My nie mieliśmy ani podgrzewacza, ani sterylizatora do butelek. A przy synu szybko wróciłam do pracy, przy czym karmilam go wyłącznie wlasnym mlekiem. Mąż rozmrazal i podgrzewal mleko w kąpieli wodnej. Butelki, laktator i smoczki gotowalismy w garnku (polecam z kwaskiem cytrynowym, zeby nie matowialy), a na szybko po prostu mycie i przelewanie wrzątkiem. Potem to juz zmywarka
Aha, to co mi się naprawde przydawalo przy trybie mamy karmiącej-pracującej, to duzo butelek. Kupowalam takie tansze, bez nadrukow (oczywiscie bpa free) - wychodzilo duzo korzystniej niz woreczki. Przykrecalam taka butelke do laktatora i od razu po odciagnieciu, dawalam do lodowki/zamrażarki. Po podgrzaniu wystarczylo przykrecic smoczek i gotowe. Niestety, kilka lat temu wycofali te butelki, ktore mi sie bardzo sprawdzaly (zastapili tanszymi, ale z cienszego plastyku), wiec nie zalinkuje.
I jeszcze musze wspomniec o "sekcie" butelek szklanych. Wiecie, dzisiaj BPA jest tępiony, a za kilka lat może sie okazac, ze cos w tych wspolczesnych butelkach plastykowych nadal jest niezdrowe. Prawdopodobnie, gdybym karmiła tylko butelką (przez całą dobę), starałabym się jednak używać szklanych. Ale nie obslugiwalam takich butli i szczerze mowiac przeraza mnie ciezkosc i możliwość stluczenia, pęknięcia.