reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poród rodzinny

reklama
Hasło " coś co rodzi " kojarzy mi sie z rolą krowy rozpłodowej , której jedynym zadanie jest właśnie ... rodzenie , to bardzo niefortunne hasło i wydaje mi sie że żaden kochajacy mąż w życiu by tak o swojej kobiecie nie pomyślał :no: Przecież on pewnie zauważył że ona jest w ciąży, a kolejnym etapem ciąży jest poród i obawiam sie że każdy facet o tym wie ...


no wlasnie zaden KOCHAJACY maz...:tak::tak:

no ale sa faceci i faceci:baffled: i jaj dobrze ze my mamy "tych" facetow:-D;-):tak:
 
znam tylko jednego faceta, ktory żałował, ze byl przy porodzie. ale wydaje mi sie, ze to dlatego, ze wcale nie byl do tego przygotowany, nie mial zielonego pojecia co i jak, i najwyczajniej w swiecie troche go to zszokowalo... no dobra, bardziej niz troche.
 
Witam ja urodziłam już 5 miesiecy temu :-), mój mąż był przy mnie przez ponad 12 godzin , niestety skonczyło się cesarką inie mógł biedulek przeciać pępowiny swojej córeczki aż mi go było żal ;-),trzymał się dzielnie i pomagał mi jak tylko mógł, sama jego obecność była dla mnie wsparciem, nie wyobrażam sobie leżeć tyle godzin sama wśród obcych ludzi :tak: się bardzo cieszę że był przy mnie a i on twierdzi że nie mógłby siedzieć w domu albo na korytarzu chciał tam być i żałuje jedynie że nie mógł przeciąc pępowiny:sorry2:





 
Witam wszystkie Mamusie :)
Muszę przyznać, że trochę się wystraszyłam, czytając niektóre posty w tym temacie. Moje Kochanie co prawda od początku ciąży głośno twierdziło, że rodzimy razem, ale nie jestem pewna, czy tak naprawde wie, co go czeka :p Zresztą, nie jest osamotniony, bo ja też nie wiem i czasem się zastanawiam, jakim cudem ja to Maleństwo urodzę :)
Chodzi mi jednak o to, że chociaż Kochanie nie należy do facetów mdlejących na widok krwi to nie wiem, jak zareaguje na opisywaną tu już pewną bezsilność wobec rodzącej (brrr jak to brzmi, boję się...)
Bardzo bym chciała mieć go przy sobie, ale równocześnie chciałabym go jak najlepiej uświadomić, co go czeka - wizualnie i emocjonalnie. Jakiś pomysł jak to zrobić??

A tak z innej beczki, to bardzo się cieszę, ze trafiłam na to forum, szkoda tylko że tak późno, bo może nie miałabym wcześniej tylu dołków (ciąża bardzo nieplanowana - z początku wiele osób, w tym tych najblizszych dało mi do zrozumienia, że zrobiłam komuś na złość i ogólnie, że nie dam rady i takie tam... na pewno znacie takie txt z autopsji lub obserwacji). Pozdrowienia dla wszystkich :)
 
Myszka szczerze mówiąc to sie nie da przygotować, bo każdy poród jest inny i każda kobieta przechodzi go inaczej i mężczyzna również:tak:bezsilność jest, ale myśle że jak facet ma świadomość że sama jego obecność wspiera kobiete to jest ona mniejsza chociaż to prawda że niektórzy mężczyzni sobie z tym nie radzą:tak:moim zdaniem najważniejsze jest to żeby to była decyzja podjęta bez nacisków, przegadana omówiona ale nie wymuszona:tak: trzymam kciuki na pewno wszystko będzie dobrze i świetnie sobie poradzicie:-):tak:ja rodziłam razem z mężem i myślę że to zbliżyło nas do siebie bardzo i dodało nam siły:tak:
 
Ja się długo zastanawiałam czy chcę miec partnera ze sobą. Chyba wolałabym matkę gdyby nie to że pewnikiem by zemdlała ;-) No bo w końcu nie wygląda to najpiękniej. Wiem, że to dosc płytkie myslenie, ale różne rzeczy się słyszy i troche się bałam reakcji R. na to wszystko. W końcu jednak był przy mnie. Może dlatego, że rodziłam w obcym krju i naprawdę przeogromnie był mi potrzebny ktoś na kogo bede sie mogła wydzierać po polsku ;-)

A zupełnie poważnie dziękuję Bogu, że wzięłam go ze sobą. Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Poród trwał 26 godzin. Był bardzo cięzki. R. cały czas był przy mnie. Wbijałam mu paznokcie w ręke do kości niemalże. Ściskałam z całych sił, wrzeszczałam, żeby w tyłek sobie ten tlen wsadził, a on cierpliwie znosił. Zaprowadził mnie pod prysznic, pomógł się rozebrać, ubrać, bo nie byłam w stanie sama, prowadzał do łazienki, czuwał w nocy, kiedy ja po wszystkich mozliwych znieczuleniach spałam. Kiedy wreszcie Alek się wykluł dumny tatuś przeciął pępowinę, tak zaaferowany że nawet nie dał aparatu żeby fotkę cyknąc, potem tulił małego zaraz po mnie. Chyba dzięki temu trochę inaczej to wszystko teraz widzi. Tak więc nie żałuję i polecam ;-)
 
moj dzielny maz stwierdzil, ze bedzie przy mnie, i bedzie zagladal tam gdzie ja nie chcialabym zeby zagladal, i musze go od tej decyzji odwiezc, pokazalam mu kilka filmow z porodow zeby mial jakas orientacje w terenie:-)
 
reklama
Ja się długo zastanawiałam czy chcę miec partnera ze sobą. Chyba wolałabym matkę gdyby nie to że pewnikiem by zemdlała ;-) No bo w końcu nie wygląda to najpiękniej. Wiem, że to dosc płytkie myslenie, ale różne rzeczy się słyszy i troche się bałam reakcji R. na to wszystko. W końcu jednak był przy mnie. Może dlatego, że rodziłam w obcym krju i naprawdę przeogromnie był mi potrzebny ktoś na kogo bede sie mogła wydzierać po polsku ;-)

A zupełnie poważnie dziękuję Bogu, że wzięłam go ze sobą. Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Poród trwał 26 godzin. Był bardzo cięzki. R. cały czas był przy mnie. Wbijałam mu paznokcie w ręke do kości niemalże. Ściskałam z całych sił, wrzeszczałam, żeby w tyłek sobie ten tlen wsadził, a on cierpliwie znosił. Zaprowadził mnie pod prysznic, pomógł się rozebrać, ubrać, bo nie byłam w stanie sama, prowadzał do łazienki, czuwał w nocy, kiedy ja po wszystkich mozliwych znieczuleniach spałam. Kiedy wreszcie Alek się wykluł dumny tatuś przeciął pępowinę, tak zaaferowany że nawet nie dał aparatu żeby fotkę cyknąc, potem tulił małego zaraz po mnie. Chyba dzięki temu trochę inaczej to wszystko teraz widzi. Tak więc nie żałuję i polecam ;-)

:-D:-D:-D Wiecie co to prawda ze Nasze Kochane Chlopy;-) nasluchaja sie w tym dniu, nacierpia i nawet slowem sie nie postawia:-D, a jeszcze pomoga:tak:, i dziwic sie ze to dla nich tez przezycie:-);-)
 
Do góry