Właśnie specjaliście byli z polecenia. Osteopata działał mimo płaczu i faktycznie jedną stronę udało mu się rozmasować. Natomiast fizjo... hmm, no dziwne to było. Najlepsze jest to, ze wszystkim mówię o tym, że syn bardzo wcześnie zaczął mega wysoko podnosić głowę i długo ją trzymał. Słyszę na to: "no nie, tak nie powinno być", ale nikt nie powiedział, co w związku z tym zrobić.
Jak tak teraz o tym myślę, to może trochę "olałam" temat, bo fizjo powiedziała, że ona nie widzi u syna wzmożonego napięcia i w sumie nie ma nic niepokojącego. Ale dziwne objawy zostały. Syn wczoraj skończył 12 tygodni i w leżeniu na brzuszku jest ciągle to samo - trzyma główkę długo i wysoko (chociaż teraz już może), ale jak po kilku minutach się męczy, to nie położy jej na chwilę na macie, żeby odpocząć, tylko siłuje się dalej i zaczyna marudzić, bo mu ciężko. W końcu opada buzią w matę i nie położy główki na bok, tylko jęczy i siłuje się dalej. Nie jestem pewna, czy to normalne. Zresztą z tą główką jest też tak, że on bardzo szybko zaczął ją trzymać na wprost i teraz jak przy ubieraniu przekręcam go na boczek, to nóżki i dupka idą, a głowa i tułów praktycznie zostają na wprost. Nawet jak ja staję typowo z boku, żeby go zachęcić, to widać, że ciężko z tą główką.
Jeszcze odnośnie snu nocnego - chyba trochę z przyzwyczajenia pisałam, że syn śpi dobrze (bo kiedyś tak było). A właściwie od 2 czy 3 tygodni jest ciężko. Jak się obudzi na jedzenie o 22 to już się zaczyna cyrk i przez pół nocy jęczy, stęka, rzuca się po całym łóżku. Pobudki są co 0,5-1h - nawet już nie ogarniam, bo półprzytomna wkładam mu pierś do buzi. Kiedyś to był pewniak, teraz nawet już w ten sposób nie zasypia.... I zostały te codzienne walki między 4 a 5. W końcu zasypia na jakieś 30-45 minut i pobudki już są nawet przed 6...
No coś w tym faktycznie jest, że ogólnie dzieci są bardziej marudne wieczorami.
Wiesz co, nie bierz tego do siebie, bo zupełnie nie o to mi chodzi, ale śmieszy mnie, jak ktoś poleca metodę 5s
Od samego początku ja stosujemy i nigdy nie działała. Raz oglądałam filmik dziewczyny, której pierwsze dziecko nie chciało spać i powiedziała sobie, że z drugim musi być inaczej. I opisywała właśnie 5s jak to super u nich działa, że ona wkłada swoją 2-miesięczną córkę w rożek, włącza szum, wkłada do łóżeczka i ona sama zasypia. No fajnie
To nie chodzi o żadne zmuszanie, tylko o to, że syn w połowie dnia jest ewidentnie zmęczony i widzę, że potrzebuje więcej snu, a nie potrafi zasnąć. Chustujemy się praktycznie od początku i o ile wtedy to zawsze działało (wkładałam syna w chustę i po minucie już spał i mogłam nawet sobie usiąść
), tak teraz jest z tym średnio. Muszę skakać na piłce, żeby syn w ogóle zasnął i często skaczę z nim przez całą drzemkę, bo inaczej budzi się od razu. No i z tego względu niestety spacer w chuście odpada, bo wiem, że będzie się wyginał i wrzeszczał, a i tak nie zaśnie.
Zastanawiam się, czy to nie jest jakiś dług i wyjątkowo męczący skok rozwojowy... Bo niby w okolicy tego 3 miesiąca powinno się poprawiać, a u nas jest z tym spaniem tylko gorzej.