reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

MULTIMAMY - wątek główny

Lizo - zmotywowałaś mnie. Pół mieszkania posprzątane, jutro reszta ;-)

Ramari - ja mam nadzieję, że nie zlikwidują ulgi podatkowej na dzieci; zawsze to jakiś zastrzyk gotówki, a przed nami szczepienie na pneumo i meningokoki ;-)

Dziewczyny szczepiłyście swoje Dzieciaczki przeciwko pneumo i meningokokom?

Rusałko - Dzieciaczki słodkie :-)

Nickie - u mnie silna więź emocjonalna z Synkiem wytworzyła się właśnie w chwili jego narodzin... no może tydzień przed, kiedy strasznie się bałam, bo wówczas świeżo po zabiegu amnioredukcji, naczytałam się w necie różnych rzeczy i obawiałam o mojego Maluszka. Maluszek urodził się prawie miesiąc przed czasem, ale wszystko było ok, nawet w inkubatorze nie leżał. Troszkę dłużej tylko potrzymali nas w szpitalu na obserwację.
Synek zawojował moim serduchem. Od 3 tż musieliśmy przejść na karmienie mieszane (miałam zapalnie, zmniejszyła się ilość pokarmu, a usunięcie moich zlokalizowanych w okolicy węzłów chłonnych zastojów przez wykwalifikowaną położną, która robiła mi masaże, bolało bardziej niż sam poród ;-) )
Wszyscy mi mówili, że jak Mały dostanie butlę, to już ode mnie nie będzie chciał. A On do dziś lubi się we mnie wtulać.
Bardzo walczyłam o utrzymanie laktacji, ale ostatecznie, kiedy pokarmu przybyło, jakoś bałam się, że moje mleko to za mało i zostaliśmy przy modyfikowanym - pół na pół i Mały proporcjonalnie przybierał na wadze.
Baby bluesa nie przechodziłam, od porodu zalała mnie fala błogich uczuć, na co pewnie niemały wpływ miało to, że mój Mały od początku przesypiał noce, ani razu nie obudził się z płaczem, nie mieliśmy problemów z brzuszkiem... Łzy popłynęły tylko raz... Właśnie przy zapaleniu, bo Mały nie najadał się i zawodził rozpaczliwie, stąd powzięliśmy decyzję o dokarmianiu.
Wiem jednak co to znaczy depresja, miałam kilka jej epizodów w okolicy dwudziestki. Pomogło leczenie farmakologiczne i poznanie mojego przyszłego męża, dzięki któremu nabrałam dystansu do wielu spraw w moim życiu.

Co do siedzenia z dziećmi w domu...
Może zacznę od tego, że ja wróciłam do pracy, jak mój Synek skończył 6 miesięcy. Przez jakiś czas zajmowała się Nim niania z rodziny, więc w sumie sytuację miałam komfortową, ale mimo to cierpiałam, bardzo tęskniłam za Synkiem przez te ponad 8 godzin dziennie. Żałowałam, że nie zdecydowałam się na wychowawczy. A potem okazało się, że wbrew wszystkiemu jestem znowu w ciąży.
Czasem myślę, że wtrąciła się tu Siła Wyższa i zadecydowała za mnie, że nie powinnam się skupiać teraz na pracy, ale na rodzinie. I z biegiem czasu zaczęłam akceptować fakt, że tak szybko zostanę mamą po raz drugi, choć nie miałam tego w planach przez najbliższe 3 lata ;-) Najtrudniej tylko było powiadomić pracodawcę o moim odmiennym stanie. Wyszłam na osobę niesłowną, a to nie leży w mojej naturze, by nie dotrzymywać słowa... Nikt się nie spodziewał, że wrócę na tak krótko... ja zresztą też...
Reakcja, jak już wiecie, zwaliła mnie z nóg, więc za jakiś czas (2 lata może) mam nadzieję pracować już w nowym, bardziej przyjaźnie nastawionym do mam środowisku. I może nie na cały etat, jeśli się uda, żeby jednak mieć więcej czasu dla Synków.

Co do samorealizacji... myślę, że może niekoniecznie trzeba pracować, by dzieci nie przesłaniały nam całego świata? To zależy, czy oprócz pracy zawodowej mamy w życiu jakieś pasje...
Sama nie wiem. Niby bym chciała być w domu, kiedy Chłopaki będą wracać ze szkoły, ale z drugiej strony pewnie też nie wytrzymałabym przez tyle lat opieki tylko i wyłącznie nad domem.
Może dobrym rozwiązaniem byłaby praca w szkole, bo pozwala mieć więcej czasu dla rodziny? Niestety zawód mało ceniony i źle wynagradzany! I jeszcze te bezpłatne godziny - konferencje, rady pedagogiczne, zebrania, dyskoteki (bo jakaś opieka musi być), wycieczki (na których pilnując młodzieży, nie można zmrużyć oka) układanie planów, pisanie sprawozdań, sprawdzanie prac... i robi się z tego etat niemal biurowy ;-)

Na-tuska - masz rację, dzieci wyrosną z tej maminej zależności, ale mam nadzieję, że kochać nas wtedy będą równie mocno - mimo kłótni, jakie będą z nami prowadzić ;-)

Kończę dziś nie "filozofując" :))

Pamiętnik Młodego wypadałoby uzupełnić, bo jak na świat przyjdzie drugi Syn, nie będzie na to na pewno czasu ;-)

Dobrej nocy!
 
Ostatnia edycja:
reklama
I jeszcze...

Maks-olo -

"a jak urodzi się druga dzidzia, to będziecie we czwórkę spać? ;)"

Całkiem możliwe, chociaż chyba za wąskie to nasze łoże na czwórkę ;-)

"a ja uważam, aby osiągnąć ten stan – kobieta wcale nie musi siedzieć w domu... ;) Moja mama odkąd urodziła pierwsze dziecko – siedzi w domu (ponad 30 lat), poświęciła się dla nas, ale czy dało jej to pełnię szczęścia?..."

Masz rację. W końcu nie liczy się ilość, ale jakość czasu spędzanego z dziećmi.
Myślę, że pełnię szczęścia bardzo trudno jest osiągnąć... wątpię aby to w ogóle było możliwe... abstrahując już od tego, czy kobieta jest czynna zawodowo, czy nie.
Poświęcenie się? Hmmm...
A Mama źle się z tym czuje? Że została z Wami w domu?


"Co do spania razem – nie śpię ze swoimi dziećmi nie dlatego, że tak radzą mądre poradniki, a dlatego, że z nimi się nie wysypiam... i teraz mam sobie zarzucać, ze dzieci będą się źle rozwijały?..."

Absolutnie nie miałam tego na myśli! Chodziło mi tylko o to, że ja nie muszę sobie wyrzucać, że rozpieszczam Synka pozwalając mu z nami spać. Każdy z nas po prostu robi tak, jak mu w duszy gra i niech tak będzie. Własna intuicja w wychowywaniu dzieci to najlepszy poradnik :-) Opiniami innych nie trzeba się przejmować. Taki miał być sens mojej wypowiedzi ;-)
No i ja z kolei się nie wysypiam, kiedy Mały śpi sam - co chwilę się budzę, by zajrzeć do jego łóżeczka, czy się nie odkrył, czy czegoś mu nie trzeba... jak mam go obok siebie, czuwam nad nim przez sen... jest mi tak po prostu wygodniej, a i niebywale to lubię, mój mąż zresztą też...
Za jakiś czas Chłopaki będą mieć swoją sypialnię :-), a ja pewnie będę tęsknić za dotykiem małej stópki na moim policzku...

"Co do żłobków – inaczej się na nie patrzy, kiedy trzeba wrócić do pracy, bo z kasą krucho. Cieszę się jednak, że ja nie musiałam dawać dzieci do żłobka:)"

A ja właśnie wracałam po macierzyńskim do pracy głównie ze względu na finanse (ale też i jakąś źle pojętą przeze mnie zawodową "karierę"), dlatego na etapie ciąży przyszła mi do głowy opcja "żłobek", miałam jednak to szczęście, że zaopiekowała się Synkiem Osoba z rodziny, do której miałam 100% zaufanie. Nie wątpię, że są dobre żłobki, ale jednak po porodzie nie wyobrażałam już sobie więcej mojego dziecka pod ich opieką...
 
Ostatnia edycja:
Witajcie
rusałka śliczne masz dzieciaczki!
maks-olo to nie o to chodziło, że uważam, że cesarka to coś złego. Wiem tylko, że siostra była bardzo nastawiona na poród naturalny, do tego w planach była szybko dzidzia. Teraz nie wiadomo jak będzie. Chociaż twój przykład pokazuje, że można mieć nawet dzieci rok po roku :-)
Pisałam to o tej depresji bo w głosie siostry był moim zdaniem smutek i zmęczenie. Teraz jestem pewna, że będzie ok. Siostra jest szczęśliwa i to słychać. Ja się strasznie cieszę, że mały jest zdrowy i to jest najważniejsze! A to którędy wyszedł nie ma żadnego znaczenia.
Dominika kciuki zaciśnięte!
natuska nieźle z tą lalką!
Bufka ja szczepię przeciwko rotawirusowi i pneumokokom.
aga witaj bo chyba się nie znamy :-)

U nas ok. Wczoraj i dziś wielkie pranie bo szykuje ciuszki po Radku dla mojego siostrzeńca.

Buziaki dla Was i maluchów!
 
Witam sie.
Dzis nie bylo nas w domu wiec i nic nie pisałam;P
Rano wstaliśmy i stwierdziłam ze jade z mężem na wies, on do mojego brata, ja pozałatwiam z dzieciakami szpargaly i kolo 9 poszlam do brata i siedziałam u nich do skonczenia pracy mojego M a robil u niego dzis do 16 wiec luzik. Miki pospał troszke u nich, ja pogadalam ze szwagierką a Hania z Danielem bawili sie z bliźniaczkami (8lat) i Dominiką (13l.) :-)
Dzien uwazam za udany;-)
Mikołaj już spi, Daniel tez położony spac.:tak: Hania czeka na dobranocke. edit. SPI też :szok:
Mąż w pracy od 18 do 6 rano.... i tak do środy! ;///

Yyyy, miałam cos napisac i nie pamiętam.... <myśli>...
Po 5min...
AAAAaaaa wiem!!:-D
rusałka sliczne focie!
Dominika trzymam kciuki!
Bufka mądrze piszesz i podpisuje sie pod tym;-) zdaniem "Własna intuicja w wychowywaniu dzieci to najlepszy poradnik Opiniami innych nie trzeba się przejmować." :tak:

No i chyba tyle:-) :*
edit. wczoraj wizyte u gina zaliczylam i narazie 12 dni jestem na globulkach i potem wizyta i po okresie chyba wypalanie nadżerki bo mecze sie z nia juz prawie 2 lata:( mala jest ale nie warto ryzykowac (słowa lekarza), no i wykupiłam tabsy anty z tych tanszych ;] zobaczymy.....
 
Ostatnia edycja:
Hej Dziewczynki!!!! Ale miałam noc!!!! Mój szanowny Synuś (Oluś) zaczął dzień o 4 rano:szok: Zaczęło się krzykiem "mama, mama", potem zobaczył u dziadków włączony TV i poszedł do dziadka oglądać Discovery :-D Wzięłam go do siebie i włączyłam jak rybka minimini śpi, ale to nic nie dało. W międzyczasie obudził się Maks i przyszedł do nas do łóżka... Maks zasnął przy mnie, a Olo zrobił jakieś 6 rundek po mieszkaniu, w końcu położył się koło mnie i przed 6 zasnął... Obudził nas sąsiad domofonem o 8 :wściekła/y:
Niestety zauważyłam, że zaczął gorzej sypiać odkąd poszłam do pracy :-( Wieczorem nigdy nie było problemu, zasypiał sam, a dziś musiałam być przy nim i co chwilę spoglądał czy jestem...

Ale dziś skwar, a moje szefostwo takie skąpe... klima jest, ale nie włączą....:wściekła/y:

Na szczeście 2 dni wolnego :-)

maks olo - a dlaczego mąż nie może dojeżdżać do pracy, przecież to niedaleko
Niedaleko?! Kochana - to jakiejś 140km... 2 godziny w jedną stronę...

Dziewczyny szczepiłyście swoje Dzieciaczki przeciwko pneumo i meningokokom?

Co do samorealizacji... myślę, że może niekoniecznie trzeba pracować, by dzieci nie przesłaniały nam całego świata? To zależy, czy oprócz pracy zawodowej mamy w życiu jakieś pasje...
Obu szczepiłam na jedno i drugie :tak:
Fajnie jak kogoś stać, aby przez 15 lat nie musieć pracować, tylko zajmować się dziećmi, domem i swoją pasją - ale to chyba nie te czasy niestety :-(

Całkiem możliwe, chociaż chyba za wąskie to nasze łoże na czwórkę ;-)

Masz rację. W końcu nie liczy się ilość, ale jakość czasu spędzanego z dziećmi.
A Mama źle się z tym czuje? Że została z Wami w domu?

No i ja z kolei się nie wysypiam, kiedy Mały śpi sam - co chwilę się budzę, by zajrzeć do jego łóżeczka, czy się nie odkrył, czy czegoś mu nie trzeba... jak mam go obok siebie, czuwam nad nim przez sen... jest mi tak po prostu wygodniej, a i niebywale to lubię, mój mąż zresztą też...
Za jakiś czas Chłopaki będą mieć swoją sypialnię :-), a ja pewnie będę tęsknić za dotykiem małej stópki na moim policzku...
Ja dziś spałam z chłopakami, mamy łoże sypialniane, ale i tak się nie wyspałam ;-)

Mam z moją mamą świetny kontakt, nigdy nie czułam, ze żałuje, że jest w domu, ale uważam, ze wiele przez to straciła...

Nie potępiam Cię, że śpisz z dzieckiem - jak się wysypiasz, to super ;-) Napisałaś jednak, ze słyszałaś, że kiedy dziecko śpi z rodzicami, to lepiej się rozwija, a ja uważam, ze to dorabianie teorii...
Znam dziewczynę, która śpi z dzieckiem już kilka lat, mimo, że chodzi nie wyspana i okopana... :eek:

maks-olo to nie o to chodziło, że uważam, że cesarka to coś złego. Wiem tylko, że siostra była bardzo nastawiona na poród naturalny, do tego w planach była szybko dzidzia. Teraz nie wiadomo jak będzie. Chociaż twój przykład pokazuje, że można mieć nawet dzieci rok po roku :-)
Pisałam to o tej depresji bo w głosie siostry był moim zdaniem smutek i zmęczenie. Teraz jestem pewna, że będzie ok. Siostra jest szczęśliwa i to słychać. Ja się strasznie cieszę, że mały jest zdrowy i to jest najważniejsze! A to którędy wyszedł nie ma żadnego znaczenia.
Cieszę się, że siostra jest szczęśliwa :-) Znam jednak wielu ludzi, którzy cesarkę uważają za tragedię, a to chore myślenie...

Chyba tyle :tak:
 
Liza ale Ty masz grzeczne te dzieciaczki. Takich to można mieć nawet piątkę :-)
maks_olo ale miałaś nockę... Oby chłopcy szybko przywykli do nowej sytuacji!
Widzę, że mamy podobne zdanie na pewne tematy :-)

Co do tematu spania w łóżku z rodzicami to jak dla mnie to jest niewykonalne... Ostatnio właśnie Przemek obudził się z płaczem- chyba mu się coś śniło i wzięłam go do siebie. Wiercił się, stękał. Dwa razy obudził mnie jego płacz bo spadł z łóżka. Jednym słowem porażka. Myślę, że zarówno ja jak i on się nie wyspaliśmy.

Co do tematu siedzenia latami w domu z dziećmi to nie jest dla mnie zdecydowanie. Nie potępiam tego. Każdy robi jak chce. Oczywiście to powinno zależeć od decyzji kobiety. Nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż powiedział, że od tej pory on pracuje a ja mam siedzieć z dziećmi 18 lat...Oj nie. Ja uważam, że szczęśliwe dziecko jest wtedy gdy rodzice są szczęśliwi i spełnieni. No i to od nas zależy czego nam do szczęścia potrzeba :-) Mam znajomą, która siedziała z córkami do momentu ich pójścia do szkoly i dziś po latach żałuje tej decyzji. Po tylu latach nie mogła znaleźć pracy i dziś pracuje na niewymagającym kiepsko płatnym stanowisku :-(

Co do tematu żłobków ja jestem absolutnie za. Chyba Wam jeszcze o tym nie pisałam, ale Przemek jest żłobkowym dzieckiem. U nas było tak, że miałam wracać do pracy- wszystko było ugadane z szefem, a tu nagle oznajmił mi, że stracił zlecenie i pracy niet. Tak to właśnie bywa. Potem krótki czas szukałam pracy, a potem podjęliśmy decyzje o drugim maluchu i odłożeniu mojej "kariery" na potem. Pewnie teraz myślicie, że jestem wyrodną matką, która zamiast siedzieć z dwójką dzieci w domu jedno posyła do żłobka... Też miałam takie myśli tymbardziej, że nasze społeczeństwo jest antyżłobkowe. Teraz naprawde nie mam wyrzutów sumienia. Wiem, że mały ma zapewnioną opiekę, kontakt z rówieśnikami. Najlepszym dowodem na to, że jest mu tam dobrze jest to, że do złobka wchodzi z radością i uśmiechem na buźce. Raduś też napewno pójdzie do żłobka. Ot tyle w temacie żłobkowym.
 
Ostatnia edycja:
Witam mamusie wieczorową porą
Dominika i jak dzwoniłaś? Poszłaś do przedszkola? Synuś przyjęty?

W temacie dyskusji o zaletach i wadach porodu naturalnego i cesarskiego cięcia, to może się wypowiem jako ta, która doświadczyła i jednego i drugiego. Sam poród naturalny – MÓJ – całkiem krótki, cholernie bolesny, ale o tym bólu za chwilę pamięta się jak przez mgłę. Plus ogromny to fakt, że kładą Ci dzidziusia na brzuchu w pierwszych chwilach, dostawiają do piersi. Dla mnie to było bezcenne. Szybko doszłam do siebie, po 12 godzinach poszłam się wykąpać i byłam w stanie sama chodzić, wszystko zrobić. Minusy - HEMOROIDY, które przy bólach partych wyszły mi za przeproszeniem, na pół tyłka.
Cesarskie cięcie – nie ma tyle stresu o dziecko. Przy porodzie Kacpra spadało mu tętno, były różne jazdy. Nie ma tego zmęczenia, ale dłużej do siebie dochodziłam. Po dwunastu godzinach nie byłam w stanie sama zejść z łóżka. Rana się dłużej goiła i bardziej bolała. Nie byłam w stanie podnieść nogi, żeby wejść do brodzika i się umyć, mąż musiał mnie przytrzymywać. No i jak dla mnie znieczulenie to koszmar. Nie cierpię igieł, a kłuli mnie kilkanaście razy, bo pani anestezjolog się dopiero uczyła. No i zostaje blizna.
Teraz jest mi wsio rybka, ale przyznam, że poród naturalny wspominam z większym sentymentem. Towarzyszy temu więcej emocji, choćby związanych z bólem.

Maks_olo poczytałam Twoje posty z okresu , kiedy Maksio szedł do przedszkola. Wcale bardzo przeżywałaś w tych postach – twarda kobitka z Ciebie. Ja będę Wam co chwila tu wylewać morze łez. Już dziś mi się łzy w oczach pojawiły, jak Pani w przedszkolu tłumaczyła dzieciom, że w czwartek zostaną w przedszkolu itd.

Aga witaj ponownie i włącz czasem dzieciom bajkę w telewizji, a Ty pisz kobieto co u Was słychać?

Bufka Kacpra zaszczepiłam miesiąc temu na meningokoki. Chcę jeszcze zaszczepić na pneumokoki i żadnych więcej dodatkowych szczepień. Celowo czekałam aż będzie szedł do przedszkola, bo i jest tylko jedna dawka, a poza tym nasz pediatra doradził nam, że dopóki nie jest w przedszkolu, to dać mu spokój.
Aśkę zaszczepię chyba po ukończeniu przez nią roczku, bo boję się, że Kacper jakiegoś zarazka z przedszkola przyniesie. Zastanawiam się nad tym.

Ramari no rzeczywiście wyrodna matka z Ciebie ;-)
Tak jak ja, bo zamiast siedzieć z dwójką to Kacpra do przedszkola posyłam.
Kochana, skoro Wam jest tak dobrze, to nic więcej się nie liczy. Przemek dobrze się czuje, Ty jesteś zadowolona – to po co to zmieniać??? U mnie tematu żłobka nie było z prostej przyczyny - w moim mieście nie ma żłobka.

Dziewczyny, Kacper dziś w przedszkolu był SUPER!!! Bawił się, tańczył, kleił, lepił z plasteliny. Oczywiście były momenty, że szukał mamy, ale my rodzice staraliśmy się jak najmniej ingerować w zajęcia dzieci. Jestem jednocześnie i dobrej myśli i przerażona.

Uciekam się kąpać. Chyba jeszcze czeka mnie odciąganie pokarmu pod prysznicem, bo znowu pierś mnie boli. Ach uparta jestem jak osioł.
 
Witam dziewuszki.Ja tak szybciutko,bo chodzę na rzęsach po dzisiejszym dniu.Skwar dziś był nieziemski dlatego większosć dnia kisiliśmy sie w domu z czego dzieciaki nie bardzo były zadowolone-zwłaszcza Kuba.złapałam doła w związku z tym naszym biednym autem.Nie wiadomo kiedy nam go zrobią i czy w ogóle go odzyskamy.ehh...
ramari-ja tam uważam,ze żłobek to fajna sprawa jeżeli dziecko się szybko przystosuje.z kubą podjeliśmy próbę pod koniec mojej drugiej ciąży.jednak ze względu na to,ze nie musiał tam chodzić zabraliśmy go zaraz po I dniu za wzgl.na płacz,ale gdybym wracała do pracy to by pewnie tam został.mnie mama dała do żłobka jak miałam 3 m-ce,bo musiała.i jakoś żyję,i rozwinięta jestem (w miarę;-)),i kontakt z mamą mam bardzo dobry.jak widać nie ucierpiałam na tym ani trochę.moje chłopaki zapisani są do żlobka państwowego od następnego wrzesnia i najprawdopodobniej tam trafią a ja idę do pracy,żeby całkiem nie zwariować i nie zbankrotować oczywiście-30-letni kredyt sam się nie spłaci niestety:(
maks_olo-w pełni się z Tobą zgadzam kobieto w kwestiach: cesarek(ja mam to gdzieś,ale jest sporo dziewczyn,które właśnie przez takie stwierdzenia łapią megadola!) i spania z dziećmi w łóżku.powiem Wam szczerze,ze Kuba nie przespał z nami ani 1 całej nocy!nie raz go brałam do siebie jak był malutki,zeby się przytulić,ale jemu to nie pasowało i lądował z powrotem w swoim łóżeczku.Teraz się z tego cieszę i nasze łoże traktuję jako nasz bezcieciowy azyl:)Wiktor też póki co śpi w swoim łóżeczku.Jak na razie nie wykazują moje dzieci cech gorzej rozwiniętych z tego powodu;)
Bufka
-ja za radą mojej zaufanej pediatry szczepilam Kubę tylko na pneumo.Wiktora mam taki sam zamiar.Rota u Kuby przeoczylam a czy szczepić na nie młodszego to jeszcze się zastanawiam choć moja lek.też je odradza.
Jezeli chodzi i kilkunastoletnie siedzenie w domu z dziecmi to u mnie to całkowicie odpada.Juz teraz chodzę jak zombie,o 18 jestem swoim cieniem.Myślę,ze jeszcze z rok,góra półtora i ja wracam do świata dorosłych a dzieci zaczną uczyć się radzić sobie bez mamy-uważam,ze to dla nich też jest ważne.Jak juz pisalam moja mama pracowala zawodowo.Ja od 3 m.ż.bylam w żłobku a moim starszym 7 lat bratem (jak byl malutki) zajmowali się dziadkowie kiedy rodzice byli w pracy.Mimo to dzieciństwo wspominam cudnie.Zrealizowana,szczęśliwa mama mimo tego,ze pracowała do 16 to w domu zawsze czekał na nas ciepły obiad,który po prostu robiła dzień wczesniej:)A my z bratem biegając z kluczami na szyi uczyliśmy się odpowiedzialności i myślę,że właśnie dlatego było nam łatwiej wystartować w dorosłe życie niż naszym rówieśnikom chowanym pod kloszem.Absolutnie oboje jesteśmy normalnymi ludźmi,bez jakichkolwiek zaburzeń emocjonalnych itd.Wiem,ze czasy wtedy były inne,ale dzieci przecież były takie same jak są teraz.
Liza-to rzeczywiście miałaś ciekawy dzień.zazdroszczę,bo u nas nuuuuda....
rusałka-dopisuję się do listy komplemetów skierowanych do Twych dzieciaczków.cudne!!!

Uciekam dziewuszki.papapa:)
 
reklama
Do góry