reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Boje się urodzenia chorego dziecka- obsesja

Dziewczyny ale jeśli ja naprawdę nie chce tego dziecka teraz ani nigdy… to będzie oznaczało, ze zniszczyłam mężowi życie. Może ten lęk jest tylko takim maskowaniem tego, ze boje się sama przed sobą przyznać, ze nigdy ich nie chce :( Powiem mężowi, ze nie chce dziecka może będzie chciał rozwód, może będzie nieszczęśliwy do końca życia tkwiąc przy mnie… Może życie mi się posypie. Uwielbiam moje życie, mój dom, moja prace, moje psy, moje pasje… może ja widocznie naprawdę nie chce dziecka. Nie chce tego zburzyć. Ale jak oficjalnie to powiem to tez zniszczę sobie życie bo to będzie pewnie ogromny kryzys małżeński albo rozwód. Chcecie mi powiedzieć, ze „trzymałam” męża prawie do 40 stki, pół życia, obiecując mu pełna rodzine a teraz powiem mu, ze mi się odwidziało… to okrutne.
A lepiej się będziesz czuła jak mu nie powiesz o swoich lękach? Myślisz że wiecznie nie będzie na nic naciskał? I co wtedy zrobisz? Będziesz po kryjomu brała anty i udawała co miesiąc żal że znowu nie ma dwóch kresek? Dziewczyno, działaj póki jeszcze nie jest za późno! I nie chodzi mi tu o "za późno" na dziecko, tylko o za późno żeby związek ratować. Powiedz mu że się boisz, powiedz mu czego się boisz. Powiedz mu że chcesz to przepracować, ale nie że kiedyś. Teraz. I działaj! Dziś masz lęki o chore dziecko, a za chwilę zaczniesz sobie wmawiać jakieś nieuleczalne choroby? Gdzie Twoje poczucie kontroli nad życiem? Gdzie szczerość w związku? Chciałabyś być w ten sposób okłamywana przez drugą połówkę? Bo w tej chwili to mu mówisz - dobrze, odstawiam anty, ale tego nie zrobisz. Bądź wreszcie szczera. Nie tylko przed mężem ale i przed samą sobą. Masz problem i widzisz go. Więc rozwiąż go. Sama nie dasz rady, skoro już Ci to zajęło 4 lata i nie ruszyłaś z miejsca. Tylko szczera rozmowa z mężem i terapia. Wybór oczywiście należy do Ciebie. Albo stoisz w miejscu i nie robisz nic, czekasz aż sam się domyśli że go zwodzisz i postawi Ci ultimatum, albo jesteś z nim szczera i przepracowujesz problem na terapii. Jakie będą konsekwencje terapii nikt Ci niestety nie powie, ale konsekwencji nieszczerości w związku możesz się domyślać. Ja wybrałabym terapię. Dlaczego? Bo dla mnie szczerość w związku to podstawa.
 
reklama
A może po prostu powinnam wypisać się z tych grup, ograniczyć internet, ochłonąć i po prostu zajsc w te ciąże tak jak planowałam od lat, tak jak chciałam i przestać wydziwiać? Nie chce tracić męża… Gdybym go kiedyś zobaczyła z kobieta z dzieckiem to chyba by mi serce pękło
Jeśli go kochasz, bądź z nim szczera i rusz do przodu. Wypisz się z tych wszystkich grup. To dobry, pierwszy krok. Ale terapii nie przekreślaj.
 
A może po prostu powinnam wypisać się z tych grup, ograniczyć internet, ochłonąć i po prostu zajsc w te ciąże tak jak planowałam od lat, tak jak chciałam i przestać wydziwiać? Nie chce tracić męża… Gdybym go kiedyś zobaczyła z kobieta z dzieckiem to chyba by mi serce pękło
Wypisanie się z grup, ograniczenie internetu - tak. Zajście w ciążę z nadzieją, że to rozwiąże problem - nie. Dziecko nigdy nie jest sposobem na uleczenie rodzica/związku. Zajście w ciążę bez podjęcia leczenia, a przede wszystkim bez szczerej, otwartej rozmowy z partnerem, to robienie krzywdy sobie, mężowi, a przede wszystkim dziecku. Nawet w 100% zdrowe dziecko będzie potrzebowało ogromu wsparcia, wyrozumiałości, a przede wszystkim stabilnej emocjonalnie matki, która będzie jego ostoją.
 
A może po prostu powinnam wypisać się z tych grup, ograniczyć internet, ochłonąć i po prostu zajsc w te ciąże tak jak planowałam od lat, tak jak chciałam i przestać wydziwiać? Nie chce tracić męża… Gdybym go kiedyś zobaczyła z kobieta z dzieckiem to chyba by mi serce pękło
Wypisanie się to super pomysł, ale Twojej nerwicy to nie zmniejszy.
 
Dziewczyny ale jeśli ja naprawdę nie chce tego dziecka teraz ani nigdy… to będzie oznaczało, ze zniszczyłam mężowi życie. Może ten lęk jest tylko takim maskowaniem tego, ze boje się sama przed sobą przyznać, ze nigdy ich nie chce :( Powiem mężowi, ze nie chce dziecka może będzie chciał rozwód, może będzie nieszczęśliwy do końca życia tkwiąc przy mnie… Może życie mi się posypie. Uwielbiam moje życie, mój dom, moja prace, moje psy, moje pasje… może ja widocznie naprawdę nie chce dziecka. Nie chce tego zburzyć. Ale jak oficjalnie to powiem to tez zniszczę sobie życie bo to będzie pewnie ogromny kryzys małżeński albo rozwód. Chcecie mi powiedzieć, ze „trzymałam” męża prawie do 40 stki, pół życia, obiecując mu pełna rodzine a teraz powiem mu, ze mi się odwidziało… to okrutne.
Bardzo prawdopodobne, że dowiedziałabyś się tego na terapii - jaka jest prawda, jakie jest prawdziwe źródło tych lęków. Plus tak jak już pisałam - mogłabyś bez nich mieć lepsze życie, jest taka szansa. Bo jeśli nie spróbujesz, nie dowiesz się nigdy, czy terapia by zadziałała. A jeśli i w tej kwestii(leczenia) boisz się opinii innych, to dodam - to Twoje życie i zadaj sobie pytanie, czy chcesz żyć dalej z tymi lękami (dobrze wiem, jak to męczy), czy nie chciałabyś spróbować czegoś, by polepszyć komfort SWOJEGO życia. Spróbować, czy zadziała.
 
A może po prostu powinnam wypisać się z tych grup, ograniczyć internet, ochłonąć i po prostu zajsc w te ciąże tak jak planowałam od lat, tak jak chciałam i przestać wydziwiać? Nie chce tracić męża… Gdybym go kiedyś zobaczyła z kobieta z dzieckiem to chyba by mi serce pękło
Zrób jak uważasz za stosowne. Tylko proszę,nie pytaj obcych ludzi z forum czy wyłączenie internetu i zajście w ciążę z nadzieją że wszystko będzie dobrze rozwiąże Twój problem. Aż mi się to wydaje nierealne.....
 
Dziewczyny ale jeśli ja naprawdę nie chce tego dziecka teraz ani nigdy… to będzie oznaczało, ze zniszczyłam mężowi życie. Może ten lęk jest tylko takim maskowaniem tego, ze boje się sama przed sobą przyznać, ze nigdy ich nie chce :( Powiem mężowi, ze nie chce dziecka może będzie chciał rozwód, może będzie nieszczęśliwy do końca życia tkwiąc przy mnie… Może życie mi się posypie. Uwielbiam moje życie, mój dom, moja prace, moje psy, moje pasje… może ja widocznie naprawdę nie chce dziecka. Nie chce tego zburzyć. Ale jak oficjalnie to powiem to tez zniszczę sobie życie bo to będzie pewnie ogromny kryzys małżeński albo rozwód. Chcecie mi powiedzieć, ze „trzymałam” męża prawie do 40 stki, pół życia, obiecując mu pełna rodzine a teraz powiem mu, ze mi się odwidziało… to okrutne.
To brzmi jakbyś była gotowa spisać na straty swoje udane małżeństwo że wstydu i chęcią odgrywania ideału przed otoczeniem. Najtrudniej będzie się przełamać i zacząć - nikt Ci tego nie ułatwi ani nie zrobi tego za Ciebie. Podejdź do tego zadaniowo i zrób plan tak, żeby nie tracić ani dnia więcej. Czasu nie cofniesz, możesz tylko robić swoje najlepiej jak umiesz.
Ja akurat jestem przeciwna poruszaniu tego tematu z mężem, bo to trochę zrzucanie na niego problemu. On na pewno głupi nie jest i sam się dawno domyślił, że coś jest nie tak. Nie można być całe życie oparciem i "skałą".
 
W tym wszystkim to mi najbardziej żal tego biednego męża, oszukiwanego i okłamywanego latami :(
Autorko, jesteś po prostu egoistką.
Okropną egoistką.
Kochasz swoje życie, swój dom, swoją pracę, swojego męża, WYDAJE Ci się, że chciałabyś mieć dziecko, ale dziecko to rewolucja, już zawsze będziesz za kogoś odpowiedzialna, będziesz musiała swoje idealne i wymarzone życie dostosować do dziecka, uwaga męża podzieli się na dwie istoty, a nie tylko na Ciebie, dlatego roisz sobie głupoty w głowie, żeby odwlec taką decyzję w czasie.
Rozczulasz się nad dziećmi, uwielbiasz słuchać o dzieciach, ale to wszystko są CUDZE dzieci, na chwilę, a nie na zawsze, jak swoje.
Jak długo będziesz tak gnębić swojego faceta?
Wchodziłaś w związek wiedząc, jak ważne jest dla niego potomstwo, mamiłaś go latami obietnicami o ciąży, jak myślisz, ile jeszcze pociągniesz?
10 lat? 20?
Aż Ci lekarz faktycznie powie, że sorry, za późno, już się nie da i odetchniesz z ulgą?
Wiem, że w tej całej sytuacji myślisz tylko i wyłącznie o sobie, swoim komforcie i swojej wygodzie, ale czy naprawdę za kilka/kilkanaście lat będziesz potrafiła spojrzeć mężowi w oczy bez wyrzutów sumienia, że zniszczyłaś mu życie?
Bo zniszczyłaś mu je, on Cię kocha, mieliście wspólne plany, a Ty od lat już wiesz, że jego marzenia nie spełnisz, mimo to brniesz dalej i dalej, bo Ci tak wygodnie, bo masz fajnego faceta i fajny dom...
Będziesz potrafiła latami patrzeć, jak z każdym dniem gaśnie coraz bardziej i traci nadzieję?
 
Dziewczyny ale jeśli ja naprawdę nie chce tego dziecka teraz ani nigdy… to będzie oznaczało, ze zniszczyłam mężowi życie. Może ten lęk jest tylko takim maskowaniem tego, ze boje się sama przed sobą przyznać, ze nigdy ich nie chce :( Powiem mężowi, ze nie chce dziecka może będzie chciał rozwód, może będzie nieszczęśliwy do końca życia tkwiąc przy mnie… Może życie mi się posypie. Uwielbiam moje życie, mój dom, moja prace, moje psy, moje pasje… może ja widocznie naprawdę nie chce dziecka. Nie chce tego zburzyć. Ale jak oficjalnie to powiem to tez zniszczę sobie życie bo to będzie pewnie ogromny kryzys małżeński albo rozwód. Chcecie mi powiedzieć, ze „trzymałam” męża prawie do 40 stki, pół życia, obiecując mu pełna rodzine a teraz powiem mu, ze mi się odwidziało… to okrutne.
Dlatego musisz iść na terapię jeżeli nie chcesz stracić męża i tego co macie i chociaż spróbować podjąć próbę ratowania tego zwiazku
A może po prostu powinnam wypisać się z tych grup, ograniczyć internet, ochłonąć i po prostu zajsc w te ciąże tak jak planowałam od lat, tak jak chciałam i przestać wydziwiać? Nie chce tracić męża… Gdybym go kiedyś zobaczyła z kobieta z dzieckiem to chyba by mi serce pękło
Nie
Dziecko zasługuje na dojrzałą emocjonalnie rodzinę. Cały czas mówisz o tym jak się boisz tego, ze dziecko będzie chore, a może pomyśl właśnie o tym dziecku czy ono nie zasługuje na zdrową matkę.
 
reklama
Ja naprawdę chciałam dziecko. Serio… te 4 lata ciagle coś się działo i w sumie to razem twierdziliśmy, ze można poczekać, tzn mój mąż zawsze był na dziecko na tak o każdej porze ale jak sobie przegadaliśmy temat to twierdził, ze mam racje i nie ma co, mamy czas. Ta obsesja o urodzeniu chorego dziecka powstała teraz… bo teraz w tym roku już wszystko się ułożyło w życiu na tip top. Zaczęłam brać suplementy, mąż tez, w styczniu miałam umówić się na wizytę do gin zeby porobić wszystkie badania, przeleczyłam zęby w grudniu zeby już się kompleksowo przygotować. I kiedy to stało się tak realne, już tu i teraz to zaczęłam myśleć, a co jeśli zdarzy się, ze będzie niepełnosprawne? Czy ja to udźwigne? Zaczęłam trafiać na fora o badaniach, o testach wolnego dna, o przygotowaniach. I wtedy zaczęło do mnie wiele docierać. Wiele kobiet pisało, ze zrobiło wszystko, wszystkie badania a np odkleilo sie łożysko, dziecko w zamartwicy, niedotlenione, owinięte pępowina, z rzadka choroba genetyczna… i zaczęło do mnie docierać, ze wszystko może sie zdarzyć i czy ja poradzę sobie z tym? Wcześniej lata temu o tym nie myślałam. W moim otoczeniu nie ma przypadków ciężkich chorób. Wychodziłam z założenia, ze będę o siebie dbała, chodziła na wszystkie badania No i on lat wiedziałam o tym, ze chce rodzic w medicover i na to tez odkładałam pieniądze. Nie czuje, ze oszukiwałam męża tyle lat. On wiedział o tym dlaczego jednak chce to odłożyć i jakie mam plany, podzielał je. Zawsze mówił, ze to ja muszę chcieć bo ja będę w ciąży a nie on… A teraz przyszedł ten styczeń kiedy mieliśmy już zacząć badania i ja wpadam w depresje, ze nie podołam wszystkim wyzwaniom jakie stawia mi ciąża i nieprzewidywalny los…
 
Do góry