reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Boje się urodzenia chorego dziecka- obsesja

Ja naprawdę chciałam dziecko. Serio… te 4 lata ciagle coś się działo i w sumie to razem twierdziliśmy, ze można poczekać, tzn mój mąż zawsze był na dziecko na tak o każdej porze ale jak sobie przegadaliśmy temat to twierdził, ze mam racje i nie ma co, mamy czas. Ta obsesja o urodzeniu chorego dziecka powstała teraz… bo teraz w tym roku już wszystko się ułożyło w życiu na tip top. Zaczęłam brać suplementy, mąż tez, w styczniu miałam umówić się na wizytę do gin zeby porobić wszystkie badania, przeleczyłam zęby w grudniu zeby już się kompleksowo przygotować. I kiedy to stało się tak realne, już tu i teraz to zaczęłam myśleć, a co jeśli zdarzy się, ze będzie niepełnosprawne? Czy ja to udźwigne? Zaczęłam trafiać na fora o badaniach, o testach wolnego dna, o przygotowaniach. I wtedy zaczęło do mnie wiele docierać. Wiele kobiet pisało, ze zrobiło wszystko, wszystkie badania a np odkleilo sie łożysko, dziecko w zamartwicy, niedotlenione, owinięte pępowina, z rzadka choroba genetyczna… i zaczęło do mnie docierać, ze wszystko może sie zdarzyć i czy ja poradzę sobie z tym? Wcześniej lata temu o tym nie myślałam. W moim otoczeniu nie ma przypadków ciężkich chorób. Wychodziłam z założenia, ze będę o siebie dbała, chodziła na wszystkie badania No i on lat wiedziałam o tym, ze chce rodzic w medicover i na to tez odkładałam pieniądze. Nie czuje, ze oszukiwałam męża tyle lat. On wiedział o tym dlaczego jednak chce to odłożyć i jakie mam plany, podzielał je. Zawsze mówił, ze to ja muszę chcieć bo ja będę w ciąży a nie on… A teraz przyszedł ten styczeń kiedy mieliśmy już zacząć badania i ja wpadam w depresje, ze nie podołam wszystkim wyzwaniom jakie stawia mi ciąża i nieprzewidywalny los…
Oho, teraz będziesz zaprzeczać, że nie oszukujesz męża.
seremida odkładam to już od około 4 lat… Już wtedy postanowiliśmy, ze chcemy i jesteśmy gotowi i ja stchórzyłam.
Najgorsze jak napisalas, że zaczęłaś ukrywać przed nim prawdziwe myśli, które przekazujesz nam tutaj. Zwodzisz go i to jest oszustwo, prawda zawsze nawet najgorsza jest lepsza niż kłamstwo.
 
reklama
Ja naprawdę chciałam dziecko. Serio… te 4 lata ciagle coś się działo i w sumie to razem twierdziliśmy, ze można poczekać, tzn mój mąż zawsze był na dziecko na tak o każdej porze ale jak sobie przegadaliśmy temat to twierdził, ze mam racje i nie ma co, mamy czas. Ta obsesja o urodzeniu chorego dziecka powstała teraz… bo teraz w tym roku już wszystko się ułożyło w życiu na tip top. Zaczęłam brać suplementy, mąż tez, w styczniu miałam umówić się na wizytę do gin zeby porobić wszystkie badania, przeleczyłam zęby w grudniu zeby już się kompleksowo przygotować. I kiedy to stało się tak realne, już tu i teraz to zaczęłam myśleć, a co jeśli zdarzy się, ze będzie niepełnosprawne? Czy ja to udźwigne? Zaczęłam trafiać na fora o badaniach, o testach wolnego dna, o przygotowaniach. I wtedy zaczęło do mnie wiele docierać. Wiele kobiet pisało, ze zrobiło wszystko, wszystkie badania a np odkleilo sie łożysko, dziecko w zamartwicy, niedotlenione, owinięte pępowina, z rzadka choroba genetyczna… i zaczęło do mnie docierać, ze wszystko może sie zdarzyć i czy ja poradzę sobie z tym? Wcześniej lata temu o tym nie myślałam. W moim otoczeniu nie ma przypadków ciężkich chorób. Wychodziłam z założenia, ze będę o siebie dbała, chodziła na wszystkie badania No i on lat wiedziałam o tym, ze chce rodzic w medicover i na to tez odkładałam pieniądze. Nie czuje, ze oszukiwałam męża tyle lat. On wiedział o tym dlaczego jednak chce to odłożyć i jakie mam plany, podzielał je. Zawsze mówił, ze to ja muszę chcieć bo ja będę w ciąży a nie on… A teraz przyszedł ten styczeń kiedy mieliśmy już zacząć badania i ja wpadam w depresje, ze nie podołam wszystkim wyzwaniom jakie stawia mi ciąża i nieprzewidywalny los…
Tak naprawdę to chcesz zapewnienia, że wszystko co złe Cię ominie. Niestety nikt Ci tego nie zagwarantuje. W tym co mówisz widzę odbicie siebie, swoich lęków, swoich wątpliwości, swojego przegadywania innych osób by wyszło na moje... Tylko ja nie pozwalam im wziąć góry nade mną. Jak zaczynam mieć jakieś wątpliwości to rozmawiam z mężem, z przyjaciółką. I co? Lęki znikają? Wątpliwości znikają? Nie. Nie znikają. Za to dostrzegam swój problem z innej strony, zauważam jak jest "małostkowy, durny, bezsensowny, mało realny itd". To mi naprawdę dużo daje. Bo jestem w stanie odrzucić taki mój "wyimaginowany" problem, a możesz mi wierzyć, wymyślam ciągle nowe. Dlatego potrzebujesz rozmowy. Z mężem i terapeutą. Teraz po prostu wyolbrzymiasz problem, który może Cię spotka, a może nie. Nie wiesz. Ale usilnie chcesz rady, pomocy... Ale takiej która nic Cię nie kosztuje. Chcesz dostać rozwiązanie podane na tacy. Ale to rozwiązanie musisz sama znaleźć. Sama musisz sobie odpowiedzieć czemu przez tyle lat przekładałaś zajście w ciążę. Czy rzeczywiście "zawsze coś" czy jednak od lat robiłaś wszystko by odwlekać to w nieskończoność...
 
Do góry