Wpadłam do Was moje kochane, by zdać relację z pobytu u lekarza
. Oczywiście znów najadłam się wstydu przez moje kochane dziecie
. Jaki on kochany i ładny, taki też nieznośny
. Doczłapaliśmy się do przychodni o 12:40 i od razu pani doktor nas przyjeła, bo nikogo nie było
. Przed gabinetem dziecko "anioł" ale jak tylko otworzyły się drzwi do gabinetu mały wpadł w histerię
. Na początku nie chciał wejść, to się wkurzyłam i go tam dosłownie wniosłam na rękach. Zamknełam drzwi, a on biedny tak stał przy drzwiach i beczał krzycząc ała i chwytając za klamkę
. Na wagę też nie chciał stanąć... mimo próśb <moich i lekarki>, gróźb i stanowczości...
to zważony został na wadze dla niemowlaków i waży 14,500. Więc akurat, jak zobaczył miarkę, to też nie chciał i się wyginał, na oko pani doktor wpisała mu między 90, a 95 ale nie wiadomo czy w tą czy w tą, bo kurczę wyginał się jak paragraf....
. Nawet zbadać się nie dał bo beczał... także usiadł do mnie przodem bym mogła go uspokojić, a lekarka próbowała go zbadać... Nasza wizyta w gabinecie trwała około godziny
. Przed 15 doczłapałam się do domu i mam serdecznie dość. Padnięta jestem. Na szczęście kolejny bilans za 2 lata
. Może wtedy będzie lepiej.
Szkoda że u nas w gabinecie nie ma zabawek dla dzieci, to może było by inaczej, choć ja młodemu wziełam zabawk i nic...
Edysiek, to tak w skrócie
...