Absolutnie nie neguje decyzji par które zdecydowały się nie rodzić "rodzinnie", skoro tego własnie chcą oboje, to dobrze, bo to jest ich wspólna decyzja. W końcu jeszcze paręnaście lat temu porodów rodzinnych wogóle nie było.
Osobiście jednak bym się na to nie zdecydowała, nie wyobrażam sobie kilku-kilkunastogodzinnego porodu bez ojca mojego dziecka, bez wsparcia duchowego. Dzięki obecności męża miałam poczucie bezpieczeństwa. Była to nasza ciąża, nasze dziecko i nasz wspólny poród.
Dziwię się panom, którzy po uczestnictwie w porodzie rodzinnym nie widzą w żonie atrakcyjnej seksulanie kobiety, bo widok krwi i cierpienia żony ich przeraził, przerósł, brzydzą się. Widocznie nie byli do tego przygotowani, nie wiedzieli tak naprawdę jak poród wygląda, nie dorośli do tego i nie powinni być przy porodzie, wogóle nie dorośli do rodzicielstwa, rola ojca nie kończy sie na zrobieniu dziecka. Wszystkim zastanawiającym się nad tym parom polecam film "W łonie matki", leciał kilka razy na Discavery, końcowa scena to właśnie poród naturalny.
Przygotowujac się do porodu przyszły ojciec musi uzmysłowić sobie kilka faktów; że poród nie jest łatwy, że będzie krew, że żona w chwili porodu nie będzie piękna, usmiechnięta i pachnąca, że może być naprawdę ciężko i że przyszły ojciec nie znajduje się na sali porodowej po to aby podziwiac piekno żony, tylko po to aby ją wspierać, aby pomóc w oddychaniu, aby potrzymac za rękę, aby swoją miłością i obecnością pomóc jej przez to przejść. W końcu razem to dziecko zrobili i razem moga je urodzić, a jesli w trakcie porodu okaże się, że sytuacja go przerasta zawsze może wyjść (my tak się dogadalismy).
Poza tym przyszły ojciec w czasie porodu może się koncetrowac na żonie od pasa w górę, lub na sam finał wyjść. Nie musi przecież stać miedzy jej nogami.
Moim zdaniem obecność ojca jest bardzo pomocna, znam kilka historii, w których tylko dzięki obecności ojców i ich odpowiedniej reakcji dzieci urodziły się całe i zdrowe...