Lizo - zmotywowałaś mnie. Pół mieszkania posprzątane, jutro reszta ;-)
Ramari - ja mam nadzieję, że nie zlikwidują ulgi podatkowej na dzieci; zawsze to jakiś zastrzyk gotówki, a przed nami szczepienie na pneumo i meningokoki ;-)
Dziewczyny szczepiłyście swoje Dzieciaczki przeciwko pneumo i meningokokom?
Rusałko - Dzieciaczki słodkie :-)
Nickie - u mnie silna więź emocjonalna z Synkiem wytworzyła się właśnie w chwili jego narodzin... no może tydzień przed, kiedy strasznie się bałam, bo wówczas świeżo po zabiegu amnioredukcji, naczytałam się w necie różnych rzeczy i obawiałam o mojego Maluszka. Maluszek urodził się prawie miesiąc przed czasem, ale wszystko było ok, nawet w inkubatorze nie leżał. Troszkę dłużej tylko potrzymali nas w szpitalu na obserwację.
Synek zawojował moim serduchem. Od 3 tż musieliśmy przejść na karmienie mieszane (miałam zapalnie, zmniejszyła się ilość pokarmu, a usunięcie moich zlokalizowanych w okolicy węzłów chłonnych zastojów przez wykwalifikowaną położną, która robiła mi masaże, bolało bardziej niż sam poród ;-) )
Wszyscy mi mówili, że jak Mały dostanie butlę, to już ode mnie nie będzie chciał. A On do dziś lubi się we mnie wtulać.
Bardzo walczyłam o utrzymanie laktacji, ale ostatecznie, kiedy pokarmu przybyło, jakoś bałam się, że moje mleko to za mało i zostaliśmy przy modyfikowanym - pół na pół i Mały proporcjonalnie przybierał na wadze.
Baby bluesa nie przechodziłam, od porodu zalała mnie fala błogich uczuć, na co pewnie niemały wpływ miało to, że mój Mały od początku przesypiał noce, ani razu nie obudził się z płaczem, nie mieliśmy problemów z brzuszkiem... Łzy popłynęły tylko raz... Właśnie przy zapaleniu, bo Mały nie najadał się i zawodził rozpaczliwie, stąd powzięliśmy decyzję o dokarmianiu.
Wiem jednak co to znaczy depresja, miałam kilka jej epizodów w okolicy dwudziestki. Pomogło leczenie farmakologiczne i poznanie mojego przyszłego męża, dzięki któremu nabrałam dystansu do wielu spraw w moim życiu.
Co do siedzenia z dziećmi w domu...
Może zacznę od tego, że ja wróciłam do pracy, jak mój Synek skończył 6 miesięcy. Przez jakiś czas zajmowała się Nim niania z rodziny, więc w sumie sytuację miałam komfortową, ale mimo to cierpiałam, bardzo tęskniłam za Synkiem przez te ponad 8 godzin dziennie. Żałowałam, że nie zdecydowałam się na wychowawczy. A potem okazało się, że wbrew wszystkiemu jestem znowu w ciąży.
Czasem myślę, że wtrąciła się tu Siła Wyższa i zadecydowała za mnie, że nie powinnam się skupiać teraz na pracy, ale na rodzinie. I z biegiem czasu zaczęłam akceptować fakt, że tak szybko zostanę mamą po raz drugi, choć nie miałam tego w planach przez najbliższe 3 lata ;-) Najtrudniej tylko było powiadomić pracodawcę o moim odmiennym stanie. Wyszłam na osobę niesłowną, a to nie leży w mojej naturze, by nie dotrzymywać słowa... Nikt się nie spodziewał, że wrócę na tak krótko... ja zresztą też...
Reakcja, jak już wiecie, zwaliła mnie z nóg, więc za jakiś czas (2 lata może) mam nadzieję pracować już w nowym, bardziej przyjaźnie nastawionym do mam środowisku. I może nie na cały etat, jeśli się uda, żeby jednak mieć więcej czasu dla Synków.
Co do samorealizacji... myślę, że może niekoniecznie trzeba pracować, by dzieci nie przesłaniały nam całego świata? To zależy, czy oprócz pracy zawodowej mamy w życiu jakieś pasje...
Sama nie wiem. Niby bym chciała być w domu, kiedy Chłopaki będą wracać ze szkoły, ale z drugiej strony pewnie też nie wytrzymałabym przez tyle lat opieki tylko i wyłącznie nad domem.
Może dobrym rozwiązaniem byłaby praca w szkole, bo pozwala mieć więcej czasu dla rodziny? Niestety zawód mało ceniony i źle wynagradzany! I jeszcze te bezpłatne godziny - konferencje, rady pedagogiczne, zebrania, dyskoteki (bo jakaś opieka musi być), wycieczki (na których pilnując młodzieży, nie można zmrużyć oka) układanie planów, pisanie sprawozdań, sprawdzanie prac... i robi się z tego etat niemal biurowy ;-)
Na-tuska - masz rację, dzieci wyrosną z tej maminej zależności, ale mam nadzieję, że kochać nas wtedy będą równie mocno - mimo kłótni, jakie będą z nami prowadzić ;-)
Kończę dziś nie "filozofując" )
Pamiętnik Młodego wypadałoby uzupełnić, bo jak na świat przyjdzie drugi Syn, nie będzie na to na pewno czasu ;-)
Dobrej nocy!
Ramari - ja mam nadzieję, że nie zlikwidują ulgi podatkowej na dzieci; zawsze to jakiś zastrzyk gotówki, a przed nami szczepienie na pneumo i meningokoki ;-)
Dziewczyny szczepiłyście swoje Dzieciaczki przeciwko pneumo i meningokokom?
Rusałko - Dzieciaczki słodkie :-)
Nickie - u mnie silna więź emocjonalna z Synkiem wytworzyła się właśnie w chwili jego narodzin... no może tydzień przed, kiedy strasznie się bałam, bo wówczas świeżo po zabiegu amnioredukcji, naczytałam się w necie różnych rzeczy i obawiałam o mojego Maluszka. Maluszek urodził się prawie miesiąc przed czasem, ale wszystko było ok, nawet w inkubatorze nie leżał. Troszkę dłużej tylko potrzymali nas w szpitalu na obserwację.
Synek zawojował moim serduchem. Od 3 tż musieliśmy przejść na karmienie mieszane (miałam zapalnie, zmniejszyła się ilość pokarmu, a usunięcie moich zlokalizowanych w okolicy węzłów chłonnych zastojów przez wykwalifikowaną położną, która robiła mi masaże, bolało bardziej niż sam poród ;-) )
Wszyscy mi mówili, że jak Mały dostanie butlę, to już ode mnie nie będzie chciał. A On do dziś lubi się we mnie wtulać.
Bardzo walczyłam o utrzymanie laktacji, ale ostatecznie, kiedy pokarmu przybyło, jakoś bałam się, że moje mleko to za mało i zostaliśmy przy modyfikowanym - pół na pół i Mały proporcjonalnie przybierał na wadze.
Baby bluesa nie przechodziłam, od porodu zalała mnie fala błogich uczuć, na co pewnie niemały wpływ miało to, że mój Mały od początku przesypiał noce, ani razu nie obudził się z płaczem, nie mieliśmy problemów z brzuszkiem... Łzy popłynęły tylko raz... Właśnie przy zapaleniu, bo Mały nie najadał się i zawodził rozpaczliwie, stąd powzięliśmy decyzję o dokarmianiu.
Wiem jednak co to znaczy depresja, miałam kilka jej epizodów w okolicy dwudziestki. Pomogło leczenie farmakologiczne i poznanie mojego przyszłego męża, dzięki któremu nabrałam dystansu do wielu spraw w moim życiu.
Co do siedzenia z dziećmi w domu...
Może zacznę od tego, że ja wróciłam do pracy, jak mój Synek skończył 6 miesięcy. Przez jakiś czas zajmowała się Nim niania z rodziny, więc w sumie sytuację miałam komfortową, ale mimo to cierpiałam, bardzo tęskniłam za Synkiem przez te ponad 8 godzin dziennie. Żałowałam, że nie zdecydowałam się na wychowawczy. A potem okazało się, że wbrew wszystkiemu jestem znowu w ciąży.
Czasem myślę, że wtrąciła się tu Siła Wyższa i zadecydowała za mnie, że nie powinnam się skupiać teraz na pracy, ale na rodzinie. I z biegiem czasu zaczęłam akceptować fakt, że tak szybko zostanę mamą po raz drugi, choć nie miałam tego w planach przez najbliższe 3 lata ;-) Najtrudniej tylko było powiadomić pracodawcę o moim odmiennym stanie. Wyszłam na osobę niesłowną, a to nie leży w mojej naturze, by nie dotrzymywać słowa... Nikt się nie spodziewał, że wrócę na tak krótko... ja zresztą też...
Reakcja, jak już wiecie, zwaliła mnie z nóg, więc za jakiś czas (2 lata może) mam nadzieję pracować już w nowym, bardziej przyjaźnie nastawionym do mam środowisku. I może nie na cały etat, jeśli się uda, żeby jednak mieć więcej czasu dla Synków.
Co do samorealizacji... myślę, że może niekoniecznie trzeba pracować, by dzieci nie przesłaniały nam całego świata? To zależy, czy oprócz pracy zawodowej mamy w życiu jakieś pasje...
Sama nie wiem. Niby bym chciała być w domu, kiedy Chłopaki będą wracać ze szkoły, ale z drugiej strony pewnie też nie wytrzymałabym przez tyle lat opieki tylko i wyłącznie nad domem.
Może dobrym rozwiązaniem byłaby praca w szkole, bo pozwala mieć więcej czasu dla rodziny? Niestety zawód mało ceniony i źle wynagradzany! I jeszcze te bezpłatne godziny - konferencje, rady pedagogiczne, zebrania, dyskoteki (bo jakaś opieka musi być), wycieczki (na których pilnując młodzieży, nie można zmrużyć oka) układanie planów, pisanie sprawozdań, sprawdzanie prac... i robi się z tego etat niemal biurowy ;-)
Na-tuska - masz rację, dzieci wyrosną z tej maminej zależności, ale mam nadzieję, że kochać nas wtedy będą równie mocno - mimo kłótni, jakie będą z nami prowadzić ;-)
Kończę dziś nie "filozofując" )
Pamiętnik Młodego wypadałoby uzupełnić, bo jak na świat przyjdzie drugi Syn, nie będzie na to na pewno czasu ;-)
Dobrej nocy!
Ostatnia edycja: