reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

PORÓD - czy i czego się boicie??!!!

Witajcie przyszłe i obecne mamuśki :)
Kilkanaście lat temu urodziłam przenoszonego synka w szpitalu Bielańskim w Wawie. To by była straszna trauma-najpierw golenie, potem lewatywa :zawstydzona/y:
Ciążę miałam mieć wywoływaną o 8 rano następnego dnia ale około 21 zaczęły się skurcze i zabrali mnie na porodówkę.
Tam w pozycji leżącej (w międzyczasie doszły bóle krzyżowe, więc to była najgorsza z możliwych pozycja!) cierpiałam katusze przez całą noc, za parawanami rodziły jedna po drugiej kolejne szczęściary a na sali tylko ja nie mogłam dobrnąć do finału...
W środku nocy zajrzała do mnie salowa, żeby sprawdzić rozwarcie!!! I uciszyła mnie słowami "no czego się tak drze?" Rozpłakałąm się z bezsilności. I czułam się taka opuszczona...
W sumie poród trwał 14 godzin, rano zjawi.ł się nawet jakiś personel i wtedy potoczyło się już wszystko dosyć szybko. Dostałam bóli partych, nareszcie było pełne rozwarcie, lekarze zobaczyli główkę i nagle decyzja...cięcie cesarskie! Pępowina wokół szyi maluszka. Byłam już tak wyczerpana, że wiadomość tę przyjęłam z ulgą...
urodziłam zdrowego synka, a tak niewiele brakowało...
na pamiatkę mam ohydna bliznę przez sam środek brzucha :wściekła/y:
szybko doszłam do siebie po cesarce :-)
nie ma lekarza, który patrząc na bliznę nie zapytałby kto mnie tak urządził ? :eek:
teraz jestem w siódmym m-cu ciąży i bez chwili wahania zdecydowałam się na cc w prywatnej klinice. mam 38 lat i rodzinne predyspozycje do ciężkiego porodu (mama rodziła mnie i siostrę prawie dwa dni a siostra dobę "na sucho"). mój gin nawet nie próbuje mnie nakłaniać na inne rozwiązanie.
boję się nie mniej niż za pierwszym razem (wtedy miałam 20 lat i nie miałam pojęcia co mnie czeka), a nawet bardziej bo wiem już co to jest i jak boli (nie do opisania!) .
najbardziej martwię się o zdrowie swojej córki, bo echo serca wykazało u niej małą wadę serca :-(
w maju miałam usunięcie pęcherzyka żółciowego więc to będzie już trzecia operacja :cool2: zaprawiona w bojach jestem.
Dziewczyny, głowa do góry, nie bójcie się na zapas, wszystko będzie dobrze bo MUSI !
Mieszkamy w Polsce i Matkom-Polkom stawia się tu pomniki:tak:
Nie dostajemy znieczulenia w standardzie jak większość europejek, i za to juz należy nam się wielka nagroda!
Myślę, że większość kobiet decyduje się na cc ze strachu przed bólem i komplikacjami z dzieckiem (bo cc jest mniej inwazyjna dla dziecka)
http://img228.echo.cx/img228/8834/itsagirl9wu.gif


 
Ostatnia edycja:
reklama
heja, 'Nie letnia',
mam syna w Twoim wieku a urodziłam go w wieku 20 lat. to był upragniony chłopiec i nie czułam lęku, że sobie nie poradzę wtedy. miałam męża, pomocnych rodziców i teściów. to b.ważne. jeśli masz kogoś, kto Cię wspiera dasz radę! bez pomocy nie uda Ci się skończyć szkoły. możesz wrócić do swojej szkoły po porodzie i zdać maturę albo skończyć naukę w szkole wieczorowej. to naprawdę nie koniec świata! nawet na studia być może jeszcze pójdziesz.
dziecko zmieni Twoje życie ale też je wzbogaci :tak:
będziesz miała kogoś do kochania na całe życie :-)


głowa do góry! nie martw się na zapas, bo zaszkodzisz dziecku!
 
Ostatnia edycja:
Serdecznie witam !
Na próżno temat panicznych wręcz lęków związanych z porodem odsuwałam od siebie tak długo jak się dało. Takie wątki omijałam szerokim łukiem. Dziś po wielu próbach ignorowania tych diabelskich podszeptów, dałam się temu złapać i zdominować. Poprzez mój dzisiejszy, dojmujący i wszechogarniający spadek formy stałam się podatna na wszystkie te paniczne emocjonalne i mentalne piski i najczarniejsze wizje.
Dotychczas na pytanie, czy boję się porodu zarówno sama przed sobą jak i przed innymi odpowiadałam, że na pewno mam jakieś obawy, ale jednocześnie towarzyszy mi przeświadczenie, że to nieuchronnie się zbliża więc nie pozostaje mi nic innego, jak po prostu zaakceptować ten fakt jako nieunikniony. Jakby nie patrzeć -każdego dnia na świat przychodzi wiele maleńkich kruszynek i ta myśl długo działała kojąco.
Jestem w 34 tygodniu ciąży. Mam 19 lat.
W związku z porodem boję się dziś chyba wszystkiego -począwszy od absurdalnych strachów po całkowicie uzasadnione lęki.
Jako, że moja kruszynka już od miesiąca napiera swoją maleńką główką na szyjkę, cisnąc się na ten nie do końca przychylny światek, większość czasu spędzam w łóżku -więc po pierwsze boję się, że zacznę rodzić zbyt wcześnie, lada chwila, a wcale nie jestem jeszcze gotowa.
Ból jaki towarzyszy porodowi, to dla mnie zagadnienie abstrakcyjne – nawet nie próbuję się nim nadmiernie stresować, bo wiem, że nawet moje najśmielsze próby wyobrażenia sobie jego natężenia nie oddadzą stanu faktycznego. W tej kwestii zdążę więc jeszcze się przerazić i zaskoczyć -delikatnie rzecz ujmując.
Boję się, że trafię na personel, który nie da mi nawet namiastki intymności i serdeczności.
Boję się, że trafię na niekompetentne osoby w szpitalu i przez to coś pójdzie nie tak, jak należy.
Boję się, że nie będę potrafiła współpracować i że przez moją słabość i nieudolność coś się po prostu spieprzy przy porodzie.
Boję się też tego, że przy jakichś skurczach ogarnie mnie niesłusznie panika i będę się rwać do szpitala, postawię wszystkich na równe nogi i okaże się, że alarm jest fałszywy :)
Ale już najbardziej paraliżująco działa na mnie fakt, że zupełnie nie wiem czego spodziewać się po sobie samej. Czuję się jakbym stąpała po zupełnie niestabilnym gruncie, bez jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Boję się, że przyjdzie mi do głowy by się poddać, choć teraz nie podejrzewam się o to i nie chcę tego najbardziej na świecie. Nie jestem w stanie przewidzieć tego czy i jak zniosę te całe trudy i w tej właśnie kwestii, z tego właśnie powodu pierwszy poród jest paradoksalnie, jednocześnie gorszy i lepszy od drugiego w samych założeniach.
Pisząc, że lepszy mam na myśli fakt, że od wieloródek z mojego otoczenia słyszałam, iż przed drugim porodem gorzej jest właśnie dlatego, że nie ma miejsca na złudzenia, bo już się wie, co będzie i czego się spodziewać.
To uproszczenie -bo przecież zawsze może być zarówno lepiej jak i gorzej, ale coś w tym jest.
A co do odejścia wód płodowych -też przez myśl przechodzi mi taka wizja, że dzieje się to gdzieś w miejscu publicznym, ale traktuje ją raczej z przymrużeniem oka.

Właśnie uświadomiłam sobie, że zasiadając do tego posta czułam się znacznie bardziej skołatana, aniżeli jestem teraz. Uspokoiłam się i część lęków znów mnie opuściła, ustępując miejsca znanemu przeświadczeniu, że to i tak się zdarzy i nie ma co martwić się na zapas.
Nie odważyłam się jeszcze nigdy zobaczyć żadnego mniej bądź bardziej odartego ze złudzeń filmiku z porodu. Ograniczam się do lektur, ale i one działają na moją wyobraźnię z konkretnym skutkiem.
A jak dalej będę czytać druzgocące relacje z ciężkich porodów, to zaserwuję sobie powtórkę z rozrywki -czyli atak paniki.

"Nie letnia" trzymam kciuki za pomyślność w kwestii Twojej edukacji. Znam wiele osób, które będąc jeszcze w trakcie nauki zaszły w ciążę i przy wsparciu rodziny dały sobie radę z zakończeniem edukacji, a nawet jej kontynuacją. Podzielam zdanie "Evulka" -najważniejsze byś miała wsparcie, jeśli tego Ci nie zabraknie to przy odpowiednich chęciach, mobilizacji i co ważne - przy odpowiednim wysiłku [bo łatwo na pewno nie będzie] uda Ci się zrealizować swoje plany :)
Widząc osoby z mojego otoczenia, które tak właśnie sobie poczynały, dochodzi do mnie, że dziecko dostarcza niezwykle silnej motywacji do tego, by się nie poddawać i powiem Ci, że działo się tak w przypadku osób, których nawet bym o to nie podejrzewała, tak więc głowa do góry.
Masz prawie 17 lat, więc jak sądzę zostało Ci jeszcze dość troszkę do końca szkoły -rozważ więc swoją sytuację pod kątem tego, czy jest ktoś kto wesprze Cię np. na czas zajęć lekcyjnych opiekując się maleństwem, czy też może łatwiej byłoby Ci w trybie wieczorowym, zaocznym. Jedno jest pewne -są sposoby żeby dokończyć szkołę, rzucanie jej jest wyjściem najgorszym z możliwych.

Tymczasem ze strachem za pan brat, mówię dobranoc.
Jakoś to będzie :)
 
Ostatnia edycja:
"askkle" zastanawiam się, czy może nie powinnaś wcześniej dowiedzieć się o organizację porodu w wodzie. Może już to zrobiłaś ?
Nie wiem jak jest u Ciebie, ale u nas taki poród chyba trzeba załatwić sobie wcześniej, uiszczając odpowiednią opłatę, tak by można było z tej opcji skorzystać, mając takie życzenie, nie obawiając się przy tym, że dla Ciebie wanna się nie znajdzie. Pozdrawiam.
 
towarzyszy mi przeświadczenie, że to nieuchronnie się zbliża więc nie pozostaje mi nic innego, jak po prostu zaakceptować ten fakt jako nieunikniony. Jakby nie patrzeć -każdego dnia na świat przychodzi wiele maleńkich kruszynek i ta myśl długo działała kojąco.

Ja też tak sobie to tłumaczę. Jeszcze nie ogarnął mnie strach i nie wiem czy ogarnie (oby nie!). Zanim zaszłam w ciążę w ogóle sobie siebie nie wyobrażałam żebym mogła urodzić. Nie znoszę bólu. Jak tylko coś mnie trochę boli, pędzę do apteki po tabletki przeciwbólowe. Na pewno ciąża nauczyła mnie już trochę pokory do bólu, bo wiadomo, ciąże trzeba przeżyć, raz jest bardziej przyjemnie, innym razem mniej, a po leki lepiej nie sięgać, choćby bolało. Podobnie było z pobraniami krwi. Nie dośc że nie znoszę tej czynności, to w ogóle nie mogę patrzeć na igły. Po pierwszym razie prawie zemdlałam. Ale to chyba bardziej psychiczne nastawienie. Teraz nic mi nie jest. Idę do przychodni, biorą krew, wychodzę i gra :-)

Boję się, że trafię na personel, który nie da mi nawet namiastki intymności i serdeczności.

A masz do wyboru może parę szpitali? Bo ja np. nie będę rodzić w swojej miejscowości, bo krąży bardzo zła opinia o oddziale położniczo-ginekologicznym w ZG. Dlatego postanowiłam rodzić w oddalonym o 20km od mojego miasta szpitalu, o którym mówią, że można się w nim czuc jak w domu (no...zobaczymy hehe).

Boję się też tego, że przy jakichś skurczach ogarnie mnie niesłusznie panika i będę się rwać do szpitala, postawię wszystkich na równe nogi i okaże się, że alarm jest fałszywy :)

Tym się kompletnie nie przejmuj!!! Co trzecia kobieta tak ma, a personel w szpitalu jest do tego przyzwyczajony. Po prostu zaczynają Ci się skurcze, ty jedziesz do szpitala, ale ze stresu skurcze sie po prostu cofają i szpital odeśle cie do domu ;-)
 
"askkle" zastanawiam się, czy może nie powinnaś wcześniej dowiedzieć się o organizację porodu w wodzie. Może już to zrobiłaś ?
Nie wiem jak jest u Ciebie, ale u nas taki poród chyba trzeba załatwić sobie wcześniej, uiszczając odpowiednią opłatę, tak by można było z tej opcji skorzystać, mając takie życzenie, nie obawiając się przy tym, że dla Ciebie wanna się nie znajdzie. Pozdrawiam.

Hej :-) U nas jest tak:
- muszę zgłosić się do lekarza ze szpitala w którym chcę rodzić i zgłosić mu fakt chęci rodzenia w wodzie; lekarz gin sprawdza czy spełniam wymogi, jesli tak, wystawia zaświadczenie
- miesiąc przed porodem będę musiała brac jakieś globulki dopochwowe

A co do wanny, to...
Nie moge jej w żaden sposób zarezerwować. Po prostu jeśli będę rodzić i będę miała zaświadczenie o możliwości rodzenia w wodzie, a bedzie wolna wanna, to rodze w wodzie. I dopiero pozniej po porodzie uiszcza się opłatę :sorry2:
 
askkle w takim razie życzę Ci wolnej wanny :)
Ja też nie będę rodzić w miejscowości, w której mieszkam. Przynajmniej taki mam plan, ale ostatecznie nie będę się opierać przed wylądowaniem w Tyskim szpitalu, jeśli innej sposobności nie będzie. Póki co, zdecydowałam się na poród w Mikołowie, chociaż opinie na temat oddziału położniczego i oddziału noworodków są podzielone. Ale jak wiadomo, w ocenie każdej porodówki kluczowe znaczenie ma tutaj po prostu przebieg porodu. W większości przypadków, gdy jest naprawdę ciężki, byle szczegół jest w stanie przesądzić o późniejszej, negatywnej ocenie. Trudno zatrzeć takie wrażenie, bo w człowieku to jednak te negatywne odczucia zwykle bardziej odciskają piętno w pamięci. A lekarze i cały personel, to zwykli ludzie z własnymi problemami, humorami, którzy są w pracy i dla których -trzeba mieć tego świadomość -jesteśmy pacjentkami jednymi z wielu. Nie spodziewam się cudów, mam jedynie nadzieję, że nikt nie będzie hamować opryskliwością czy co gorsza krzykiem moich reakcji na ból, których na chwilę obecną przewidzieć nie potrafię. Liczę na odrobinę zrozumienia, swobody w wyrażaniu emocji :D Chciałabym też móc liczyć na choćby minimalną pomoc przy maleństwie, jeśli nie będę sobie radzić np. z przystawieniem do piersi. Mam nadzieje, że nie przyjdzie mi do głowy, by pyskować bo mogę sobie tylko zaszkodzić tym :)
Wiem, że powinnam zadzwonić do szpitala, w którym zamierzam rodzić i dowiedzieć się o kilka nurtujących mnie zagadnień. Chodzi mi o lewatywę, o znieczulenie w razie potrzeby, o opłaty np. za poród rodzinny -które wciąż są pobierane. Myślę, że uczynię to w najbliższym czasie.
A tak z przymrużeniem oka myśląc o porodzie, przypominam sobie opowieść znajomej i to, że czytałam też, iż kobiety na pewnym etapie porodu bardzo często przeżywają kryzys psychiczny, w związku z którym postanawiają 'odpuścić' sobie całe to zamieszanie i chcą najzwyczajniej w świecie wyjść. Działają zupełnie nieracjonalnie, ogłupione przez ból i hormony myślą sobie, że mogą jednak wybierać czy chcą rodzić i uczestniczyć w całym tym 'teatrzyku' czy też nie. Lekarze nie są zdziwieni takim zachowaniem, co więcej widząc takie reakcje nie mają wątpliwości w jakiej fazie znajduje się wówczas pacjentka. Ten stan mija :) To ci dopiero psikus.
A boicie się depresji poporodowej ?
 
W naszym ZG szpitalu podobno jest masakra. Głównie przez lekarzy i ich podejscie do pacjentek.
Dwa dni temu w naszej lokalnej gazecie ukazal sie artykul nt. oddzialu gin-poloz. w naszym szpitalu.
Cytuje tylko jeden fragment:
"(...) na szpitalnych ginekologow mnoza sie skargi. Szczegolnie od rodzacych, ale byla i taka od... policjantow" Jeden z lekarzy odmowil im zbadania zgwalconej. Gdy juz łaskawie zszedł, pozwalał sobie na ordynarne uwagi" - no szok dziewczyny!!!

Tak wiec same widzicie... masakra!

Rufka, co do tego kryzysu, ze kobiety maja dosc i nie chca juz rodzic, to podobno nazywane jest to "kryzysem 7 cm" :)
 
askkle to rzeczywiście jakiś dziwny ten szpital macie tam. Bałabym się tam rodzić.
Swoją drogą myślę sobie, że nawet nie do końca komfortowe warunki techniczne w szpitalu nie są w stanie zepsuć wrażenie tak bardzo jak opryskliwość i nieprzyjazne nastawienie personelu lekarskiego. Jeśli zaś personel jest ludzki i nienaganny, to i te niedogodności techniczne lepiej się znosi.
Wracam do oglądania ciuszków, dziś przerywam areszt domowy i idę do sklepu, niedaleko po kilka chociaż z ciągle jeszcze wielu brakujących rzeczy. Na upartego lada chwila mogłabym zacząć rodzić, a nawet nie mam przygotowanych rzeczy do szpitala, to dopiero byłby popłoch i rozgardiasz :)
Nie wiem jak Wy, dziewczyny, ale ja, kiedy mam już naprawdę powyżej uszu wszystkich tych ciążowych trudów, zaczynam wyjmować zgromadzoną wyprawkę, przeglądać, przekładać i to mi pomaga :)
 
reklama
Dziewczyny, moja kumpela rodziła w wodzie dwa lata temu i poszło szybko- w 4 godziny urodziła :tak:
Rufka, błagam nie rozmyślaj tyle nt porodu i depresji poporodowej bo zbzikujesz!!! TO się musi odbyć tak czy siak i nie masz JUŻ na to wpływu. skup się teraz na kompletowaniu wyprawki i spakuj torbę dla siebie i maleństwa do szpitala,zebyś w razie czego zdążyła ;-) Mnie też bardzo relaksuje przeglądanie rzeczy małej :-) Jestem na etapie urządzania pokoju.
Najczęsciej młodym mamom przytafia się "baby blues", depresja to rzadkość. Można przez to przejść dośc bezboleśnie, zapewniam. Dziecko sprawi,że pokochasz je bezgranicznie (nie mogłam pojąć,ze można kogoś aż tak pokochać dokąd nie urodził się mój synek...) To uczucie przyćmi ból i nieprzesoane noce a nawet te porodowe :-)
Moja siostra rodziła "na sucho" przez 24 h w strasznych mękach i kilkanaście godzin po porodzie już planowała drugie dziecko :tak:
Ból jakiego doznajemy w czasie porodu jest podobno szybko zapominany (fizycznie) i dlatego kobiety decydują się na kolejne dzieci. Tak sprytnie to sobie natura wykombinowała. Zawsze istnieje możliwość znieczulenia za opłatą.
 
Do góry