reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poród rodzinny

moj kuzyn rodzil z żoną (a raczej ona z nim) 15 lat temu. porody rodzinne zaczynaly byc powoli modne. ale nie przygotowal sie chyba do tego odpowiednio. wspolny porod byl dla niego szokiem. nie wiem czy to tez nie kwestia wieku,bo byl wtedy bardzo mlody (19 lat). w kazdym razie gdyby mogl cofnac czas nie bralby w tym udzialu. nie bardzo mogl jej pomoc, bardziej przeszkadzal, i czul sie podle, uwazal, ze ja bardzo abrdzo skrzywdzil (raz, ze musiala przez niego przez to przechodzic, dwa, ze nie mogl jej w najmniejszym stopniu pomoc).... dlugo sie nie mogl pozbierac.
.
.
.
kurde, jakbym na temat wspolnych porodow nie patrzyla wydaje mi sie, ze duzo zalezy od dojrzalosci. do wszystkiego trzeba dorosnac.
 
reklama
Ja jestem po porodzie z mężem i mogę wam powiedzieć jak to u nas było.
Jak tylko zaszłam w ciążę to zadałam pytanie mężowi czy chce by ze mną w tej chwili,oczywiście żadnego nacisku.Wytłumaczyłam że tylko pytam i uszanuję jego każdą decyzję.Otóż Krzysiek powiedział że nie chce bo się boi.Na szczęście zmienił zdanie,a stało się to jak pierwszy raz zobaczył malutką na USG( w 13tygodniu).Czym bliżej rozwiązania tym bardziej ja stawałam się przeciwna,a to dlatego iż bałam się jak on to zniesie(bo jest bardzo wrażliwym facetem)oczywiście próbowałam go od tego odwieźć ale na próżno uparł się i już.A teraz Po czasie powiem wam że jestem mu wdzięczna za to że był tam ze mną,bardzo mi pomógł wspierał,masował plecy,zwilżał usta,po prostu robił co mógł.Po wszytkim rozpłakał się ze wzruszenia i powiedział"JEST PIĘKNA DZIĘKUJĘ CI ŻE MI JĄ DAŁAŚ".Zakochał się w Aluni od pierwszego wejrzeniai tak jest do dziś i myslę że tak zostanie.Póżniej już na sali powiedział jeszcze że jest ze mnie dumny i podziwia mnie za to co zrobiłam bo on by chyba nie dał rady.Mówię wam dziewczyny jak wspomnę ten moment to łzy mi lecą jak grochy i jak go nie kochać,Krzyś jest wspaniałym mężem i ojcem
 
wlasnie, ja mysle ze tylko facet ktory widzi jak jego zona cierpi podczas porodu jest w stanie ten wysilek docenic przez co jeszcze bardziej szanuje swoja partnerke.
 
Ja juz sie tu kiedys wypowiadałam.......ale co tam...;-)
Uwazam, ze decyzja o wspolnym porodzie to indywidualna sprawa kazdej kobiety/kazdego mezczyzny.....i nie mam zamiaru negowac jesli ktos nie chce......
Staram sie zrozumiec rozne poglady na ten temat i je szanowac.....
Co nie zmienia faktu, ze ja osobiscie nie wyobrazam sobie zeby moj M nie byl w stanie temu podołac, zeby mialo go nie byc przy mnie w takiej chwili.
Swiadomie zwiazalam sie z czlowiekiem dojrzalym i odpowiedzialnym, ktory jest w stanie byc ze mna na dobre i na zle.....nie tylko wtedy kiedy jestem piekna i pachnaca. Moj M mimo ze jest czlowiekiem bardzo wrazliwym doskonale sobie poradzil podczas 29 godzin pierwszego porodu.....nie tylko wspierajac mnie podczas skurczy......kiedy przez kilka godzin wymiotowalam musial to znosic, biegac - oprozniac i donosic czyste naczynia ;-)
W zaden sposob nie wplynelo to na pogorszenie naszych relacji - wrecz przeciwnie: umocnilo nasz zwiazek....I nie patrzy na mnie jak na "cos do rodzenia" ;-):sorry2:
Aczkolwiek sam M mowi, ze niektorze mezczyzni po prostu nie moga sobie z tym poradzic i tyle, co nie znaczy ze są gorsi.......Cale szczescie nie mam tego problemu i kolejnego maluszka napewno bedziemy rodzic razem :-)
 
Maminka, każdy człowiek jest inny i jeżeli Twoja siostra nie czuje się dobrze z myślą o obecności tatusia dzidzi przy porodzie, to lepiej, żeby go nie było. Naprawdę nie powinnyśmy przenosić naszych własnych odczuć i potrzeb na innych....
Na przykład moja przyjaciółka bardzo mnie krytykuje za to, że dopiero teraz "wyprowadziłam" dziecko z naszej sypialni. Bo ona "kładła do łóżeczka i odkładała płaczące dziecko tyle razy, aż się przyzwyczaiło". A ja poczekałam, aż sam był na to gotów, nie wspominając o tym, że przesypianie kilku godzin w nocy z synkiem (bo nie spał z nami całą noc) było dla mnie przyjemne. Ona oczywiście uważa, że jej metoda jest jedynie słuszną, ja uważam że dla niej może tak - a ja wolę po swojemu.

Niebawem napiszę Wam, czy mój mąż zdecydował się uczestniczyć w drugim porodzie. Teraz mówi, że nie chce tam być. Ja to szanuję w stu procentach. Nie uważam, by był przez to mniej dojrzałym/kochającym/odpowiedzialnym partnerem. Może tylko trochę innym niż Wasi mężowie? Za pierwszym razem też mówił że nie będzie, a jednak został, tylko poród kleszczowy okazał się dla niego naprawdę bardzo silnym przeżyciem (ja byłam jakby w innym świecie, w ogóle nie pamiętam tych kleszczy, tzn wiem że były, ale nie potrafię sobie przypomnieć całej akcji...). Jeżeli teraz zostanie to ok, a jeżeli nie, to nie szkodzi. Będzie ze mną położna - zresztą tak jak pisałam, za pierwszym razem obecność położnej działała na mnie bardziej uspokajająco niż obecność męża - może ja też nie czuję zbyt wielkiej potrzeby jego obecności w czasie porodu?

Pozdrawiam!
 
Niebawem napiszę Wam, czy mój mąż zdecydował się uczestniczyć w drugim porodzie. Teraz mówi, że nie chce tam być. Ja to szanuję w stu procentach. Nie uważam, by był przez to mniej dojrzałym/kochającym/odpowiedzialnym partnerem. Może tylko trochę innym niż Wasi mężowie?
Pozdrawiam!

Mojego męża też nie będzie przy porodzie i takie jest jego stanowisko już od dawna (znałam je jeszcze zanim zaszłam w ciążę) i tak jak Ola szanuję jego decyzję. Z resztą sama nie jestem przekonana do obecności mężczyzny przy porodzie, ale to już inna sprawa.
Nie uważam, żeby nieobecność męża miała zły wpływ na jego stosunek do dziecka czy do mnie.
Nie wierzę też w slogany w stylu, że "to bardzo zbliża małżonków". Wydaje mi się, że jesteśmy dojrzałym i kochającym się małżeństwem i poród rodzinny nie jest nam potrzebny, żeby się "zblizyć" do siebie.
Uważam że to indywidualna decyzja każdego człowieka i nie można generalizować, że jeśli sie jest razem przy porodzie, to w związku jest wspaniale, a jak się nie jest, to musi znaczyc, że coś w nim jest nie tak.
Pozdrawiam !!
 
A ja się jej w sumie nie dziwię, znaczy się siostrze. Mój mąż nie był przy porodzie, oboje stwierdzilismy, że to może mieć nie najlepsze skutki i skoro Twoja siostra ma obawy to czemu w ogóle Ci to przeszkadza. Możliwe, że ja i ona coś stracimy, ale ja się bałam. Zresztą ile krąży historii, że po rodzinnych porodach ludzie chcą rozwodów..na przyklad takie historie Smyk mnie utwierdzaja w tym ze dobrze zrobilam..


Straszne, że facet może coś takiego napisać. Bardzo się cieszę, że mój mąż tak nie zareagował, bo nie wiem, co bym zrobiła. Bardzo współczuję jego żonie i to chyba znaczy, że naprawdę dobrze trzeba zastanowic się podejmując taką decyzję.
 
Po porodach rodzinnych ludzie sie rozwodza.....no nie tego nie słyszałam ...:baffled:.moim zdaniem musi byc wczesniej cos na rzeczy sama obecnosc na porodowce to chyba nie powod do rozstania :szok:
 
ja chyba wolałabym sama rodzic...nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że nie wszystko mężczyzna musi widzieć, choc z drugiej strony to prawdziwa podpora i zarazem bezpieczeństwo, bo lekarze ponoc lepiej traktują w obecności mężów
 
reklama
przecież mąż podczas porodu stoi od strony głowy rodzącej a nie krocza, nie musi wszystkiego widzieć a mimo to może jej towarzyszyć i być podporą.
 
Do góry