Mi w sumie maseczka nie przeszkadza, powiem nawet, że część mnie się trochę cieszy, bo nie wiedzieć czemu zawsze jak wyjdę na spacer to muszę spotkać jakiegoś delikwenta, który kicha albo kaszle. I to nie to żeby pandemia była jakaś wyjątkowa w tym względzie, ZAWSZE jak jadę komunikacją miejską to trafi mi się typ co siądzie za mna i charla mi w kark, nie raz myślałam, że zaraz się taki jeden typ z drugim pohafta, no ludzie litości! Przez to przestałam praktycznie jeździć komunikacją. Wolę zapieprzać nawet godzinę z buta niż znowu to przeżywać. A najlepsze było jak raz nam się auto zepsuło i musiałam autobusem jechać - czaicie to, że usiadła koło mnie baba tak zawalona (katar, zatkany nos, kaszel), że nadawała się na antybiotyk i leżenie w chacie, a nie kuźwa podróże! (To był autobus międzymiastowy). Najgorsze było dla mnie zawsze to, że kichnął na mnie taki pacani łeb jeden z drugim, a ja na drugi dzień leżałam z gorączką, taką miałam kiepską odporność. Teraz już od dawna (odkąd wszyscy te maski noszą
) nie choruje i niech tak pozostanie! Z tym niechorowaniem :-)