Mam tak samo! Obyśmy tylko nie zapeszyły
przy czym ja od dziś na L4, bo mnie tak wykończyły te wymioty, że ledwo żyłam. Zbijam pionę co do koncentracji - moje ostatnie dni w pracy to była istna katorga
czułam się jak ostatni troglodyta na konferencjach - niby ich słuchałam, niby tam byłam, ale jak ktoś mi zadawał pytanie to jakbym sekundę wcześniej obuchem w łeb dostała i wszystko zapomniała, hahah
po kilka razy prosiłam ludzi żeby powtórzyli o co pytali, pewnie myśleli że tv oglądam albo co. Dzisiaj na tym L4 normalnie odżyłam, jakbym się na nowo narodziła, haha
Hehe, u mnie jest trochę podobnie. Tzn. ja zawsze byłam nastawiona "se poradzę"
i mam taki charakter, że jak coś chce to sama sobie ogarniam. A i też fakt faktem mąż dużo pracuje, więc nawet za bardzo nie ma kiedy śmigać po zachcianki.
Myślę, że facetom to w ogóle jest bardzo trudno zrozumieć nasz stan i nasze dziwadła: a to zapach nagle nie ten, a to jakaś dziwna zachcianka jedzeniowa, a to zaraz "nie wiem czego chcę"
taki kocioł jaki mamy teraz w organiźmie podejrzewam, że jest nieporównywalny z niczym innym i powiem Wam, że też szkoda mi trochę tych naszych mężów, bo biedaczki pewnie nawet nie wiedzą jak nam pomóc (ba, my same nie wiemy jak sobie pomóc, haha), więc taki mam tu powszechny, dobroczynny apel żeby naszym mężom / partnerom też trochę odpuścić, bo sami są pewnie zagubieni. I myślę, że nie ma znaczenia, że to np. drugie czy kolejne dziecko, zawsze to jest dodatkowa zmiana. Nasi chłopcy patrzą na to pewnie bardziej zadaniowo: jak finansowo będzie stała rodzina z kolejnym dzieckiem, jak sobie poradzą z nowym maluchem itd. Jestem pewna, że mimo że tego nie mówią czy nie okazują, to pewnie mają mętlik w głowie. My to się chociaż możemy tu wygadać, a im pewnie ciężej wyłapać innego gościa, który ma żonę na podobnym etapie ciążowym żeby pogadać.
Ale się rozpisałam