Margaret80
1 kwietnia 2009 :)
Mam chwilkę bo Tola śpi więc opiszę swój poród...
Wszystko zaczęło się we wtorek 31.03 - od 19te zaczęły się skurcze regularne co 10 min, wcześniej zaden czop nie odszedł, mała ruszała się jak zwykle więc nie sądziłam że coś się wyklaruje ale.... od 22ej skurcze były już co ok 5 min, dosyć mocne ale do wytrzymania. No i z M zastanawialiśmy się co robić, jakoś wydawało mi się za słabe to wszystko jak na poród, więc przed północą M zadzwonił do szpitala z pytaniem czy wogóle są miejsca i czy z tymi objawami jest sens jechać. Lekarz przez telefon stwierdził, że na porodówce miejsca są więc jak rodzę to mamy przyjechać ale jak jeszcze nie rodzę to nie, bo nie mają miejsc na patologii, hehe... dobre sobie... ciekawe skad miałam wiedzieć czy rodzę
Zdecydowaliśmy jednak się dopakować i po północy czyli już 1ego byliśmy w szpitalu. Na izbie pustki lekarz mnie zbadał i stwierdził że wszystko pozamykane, szyjka tylko skrócona ale zero rozwarcia więc wracamy do domu ( a po cichu liczyłam na poród 1 kwietnia)
, ale po chwili namysłu wysłali mnie na KTG i okazało się że akcja skurczowa jest... no i co teraz
... zdecydowali o patologii. A baba na izbie przyjęc jak mówiłam że właśnie mam skurcz to mnie wyśmiała ze to zaden skurcz a do porodu to mam jeszcze sto lat... wredne babsko.
O 2ej dostałam łóżko na patologii, M pojechał do domu i wtedy skurcze były już tak mocne że nie dałam rady zmrużyć oka ani na chwilę, a położna do mnie żebym spała między skurczami, czyli jakies 3-5 min...
Do rana stękałam, chodziłam po korytarzu i myślałam ze wyjdę z siebie. Dopiero wtedy zaczął odchodzić mi czop śluzowy, a o 8 miałam ledwie 1 cm rozwarcia.
Zdecydowali jednak wysłać mnie już na porodówke, zadzwoniłam po M. Przyjechał i był ze mną już do końca, masował, pomagał ustać pod prysznicem i wspierał mnie swoją obecnością. Około 9:30 badanie i o dziwo
... 5 cm rozwarcia, godzine później już 8cm, trochę ćwiczeń z piłką i zaczęly się parte, wtedy położna przebiła pęcherz, chlusnęły wody a po 20 minutach czyli o 11:10 Tola była na świecie :-) Położyli mi ją na brzuchu, potem M przeciął pępowinę i byliśmy już najszczęśliwsi na świecie![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
Tola z tatą poszła sie badać... dostała 10 pkt, a ja w tym czasie jednym stęknięciem wyplułam łożysko i potem przez pół godziny byłam szyta. Nie nacinali mnie ale trochę pękłam i szycie było najmniej przyjemnym momentem z tego wszystkiego. Potem 2 godziny byliśmy jeszcze razem w trójkę na sali poporodowej.
Szczerze mówiąc spodziewałam się, że będzie gorzej i wogóle się nie zraziłam, wszystko jest do wytrzymania a nagroda za ból bezcenna i na całe życie![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
Wszystko zaczęło się we wtorek 31.03 - od 19te zaczęły się skurcze regularne co 10 min, wcześniej zaden czop nie odszedł, mała ruszała się jak zwykle więc nie sądziłam że coś się wyklaruje ale.... od 22ej skurcze były już co ok 5 min, dosyć mocne ale do wytrzymania. No i z M zastanawialiśmy się co robić, jakoś wydawało mi się za słabe to wszystko jak na poród, więc przed północą M zadzwonił do szpitala z pytaniem czy wogóle są miejsca i czy z tymi objawami jest sens jechać. Lekarz przez telefon stwierdził, że na porodówce miejsca są więc jak rodzę to mamy przyjechać ale jak jeszcze nie rodzę to nie, bo nie mają miejsc na patologii, hehe... dobre sobie... ciekawe skad miałam wiedzieć czy rodzę
![Sorry :sorry: :sorry:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/sorry2.gif)
Zdecydowaliśmy jednak się dopakować i po północy czyli już 1ego byliśmy w szpitalu. Na izbie pustki lekarz mnie zbadał i stwierdził że wszystko pozamykane, szyjka tylko skrócona ale zero rozwarcia więc wracamy do domu ( a po cichu liczyłam na poród 1 kwietnia)
![Zaskoczona(y) :baffled: :baffled:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/baffled5wh.gif)
![Zadziwiona(y) :confused2: :confused2:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/confused8gj.gif)
O 2ej dostałam łóżko na patologii, M pojechał do domu i wtedy skurcze były już tak mocne że nie dałam rady zmrużyć oka ani na chwilę, a położna do mnie żebym spała między skurczami, czyli jakies 3-5 min...
![Sorry :sorry: :sorry:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/sorry2.gif)
Zdecydowali jednak wysłać mnie już na porodówke, zadzwoniłam po M. Przyjechał i był ze mną już do końca, masował, pomagał ustać pod prysznicem i wspierał mnie swoją obecnością. Około 9:30 badanie i o dziwo
![szok :szok: :szok:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/shocked.gif)
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)
Tola z tatą poszła sie badać... dostała 10 pkt, a ja w tym czasie jednym stęknięciem wyplułam łożysko i potem przez pół godziny byłam szyta. Nie nacinali mnie ale trochę pękłam i szycie było najmniej przyjemnym momentem z tego wszystkiego. Potem 2 godziny byliśmy jeszcze razem w trójkę na sali poporodowej.
Szczerze mówiąc spodziewałam się, że będzie gorzej i wogóle się nie zraziłam, wszystko jest do wytrzymania a nagroda za ból bezcenna i na całe życie
![śmiech :-D :-D](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/laugh.gif)