uuu nie wiem. wizja ciąży po ciąży jakoś mnie przearaża. chociaż ja też pomału zaczynam się zastanawiac jak by to byo z drugim dzieckiem to jednak zdecyowanie jeszcze nie przyzwyczaiłam sie do Zu żeby tak szybko nastepne mieć. z reszta po cesarce lekarz mi nawet odradził bo pytałam;-) stwierdził że najlepiej rok po cięciu zachodzić ponownie w ciąże ale że pół roku też się jakoś zniesie
u mnie większy kłopot z robotą. ledwo zmieniłam pracę i po niecałym pół roku poszłam na zwolnienie na którym siedziałam 9 miesięcy (no osiem) i teraz jeszcze macierzyński... więc wypadałoby wrócic na troche do pracy. poza tym Zu musi wyrosnąć z wózka, żeby nie trzeba było kupowac nowego
Z przyjaciółmi to jest właśnie tak dziwnie niby chcą uczestniczyć w życiu tylko może ja mam wrażenie, że się mijamy
możei ja się trochę zapatrzyłam ale co tu duzo mówić. znajomi dopiero się poierają, oni sa na etapie wyboru sal weselnych a ja pieluch... trochę nam się wszystko rozmija, ale jak oni będą dzieciaci to pewnie wszystko wróci do normy..
przynajmniej mam taką nadzieję.
mój mąż wyjeżdża na cały tydzień i wraca na weekend a i tak wtedy pracuje więc codziennie do nas przychodzi moja mama. gdyby nie ona byłoby cięzko bo nawet z psem nie ogłabym wyjść. kłopot tylko w tym, ze jak przychodzi weekend to rozdzwaniają się telefony, że ten nie widział małej miesiąc a tamten tydzień i koniecznie chca ją natychmiast zobaczyć... a problem w tym, że Zulejka nie znosi zbyt wielu osób naraz i zbyt wielu wrażeń - po prosytu jak się za duzo dzieje to odchorowywuje to wieczornym płaczem więc wolę jej nie narażać. przecież ona płacze ae ja tez się wtedy męczę. najgorzej, że trudno to wszystkim wytłumaczyć, zbiorą się takie ciotki nad nią i pitolą. a każda ma przecież swoje rady i mądrości... babcie prababcie, ciotki i inne...
masakra. na szczęście tnio przynajmniej męzowi udaje mi się wytłumaczyć, że jak mała usypia to włączanie jej kolejny raz pozytywnki nie pomoże
a tylko ją rozchwieje, chociaz łatwo nie jest... ciężko mu idzie zrozumienie że maluch potrzebuje snu w ciągu dnia i to nie jest tak że jesli posiedzi w dostazień to pośpi w nocy to pośpi w dzień. bo u nas jest dokładnie odwrotnie. im Zu jest bardziej przetrzymana tym bardziej się denerwuje i słabiej śpi... no ale z drugiej strony rozumiem go bo chce się nią nacieszyć skoro wraca tylko na dwa dni a i tak trzeba wtedy załatwić milion spraw i odwiedzić całą rodzinę i jeszcze popracować. łatwiej mu dopasować małą do siebie niz siebie do niej...
ale musze się pochwialić że mamy świetny rytuał zasypiania i tatus się wpiasał idealnie. Zu usypia jak ta lala ostatnio:-)