Dziękuje Wam dziewczyny za odzew.. musiałam się uspokoić.. ochłonąć..
Całe szczęście, że dziś o 13 przyjechała jakaś ekipa i wyłączyła nam prąd, dzięki temu poszłam do domu 2 godz szybciej.
Tak mnie to wszystko zdołowało, że po prostu poszłam spać i przed dobrą godzinką wstałam.
Wiecie.. ja mam bardzo fajną pracę i niezłe zarobki jak na osobę w moim wieku i w moim mieście z prawie 50 % bezrobociem.. do tego mam bardzo fajną szefową i po prostu lubię to co robię.
Nie jestem pracoholikiem.. aczkolwiek trochę czuję się winna z tego powodu, że jestem w ciąży

Moja szefowa jest przezajebista.. ale ma jedną ""wadę"".
Nie ma dzieci.
Bardzo ubolewała każdą ciążę w DOK, bo naprawdę ciężko kogoś znaleźć.. zanim ktoś zacznie pracować potrzebuje m.in. 3-4 miesiące szkolenia.
A co roku praktycznie ktoś był w ciąży.
Wszystkie DOKówki są starsze ode mnie.
Szefowa się cieszyła, że wreszcie odpocznie - bo ja zawsze deklarowałam, że to nie pora na mnie.
Praktycznie wszystkie DOKówki waliły L4 od samego początku.
Zależało mi, że ze mną będzie inaczej.
Że znajdziemy kogoś na spokojnie.. że pochodzę jak najdłużej się da i nie robiąc zamieszania usunę się w odpowiednim momencie.
Tak się fajnie zapowiadało.
Młoda tak sobie dobrze radziła.
Aż dziś powiedziała, że ją ta praca przerasta.
I dupa.
3 miesiące na marne..
A ja już dłużej nie mogę pracować.
Fizycznie ze mną wszystko w porządku.
Ale ja już psychicznie wysiadam.
Wyglądam jak granat ( 117 cm w pasie- ciekawa byłam jak się mierzyłyście w innym wątku)
I zachowuję się jak granat
Bez zawleczki
Klienci doprowadzają mnie do szewskiej pasji.
Nie mam cierpliwości.
Jestem zmęczona już.
Nie daje rady.
13 maja jestem ostatni raz w maju w pracy
Choćby się waliło i paliło.
Choćby na 2 tygodnie.
Dziś szefowa w końcu widząc moją mine, powiedziała - że nie mam się martwić, jakoś se dadzą radę.
Wiem, że robiła dobrą minę do złej gry ale trudno.
Łeb mi od tego wszystkiego pęka.. czekam na męża, który ma mnie pocieszyć.. lodami sorbetowymi oczywiście.