no to czas i na naszą opowieść
Termin miałam na 20 maja, ale uparciuszek nie myślał wychodzić na świat. 27(czwartek) przyjechałam- spakowana, do szpitala. Miałam mieć robione badania a później myśleć co dalej. Rozwarcie cały czas takie samo -2cm, ktg zapisało skurcze, dużo skurczy ale były nie bolesne. Usg wykazało, że syn waży 4300.Lekarze stwierdzili więc, że lepiej poczekać jak wszystko się samo naturalnie rozkręci i odesłali mnie na patologię ciąży. Byłam wściekła, rozczarowana i zniecierpliwiona Tak bardzo chciał mieć go już przy sobie ale doktorzy cały czas uspakajali, że z dzieciątkiem wszystko dobrze więc nie ma powodu do zmartwień. Kazali chodzić po schodach, spacerować a ordynator śmiał się, że trzeba okna pomyć;-)
...na patologi trafiłam do sali z sympatyczną dziewczyną. Potem doszła do nas romka, które miała dość dziwne podejście do pewnych spraw i momentami strasznie mnie irytowała. Odklejało jej się łożysko a co chwile wychodziła do sklepu, na fajeczkę i przychodziała z trzema puszkami pepsi
Zaprowadziłam ład na oddziale, mianowicie naskarżyłam na sprzątaczki, które paliły w łazience, która sąsiadowała z naszą salą. ooo ale dostały opiernicz od Pani doktoro tak jestem wredna
w piątek: sympatyczna dziewczyna wyszła a przyszła super babka, której sączyły się wody. To z nią znalazłam wspólny język i plotkowałyśmy do 2 w nocy.:-) Raz przyszła doktora z uwagą, że słychać nas na cały oddział i poprosiła, żebyśmy chociaż drzwi zamykały
sobota: romka na porodówkę (umówiona cesarka), druga koleżanka na porodówkę, i JA na porodówkę. Podłączyli mnie pod ktg, dali kroplówkę a wcześniej zrobili lewatywe. Leżałam i czekałam jak coś się zacznie. Du..pa! Cyganka urodziła.Druga też. A ja z kroplówką śmigałam w kółko po porodówce Rozwarcie bez zmian i z powrotem na patologię. Beczałam jak głupia.
niedziela; spacerowałam, spacerowałam i ...spacerowałam! Doktorzy z każdej zmiany mnie już znali. Zaczepiali na korytarzu zaskoczeni, że ja jeszcze z brzuchem- wieeelkim brzuchem Już ledwo chodziła a noce miałam bolesne bo syn się tak ruszał. Tego południa spotkałam męża babki z sali, który zaprowadził mnie do niej. Urodziła śliczną malutka dziewuszkę. Zadowolona, że nie trafiła do sali z cyganką-podobno wszystkie położne miały ją dosyć.
na patologi przyszły kolejne dwie kobitki do mojej sali. były ok.
poniedziałek: (rano)Pan doktor zbadał, rozwarcie ciut większe. Mówi "dzis będziemy rodzić" ale nie brałam tego do siebie bo nie chciałam kolejnego rozczarowania. O 13kolejne badanie, inny pan doktor, który miał w ten dzień dyżur. Byłam tak spięta, że nie mógł mnie zbadać i mówi "proszę się rozluźnić bo inaczej w panią nie wejdę" ..jakoś poszło...Rozwarcie niecałe 3cm. Pyta czy jestem gotowa by dzisiaj rodzić. Powiedziałam, że psychicznie nie i juz pewnie nie będę. Kazał się spakować i przyjść na porodówkę, na to ja, że jak mnie znowu podłączą pod kroplówkę i nic to nie da to ja zwariuję. Obiecał, że dziś urodzę.
porodówka: lewatywa (trzecia już w tym miesiącu) śmiałam się do położnej, że niedługo będę umiała sama sobie ją zrobić. Próba wywołania skurczy .... Leżałam sobie na sali porodowej- rodzinnej i czekałam na skurcze. BYłY ale cały czas bezbolesne i znów propozycja, żeby wrócić na patolog Beczałam jak głupia. O 18przyszedł doktor i mówi "jest jeszcze jedno wyjście, ale już bez odwrotu" więc pytam jakie. Przebić pęcherz płodowy a wtedy skurcze same powinny się zacząć. Nie zastanawiając się długo , zgodziłam się a Pan doktor jak siedział włożył palce i : plum!
Zaraz po tym przyszły pierwsze bolesne skurcze. Ból straszny! K. cały czas przy mnie, masował, głaskał- starał się. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Ból kręgosłupa, ból brzucha a potem bóle parte Krzyczałam jak nienormalna, biłam głową w drabinki, wołałam, że już nie wytrzymam!!! Parte były już cały czas ... Wydawało mi się, że zemdleje z tego bólu. (wydawało mi się, że jestem odporniejsza na ból).
ok 22 pierwsza próba. Uczyły mnie przeć. Szło mi całkiem nieźle, starałam się robić wszystko tak jak mówią. Przerwa. Kolejna próba. Lekarka naciskała brzuch żeby mi ulżyć ale bez skutecznie.Nacieli mnie.Przy parciu czułam jak by mi miało miednice rozerwać ale dawałam z siebie 100%. Przyszedł Pan doktor, który praktycznie położył mi się na brzuchu i wtedy syn wyszedł (22.55, waga 4,250g)z owiniętą pępowiną wokół szyi, odrazu też mówili o jego wadzie stópek. położyli go na stoliczku i czekaliśmy na płacz, zaczełam krzyczeć "płacz syneczku, płacz!!" lekarki powiedziały, że ma jeszcze czas i po chwili z K. usłyszeliśmy płacz naszego maleństwa Całowałam Go i cały czas powtarzałam jaki on piękny, serce tylko bolało gdy patrzyłam na stópki.:--(Lekarze od razu uspokajali, tłumacyzli itd. Mały poszedł z tata do kącika a mnie szyli. Słyszałam tylko z sali obok położne. Jaki on duży, prawdziwy facet a jaką ma klatkę. Po z szyciu, położyli mnie na łóżku. Przyprowadzili moich mężczyzn Pierwsza próba karmienia a później na odział noworodków. Myślałam sobie NARESZCIE !
Wjeżdżam do sali a tam ... cyganka Poszłam spać, rano przywieźli mi synka na karmienie. Nie mogłam niestety wstać bo serce waliło mi starsznie i kręciło mi się w głowie więc dużo pomagały mi położne.
Dostałam depresji poporodowej, chciałam skakać z okna bo obwiniałam się za stópki syna. To było strszne co ja wtedy czułam ale do nieko się nie przyznałam. Chociaż lekarki, połoznei widziały mnie smutną i cały czas przychodziły i mnie pocieszały. W trzecim dniu Morfologia krwi wyszła bardzo źle. Zamówili mi dwie jednostki krwi i przetoczyli mi krew. NA drugi dzień czułam się już dużo lepiej.
W dniu kiedy przyszedł nasz syn na świat staliśmy się najszczęśliwszymi ludźmi:-)
W końcu mam sens życia, nareszcie mam ambicje i cele do których będę dążyć z myślą o synku, dla syna! Jestem starsza o kolejne ważne doświadczenie, jestem z siebie dumna:-)
Termin miałam na 20 maja, ale uparciuszek nie myślał wychodzić na świat. 27(czwartek) przyjechałam- spakowana, do szpitala. Miałam mieć robione badania a później myśleć co dalej. Rozwarcie cały czas takie samo -2cm, ktg zapisało skurcze, dużo skurczy ale były nie bolesne. Usg wykazało, że syn waży 4300.Lekarze stwierdzili więc, że lepiej poczekać jak wszystko się samo naturalnie rozkręci i odesłali mnie na patologię ciąży. Byłam wściekła, rozczarowana i zniecierpliwiona Tak bardzo chciał mieć go już przy sobie ale doktorzy cały czas uspakajali, że z dzieciątkiem wszystko dobrze więc nie ma powodu do zmartwień. Kazali chodzić po schodach, spacerować a ordynator śmiał się, że trzeba okna pomyć;-)
...na patologi trafiłam do sali z sympatyczną dziewczyną. Potem doszła do nas romka, które miała dość dziwne podejście do pewnych spraw i momentami strasznie mnie irytowała. Odklejało jej się łożysko a co chwile wychodziła do sklepu, na fajeczkę i przychodziała z trzema puszkami pepsi
Zaprowadziłam ład na oddziale, mianowicie naskarżyłam na sprzątaczki, które paliły w łazience, która sąsiadowała z naszą salą. ooo ale dostały opiernicz od Pani doktoro tak jestem wredna
w piątek: sympatyczna dziewczyna wyszła a przyszła super babka, której sączyły się wody. To z nią znalazłam wspólny język i plotkowałyśmy do 2 w nocy.:-) Raz przyszła doktora z uwagą, że słychać nas na cały oddział i poprosiła, żebyśmy chociaż drzwi zamykały
sobota: romka na porodówkę (umówiona cesarka), druga koleżanka na porodówkę, i JA na porodówkę. Podłączyli mnie pod ktg, dali kroplówkę a wcześniej zrobili lewatywe. Leżałam i czekałam jak coś się zacznie. Du..pa! Cyganka urodziła.Druga też. A ja z kroplówką śmigałam w kółko po porodówce Rozwarcie bez zmian i z powrotem na patologię. Beczałam jak głupia.
niedziela; spacerowałam, spacerowałam i ...spacerowałam! Doktorzy z każdej zmiany mnie już znali. Zaczepiali na korytarzu zaskoczeni, że ja jeszcze z brzuchem- wieeelkim brzuchem Już ledwo chodziła a noce miałam bolesne bo syn się tak ruszał. Tego południa spotkałam męża babki z sali, który zaprowadził mnie do niej. Urodziła śliczną malutka dziewuszkę. Zadowolona, że nie trafiła do sali z cyganką-podobno wszystkie położne miały ją dosyć.
na patologi przyszły kolejne dwie kobitki do mojej sali. były ok.
poniedziałek: (rano)Pan doktor zbadał, rozwarcie ciut większe. Mówi "dzis będziemy rodzić" ale nie brałam tego do siebie bo nie chciałam kolejnego rozczarowania. O 13kolejne badanie, inny pan doktor, który miał w ten dzień dyżur. Byłam tak spięta, że nie mógł mnie zbadać i mówi "proszę się rozluźnić bo inaczej w panią nie wejdę" ..jakoś poszło...Rozwarcie niecałe 3cm. Pyta czy jestem gotowa by dzisiaj rodzić. Powiedziałam, że psychicznie nie i juz pewnie nie będę. Kazał się spakować i przyjść na porodówkę, na to ja, że jak mnie znowu podłączą pod kroplówkę i nic to nie da to ja zwariuję. Obiecał, że dziś urodzę.
porodówka: lewatywa (trzecia już w tym miesiącu) śmiałam się do położnej, że niedługo będę umiała sama sobie ją zrobić. Próba wywołania skurczy .... Leżałam sobie na sali porodowej- rodzinnej i czekałam na skurcze. BYłY ale cały czas bezbolesne i znów propozycja, żeby wrócić na patolog Beczałam jak głupia. O 18przyszedł doktor i mówi "jest jeszcze jedno wyjście, ale już bez odwrotu" więc pytam jakie. Przebić pęcherz płodowy a wtedy skurcze same powinny się zacząć. Nie zastanawiając się długo , zgodziłam się a Pan doktor jak siedział włożył palce i : plum!
Zaraz po tym przyszły pierwsze bolesne skurcze. Ból straszny! K. cały czas przy mnie, masował, głaskał- starał się. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Ból kręgosłupa, ból brzucha a potem bóle parte Krzyczałam jak nienormalna, biłam głową w drabinki, wołałam, że już nie wytrzymam!!! Parte były już cały czas ... Wydawało mi się, że zemdleje z tego bólu. (wydawało mi się, że jestem odporniejsza na ból).
ok 22 pierwsza próba. Uczyły mnie przeć. Szło mi całkiem nieźle, starałam się robić wszystko tak jak mówią. Przerwa. Kolejna próba. Lekarka naciskała brzuch żeby mi ulżyć ale bez skutecznie.Nacieli mnie.Przy parciu czułam jak by mi miało miednice rozerwać ale dawałam z siebie 100%. Przyszedł Pan doktor, który praktycznie położył mi się na brzuchu i wtedy syn wyszedł (22.55, waga 4,250g)z owiniętą pępowiną wokół szyi, odrazu też mówili o jego wadzie stópek. położyli go na stoliczku i czekaliśmy na płacz, zaczełam krzyczeć "płacz syneczku, płacz!!" lekarki powiedziały, że ma jeszcze czas i po chwili z K. usłyszeliśmy płacz naszego maleństwa Całowałam Go i cały czas powtarzałam jaki on piękny, serce tylko bolało gdy patrzyłam na stópki.:--(Lekarze od razu uspokajali, tłumacyzli itd. Mały poszedł z tata do kącika a mnie szyli. Słyszałam tylko z sali obok położne. Jaki on duży, prawdziwy facet a jaką ma klatkę. Po z szyciu, położyli mnie na łóżku. Przyprowadzili moich mężczyzn Pierwsza próba karmienia a później na odział noworodków. Myślałam sobie NARESZCIE !
Wjeżdżam do sali a tam ... cyganka Poszłam spać, rano przywieźli mi synka na karmienie. Nie mogłam niestety wstać bo serce waliło mi starsznie i kręciło mi się w głowie więc dużo pomagały mi położne.
Dostałam depresji poporodowej, chciałam skakać z okna bo obwiniałam się za stópki syna. To było strszne co ja wtedy czułam ale do nieko się nie przyznałam. Chociaż lekarki, połoznei widziały mnie smutną i cały czas przychodziły i mnie pocieszały. W trzecim dniu Morfologia krwi wyszła bardzo źle. Zamówili mi dwie jednostki krwi i przetoczyli mi krew. NA drugi dzień czułam się już dużo lepiej.
W dniu kiedy przyszedł nasz syn na świat staliśmy się najszczęśliwszymi ludźmi:-)
W końcu mam sens życia, nareszcie mam ambicje i cele do których będę dążyć z myślą o synku, dla syna! Jestem starsza o kolejne ważne doświadczenie, jestem z siebie dumna:-)