reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Kiedy milczenie nie jest złotem a przemocą.

Moja mama naprzemiennie krzyczała i się do mnie nie odzywała. Jako nastolatka bałam się wychodzić ze swojego pokoju, bo nie wiedziałam, na co akurat trafię. Uciekałam w wirtualny świat. Dopiero jak się wyprowadziłam i rozmawiałam z mamą raz na miesiąc, to nasze relacje się zdecydowanie poprawiły. Jak urodziły mi się dzieci to stała się super babcią, właściwie ignorującą mnie i męża na spotkaniach, bo się cały czas bawi z wnukami.

Ja sobie powiedziałam, że nie mogę być tak emocjonalnie niedostępna dla swoich dzieci. Nigdy nie mogłam liczyć na mamę, każdy mój problem był moją winą i powodem do krzyczenia na mnie albo ignorowania. Od kiedy pamiętam nie usłyszałam "kocham Cię".
 
reklama
Przypuszczam, że możesz obniżać chwilowo emocje i jednocześnie nie dajesz sama sobie wsparcie, więc właściwie przed nimi uciekasz, a one potem mogą cię ganiać. Nauczenie się zarządzania emocjami i uprawomacniania ich czyli dawania sobie prawa do własnych emocji, uczuć i myśli sprawia, że obniża nasze napięcie, samokrytykę, cierpienie i pozwala ukoić siebie a w efekcie zauważać więcej możliwości.
Dopiero teraz, po 23 latach mieszkania poza domem, daję sobie prawo do poproszenia o pomoc. 😐 Wcześniej uważałam, że nie zasługuję na nic i nic nie jestem warta. Dopiero po 42 latach życia zaczynam dostrzegać w sobie człowieka. Mój najmniejszy synek jest moim błogosławieństwem. Dał mi moc walki o niego i przy okazji zrozumienia dla siebie. Obudziłam się. Wcześniej byłam jak zamrożona.
 
Kiedyś generalnie nie mówiło się: kocham cię.
Rodzice do siebie tak mówili. Nie codziennie słyszałam, ale na pewno w Wigilię, przy składaniu sobie życzeń. Ja też mówiłam tak rodzicom i tata potrafił powiedzieć "ja Ciebie też". Od mamy takich słów nie pamiętam. A to ona była ciągle z nami, a tata dużo pracował i z doskoku bawił się z dziećmi.
 
To moja matka robiła taką wyrafinowaną metodę milczenia, że stwarzała złudne pole do zwierzenia się i rozmowy, mówiłam co się dzieje, ona uznawała, że to koniec problemu i jak chciałam porozmawiać, to reagowała złością. Ile można nawracać, przestań histeryzować, ciągle gadasz o tym samym, nie chce mi się tego słuchać. Rozmowa o problemie wyglądała z nią tak:
Ja: Mam problem z...
Ona: Zrób tak.
Ja: Nie daje mi to spokoju, a wiesz co...
Ona: Przestań w kółko nawracać, już mam tego dosyć.

A rozmowa z przyjacielem powinna się chyba ciągnąć jeszcze długo, dopóki przyjaciel nie poczuje jakiejś ulgi albo sam nie powie, że już w sumie nie ma co gadać... Była w ciężkim szoku jak się dowiedziała, że leczę się na depresję. "Czemu mi nie powiedziałaś?" Bezczelna.
 
Była w ciężkim szoku jak się dowiedziała, że leczę się na depresję. "Czemu mi nie powiedziałaś?" Bezczelna.
Ja miałam zaburzenia odżywiania, jak chodziłam do szkoły średniej. Wychowawca wysyłał mnie co tydzień do szkolnego psychologa i to mi pomogło. Moja mama się nigdy nawet do szkoły nie pofatygowała. Jak wychowawca do niej zadzwonił, że już ze mną lepiej, to wielce zaskoczona, że przecież z jej dziećmi jest cały czas wszystko w porządku. O wizytach u psychologa nigdy się nie dowiedziała, po pierwszej reakcji wychowawca przemilczał, a ja nie powiedziałam.
 
Ja miałam zaburzenia odżywiania, jak chodziłam do szkoły średniej. Wychowawca wysyłał mnie co tydzień do szkolnego psychologa i to mi pomogło. Moja mama się nigdy nawet do szkoły nie pofatygowała. Jak wychowawca do niej zadzwonił, że już ze mną lepiej, to wielce zaskoczona, że przecież z jej dziećmi jest cały czas wszystko w porządku. O wizytach u psychologa nigdy się nie dowiedziała, po pierwszej reakcji wychowawca przemilczał, a ja nie powiedziałam.
Też miałam. Stwierdziła, że powinnam przestać tyle jeść, bo jestem coraz większa. Pamiętam do teraz jak poszłam do łazienki, wpakowałam się do wanny, żeby lać wodę i żeby nie słyszała jak płaczę. Od tamtego dnia przez prawie dziesięć lat walczyłam z wagą, na zmianę chudnąc i tyjąc. A dla matki dziecko powinno być piękne i cudowne, nie?
 
To była metoda wychowawcza mojej mamy. Karała mnie milczeniem za wszystko i robi to do tej pory, a mam 34 lata... Ja niestety nadal nie umiem się tym nie przejmować. Jest dobrą mamą, troskliwą ale to milczenie było gorsze od krzyku. Zawsze przez to czułam się niewystarczająca i nieważna. Potrzebowałam ciągłego potwierdzania uczuć " mamooo kochasz mnie?" Przez to i przez inne problemy rodzinne nie umiem radzić sobie z emocjami i ich wyrażać, nie umiem rozmawiać o emocjach i uczuciach. Trudno się tak funkcjonuje. Przykre jest to jak rodzice zaburzają obraz nas samych, burzą naszą samoocenę i pewność siebie. Ja rodzicom zawdzięczam chwiejność emocjonalną, napady paniki, nerwice i epizody depresyjne... Za mną 3 psychoterapie. Nic nie pomaga, gdzieś to siedzi w człowieku i nie idzie się od tego odciąć.
To u mnie prawie to samo co u Ciebie, z wyjątkiem wyrażania uczuć. Ja poszłam w tę drugą stronę. Wyrażam te uczucia chyba aż za mocno, milion razy dziennie mówię do dziecka, że je kocham; rozmawiać o emocjach też potrafię. Tak chyba rekompensuję sobie te braki 🤷‍♀️
 
reklama
To u mnie prawie to samo co u Ciebie, z wyjątkiem wyrażania uczuć. Ja poszłam w tę drugą stronę. Wyrażam te uczucia chyba aż za mocno, milion razy dziennie mówię do dziecka, że je kocham; rozmawiać o emocjach też potrafię. Tak chyba rekompensuję sobie te braki 🤷‍♀️
A może po prostu chcesz żyć inaczej?
Ja też tak robię, mówię o uczuciach uczę się je nazywać, wyrażać, a dzieciom to że sto razy dziennie mówię i pokazuje, że je kocham, i że są dla mnie ważne. Kiedyś słyszałam, że osobie, która się kocha choć raz dziennie trzeba powiedzieć, że się ją kocha. Tak więc, jak dzieciom mówię, że je kocham, to one się tego uczą i odwzajemniają. A czasem mówią, "no mamo, przecież wiem" 🥰
 
Do góry