dziewczyny dopadła mnie depresja.... po mimo wyśmienitej pogody mam ochotę zasnąć i już się więcej nie obudzić... ostatnio pisałam że skraca mi się szyjka, wczoraj u nas była piękna pogoda więc pojechaliśmy na basen, oczywiście wygodny koc i jeszcze wygodniejsza poduszka była obowiązkowa, więc niby wszystko ok bo leżałam te 3h jak tam byliśmy, jednak WC było na szarym końcu basenu i trzeba było się naprawdę nagimnastykować żeby tam dotrzeć... ucisk czułam straszny, myślałam że tam niedoleze....
dziś też mąż rzucił hasłem JEDZIEMY NA BASEN, no ok z tym że beze mnie bo nie dla mnie takie maratony do WC (wielka szkoda bo mały miał frajdę ogromną), no i boję się ich puścić samych bo ja zawsze patrzę na małego a mąż z tych co zarzuca słuchawki na uszy i pełen chill.... (chyba że szłam do toalety to te 10min patrzył na niego) no więc ok, skoro nie dam rady to mąż pyta CO ROBIMY, no to co mogę robić? mieszkamy w bloku, basen odpada bo WC za daleko, teoretycznie można by bliżej WC się rozłożyć, ale co z tego jak atrakcje dla dzieci na szarym końcu? eh.... więc szybko w głowie mapa co robić, gdzie jechać gdzie można leżeć i do WC będzie blisko? niestety nie ma takiego miejsca
jedynie do głowy mi przychodzi do babci na wieś, ale to raczej na tygodniu, nie w weekend... tam zawsze każdy za czymś goni...
odnoszę okrutne wrażenie że mąż tego w cale nie rozumie, że nie dociera do niego co to znaczy skracająca się szyjka (choć w cale nie musi oznaczać przecież najgorszego, bo przecież ona może się jeszcze wydłużyć)...
oni poszli na rowery... i dobrze bo szkoda tylko dziecka! jest mi okrutnie przykro że zamiast w taki upał na basen to na rower musieli iść.... mam mega wyrzuty sumienia.... do tego ja muszę tu leżeć i "gnić" i tylko "żrę" i tyję
jeszcze jakby tego było nie chce by moja najmłodsza siostra przyjeżdżała tu na 2 tygodnie wakacji (z NL) ale to bardzo długa i przykra historia..... w każdym razie pojęcia nie macie jakie mam wyrzuty sumienia z tego tytułu...
siedzę i wyje..... ;( ;( ;(