Hej, to ja, jedna z tych kilku-postowych
Na początku stycznia udałam się do lekarza, trochę mnie zestresował stwierdzając że mu się przyrost bety (125-->350 w 3 dni) niezbyt podoba i on nie chce straszyć, ale trzeba zrobić nową betę. I oczywiście infekcja - od 4 tc przez 3 tygodnie miałam porządne grypsko, tydzień zwolnienia, potem święta i do pracy. No ale przeszło
W każdym razie 10go stycznia beta była 22 tys, więc odetchnęłam
Pan doktor założył kartę ciąży (wpisał tam 7/8 tc) i kazał się pojawić po usg genetycznym. Wydębiłam od niego skierowanie na zwykle usg, bo chyba bym z tego stresu umarła
Tego samego dnia się dostałam, zobaczyłam serducho, było 8 mm ciałka
Od tamtej pory cisza, brzuch lekko pobolewa czasami, czasami mocniej zakłuje, biust też pobolewa ale mam wrażenie że nie tak bardzo. Żadnych innych objawów nie zaobserwowałąm, wagowo tyle ile przed ciążą, może nawet kilogram mniej..
Nie wiem jak ja wytrzymam jeszcze 4 tygodnie do kolejnego usg
A, na tym co byłam, lekarz powiedział że nie 7/8 tc tylko raczej 6 tc. Tak więc przepisałam się i genetyczne mam miec 21go lutego. Czy uważacie że to za późno? (data ostatniej miesiączki 23.11).
Co do pracy, to pracuję normalnie, i jeszcze biorę dyżury nocne raz na tydzień. Wiem że muszę z nich zrezygnować ale umowę podpisałam tuż przed tym jak się dowiedziałam o zaciążeniu, i chcę to trochę przedłużyć, bo potem już dodatkowych pieniędzy nie uświadczę... A skoro dobrze się czuję to chyba nic sie nie stanie jak do konca lutego sobie podyżuruję? (dużur = bycie w gotowości. Może być wstawanie co 20 minut a może być i spanie 4 godziny).