam 27 tydzień, a wiec wchodzę w III trymestr.
Jak sie średnio czujesz i wiesz, ze będziesz się męczyć do złapania tej wyższej podstawy wymiaru chorobowego to nie wiem czy to jest warte. No chyba, ze czujesz się super i masz sile pracować. Zależy tez ile Ci jeszcze brakuje i o jaka kasę walczysz [emoji846] Pomyśl na spokojnie [emoji846]
Szczerze mówiąc po pracy czuję się już kiepsko. Niby biurowa robota, ale stresu i obowiązków dużo i ciągle przybywa. Może i bym pociągnęła do wyższej podstawy, ale może przecież w każdym momencie być to, co u Ciebie. Tutaj dziecko ma główne prawo głosu a nie my [emoji14] w sumie to chodzi mi już w tym momencie bardziej o zasadę a nie o kasę samą w sobie bo na szczęście nam nie brakuje. Jestem zwyczajnie rozczarowana że tak to wygląda i przestaje się dziwić że tyle kobiet rezygnuje z pracy jak równie dobrze za podobną albo i wyższą kasę mogą siedzieć w domu. Bo mój obecnie wygląda jak po tsunami [emoji23][emoji23][emoji23]
 
Zazdroszcze. Mnie wizja powrotu do szpitala, porodu tam przeraza. A inny jest 1,5h drogi dalej.

U mnie w mieście szpitali jest sporo, ale porodówka jest tylko w 4. Ten był dla mnie naturalnym wyborem ponieważ mój lekarz prowadzący ciąże w nim również pracuje i czułam się przez to bezpieczniej. Mimo braku dyżuru zajrzał do mnie czy wszystko jest ok i co dalej ze mną. W ogóle praktycznie wszyscy lekarze spoko, nie ma zastrzeżeń i aż jestem w szoku, ze w publicznym szpitalu może być takie podejście. Martwie się tylko czy nie będzie problemu z miejscem jak zacznę rodzic bo zaczął się remont całej ginekologii, porodówki, politologii i neonatologii i wiem, ze będą wstrzymane przyjęcia z uwagi na to. Już mniej przyjmują. Liczę jedynie na to, ze fakt, ze mam lekarza prowadzącego stamtąd mnie poratuje. Podpytam go na najbliższej wizycie.
 
reklama
Szczerze mówiąc po pracy czuję się już kiepsko. Niby biurowa robota, ale stresu i obowiązków dużo i ciągle przybywa. Może i bym pociągnęła do wyższej podstawy, ale może przecież w każdym momencie być to, co u Ciebie. Tutaj dziecko ma główne prawo głosu a nie my [emoji14] w sumie to chodzi mi już w tym momencie bardziej o zasadę a nie o kasę samą w sobie bo na szczęście nam nie brakuje. Jestem zwyczajnie rozczarowana że tak to wygląda i przestaje się dziwić że tyle kobiet rezygnuje z pracy jak równie dobrze za podobną albo i wyższą kasę mogą siedzieć w domu. Bo mój obecnie wygląda jak po tsunami [emoji23][emoji23][emoji23]

To ja miałam podobnie. Praca głównej biurowa ale stresująca niestey i to stres głównej wpłynął na tl wszystko i z perspektywy czasu powiem Ci, ze nie ma sensu się męczyć, tym bardziej jeśli po pracy średnio się czujesz.
 
Do góry