dzieki dziewczynki za pamiec...;-)
no wiec z moim mężem poszło wczoraj na noże
:-
wściekła/y: ale dziś już atmosfera się oczyściła, ja jemu wybaczyłam a on mi.
moze przez te wczorajsze noże.Choć powiedzieliśmy sporo przykrych słów i az wstyd sie przyznać ale dostał z plaskacza w twarz
(pierwszy raz w życiu):-( a to było tak że wlazł do pokoju, ja prasowałam a on wielce steskniony sie chce przytulac. Próbuje zagadywać jak gdyby nigdy nic i robi ten swój uśmieszek (tak robi jak wie że coś źle zrobił ale zachowuje sie jakby wszystko grało).Postraszyłam go żelazkiem i powiedziałam ze nie chce aby mnie przytulał(bo próbowal na siłe). Wnerwił mnie bo nawet nie tłumaczył dlaczego nie dzwonił, tylko skwitował że pojechal się wyluzowac, że sama go do tego namawiałam bo on nie chciał jechac, a nie dzwonił bo wiedział ze sobie napewno świetnie radze.Próbował mi wmówić ze to moja wina bo mógł przecież zostać z nami w domu. Powiedział że sama mogłam zadzwonić. Spodziewałam się szczerze mówiąc jakiegoś przepraszania, bo rano wczoraj pisał mi sms a ja nie odpisywałam wiec wiedzial że nerwa złapałam porządnego. Czemu ja mam zawsze dzwonic? a on to nie teskni wcale?
Mówił oczywiscie że tęsknił.. Dopiero potem po wielu przykrych słowach w końcu powiedział ze faktycznie trochę zapomniał i az tak bardzo nie tesknil bo zajął się kolegami. W miedzyczasie jak zaczęłam karmić Oliwiera, on na siłe chciał mnie całować, a ja byłam zła jak osa i zaczełam go odpychac, a on jeszcze bardziej nachalnie..To mówie do niego że jak się nie odsunie to mu z plaskacza walne, a on jeszcze bardziej zbierał sie na czuułosci (a ja po prostu ze złości miałam dreszcze i plakałam ze za nami nie tesknił), ostrzegłam go z 5 razy aż w końcu nie wytrzymałam i dostał w policzek:-( Nic nie powiedział i wyszedl na podwórko. Wrócił za 10 minut i zapytał czy już nie jestem zła. Nakrzyczałam na niego że kiedyś jak wiedział ze zrobił coś złego to przepraszał z jakimś kwiatkiem, czymkolwiek, a teraz to nawet przepraszam nie chcial powiedziec bo uważał że nic złego nie zrobił. Powiedziałam ze nie chce z nim dziś spac i może sobie wybrac z 4 innych łóżek i na nich spać. Dalej rozmawialiśmy tylko w sprawach syna a ja mu robiłam wyrzut że nie rozumiem jak mógł nie tęsknic za mną i synkiem-nie tłumaczył się nawet. Nawrzucałam mu że jest nieodpowiedzialny i że mi nie chodzi o to że pojechał, bo sama go namówiłam, ale o to że się nie odzywał.
Było jakoś w miarę, ale wieczorem przylazł do mnie do łóżka i sie kładzie spac
ale postawiłam na swoim i powiedziałam ze albo on zostaje albo ja ide gdzie indziej. A on z pytaniem a kto sie malym zajmie?
nożesz ku..wa to ja mam sie tylko zajmować?
na cyca to mnie może obudzić. W końcu on poszedl do salony spac na kanape a ja zostałam i płakałam do poduchy (w miedzyczasie na niego nakrzyczałam ze nie widzi ze się od siebie oddalamy, oraz że dla mnie to tez nowa sytuacja dziecko i tez musze to jakos ogarnac, nie tylko dla niego jest to zmiana
, on tez na mnie nawrzeszczał że się czepiam i że chciałabym aby on sprzątał, prał i gotował oraz zarabiał, ja na niego dalej że ja tez sprzatam jakby nie widział, piorę, zajmuje sie cały dzień dzieckiem i zarabiam praktycznie tyle co on
)
W nocy spałam mocno i Oliwier mie obudził mocnym płaczem, jego też i pomógł go przewinac i siedział jak karmiłam(w milczeniu). O 5 rano zawołałam go bo Oliwier znowu zrobil kupe i to dużą i musiał pod kran iść a samej mi cięzko. Jak skonczyliśmy "prć małego" to oboje jednoczesnie siebie przeprosiliśmy za slowa a ja tez za plaskacza i zaczelismy na spokojnie szczera rozmowe ..
dokoncze za chwile bo Oliwier kwęka w łozeczku