Mały ma swoje pierwsze werandowanie - oczywiście na śpiocha więc w między czasie napiszę jak się pojawił po tej stronie...
w sobotę po kolejnym śniadanku zdrzemnęłam się (gdzieś z 2h) i po pobudce zaczęłam męczyć męża o obiado-kolację... zaczęłam szykować składniki na leczo, które było w planie a mąż szykował spagetti... w tzw międzyczasie odszedł mi czop podbarwiony krwią (18:30) a o 18:45 w trakcie kolejnej wizyty w toalecie zrobiło wielkie chlup... odeszły wody, lekko podbarwione na zielono dlatego nie czekaliśmy tel do szpitala sala do porodu w wodzie wolna więc jedziemy... jeszcze w trakcie szykowania i sprawdzania listy namawiałam męża żeby sobie zjadł bo już gotowe do nakładania i szkoda żeby był głodny jak się okazało na szczęście protestował.
po zebraniu się dojechaliśmy do Sulechowa przed około 19:45...
Ja spacerem po schodach na górę, wchodzimy do sali przyjęć, ale poproszono nas o poczekanie w sali odwiedzin bo właśnie mają przyjść na świat bliźnięta przez CC...
W trakcie oczekiwania mąż rozpoczął dokumentację czyli zdjęcie przed, tel do NOVUM, że jesteśmy na porodówce drugi miał być po - pani powiedziała do usłyszenia za kilkanaście godzin (lub coś podobnego)...
po 20 podpieli mnie pod KTG, skurcze na wydruku jakieś wychodziły a ja nadal ledwo co czuję. Ze względu na zielonkawe wody miała być podjęta decyzja po badaniu czy będzie pezpiecznie rodzić w wodzie dla maluszka, idziemy do badania, ja na fotelu a Pani doktor stwierdziła z uśmiechem, że mam 9cm rozwarcie i wanna odpada bo ledwo salę naszykują... oczywiście zostałam poproszona o wstrzymanie parcia żby maluch przyszedł na świat tam gdzie trzeba a nie pomiędzy salami...
Położna ledwo zdążyła się przygotować, chwila na łóźku porodowym, później zeszłam na stołek i wsparta o liny parłam kilka razy... znów łóżko kilka popierań i mały był na świecie (21:25) wylądował u mnie na pbzruszku - uczucie niesamowite - mąż przeciął pępowinę i maleństwo wzieli dooceny - dostał 10 pkt.
Jedyny ból, który pamiętam to w trakcie zszywania ale wtedy miałam już Maksa na którego mogłam popatrzeć... w trakcie wczesnego połogu mąż siedział z małym, wziął się za dalsze robienie zdjęć - w trakcie było tak mało czasu, że mamy tylko zdjęcia przed i już po...
kolejny telefon do NOVUM - pani zdziwiona, że już...Koło północy przewieziono mnie z Maksem na ręku do sali w której spędziliśmy następne 3 dni...
Poród taki jak chciałam, bez komplikacji dla maluszka i dla mnie. Co prawda znacznie krótrzy niż sobei wyobrażałam ale to akurat na plus...
w sobotę po kolejnym śniadanku zdrzemnęłam się (gdzieś z 2h) i po pobudce zaczęłam męczyć męża o obiado-kolację... zaczęłam szykować składniki na leczo, które było w planie a mąż szykował spagetti... w tzw międzyczasie odszedł mi czop podbarwiony krwią (18:30) a o 18:45 w trakcie kolejnej wizyty w toalecie zrobiło wielkie chlup... odeszły wody, lekko podbarwione na zielono dlatego nie czekaliśmy tel do szpitala sala do porodu w wodzie wolna więc jedziemy... jeszcze w trakcie szykowania i sprawdzania listy namawiałam męża żeby sobie zjadł bo już gotowe do nakładania i szkoda żeby był głodny jak się okazało na szczęście protestował.
po zebraniu się dojechaliśmy do Sulechowa przed około 19:45...
Ja spacerem po schodach na górę, wchodzimy do sali przyjęć, ale poproszono nas o poczekanie w sali odwiedzin bo właśnie mają przyjść na świat bliźnięta przez CC...
W trakcie oczekiwania mąż rozpoczął dokumentację czyli zdjęcie przed, tel do NOVUM, że jesteśmy na porodówce drugi miał być po - pani powiedziała do usłyszenia za kilkanaście godzin (lub coś podobnego)...
po 20 podpieli mnie pod KTG, skurcze na wydruku jakieś wychodziły a ja nadal ledwo co czuję. Ze względu na zielonkawe wody miała być podjęta decyzja po badaniu czy będzie pezpiecznie rodzić w wodzie dla maluszka, idziemy do badania, ja na fotelu a Pani doktor stwierdziła z uśmiechem, że mam 9cm rozwarcie i wanna odpada bo ledwo salę naszykują... oczywiście zostałam poproszona o wstrzymanie parcia żby maluch przyszedł na świat tam gdzie trzeba a nie pomiędzy salami...
Położna ledwo zdążyła się przygotować, chwila na łóźku porodowym, później zeszłam na stołek i wsparta o liny parłam kilka razy... znów łóżko kilka popierań i mały był na świecie (21:25) wylądował u mnie na pbzruszku - uczucie niesamowite - mąż przeciął pępowinę i maleństwo wzieli dooceny - dostał 10 pkt.
Jedyny ból, który pamiętam to w trakcie zszywania ale wtedy miałam już Maksa na którego mogłam popatrzeć... w trakcie wczesnego połogu mąż siedział z małym, wziął się za dalsze robienie zdjęć - w trakcie było tak mało czasu, że mamy tylko zdjęcia przed i już po...
kolejny telefon do NOVUM - pani zdziwiona, że już...Koło północy przewieziono mnie z Maksem na ręku do sali w której spędziliśmy następne 3 dni...
Poród taki jak chciałam, bez komplikacji dla maluszka i dla mnie. Co prawda znacznie krótrzy niż sobei wyobrażałam ale to akurat na plus...